#12 Dzień ziemniaków

815 47 9
                                    

Dzisiejszy wieczór miałam spędzić z Chris'em, zupełnie nie wiem dlaczego. Po prostu się zgodziłam na to, by się z nim spotkać, choć odczuwałam lekki wstyd po wczorajszej nocy w jego łóżku. Nigdy nie miałam tak bliskiego kontaktu fizycznego z chłopakiem, nie odczuwałam nigdy takiego pożądania, może dlatego czułam taką ekscytację przed kolejnym spotkaniem.

Pamiętam Chris'a za czasów liceum, z moich obserwacji założyłam, że bardzo lubił być w centrum uwagi, jarać zioło, kłócić się z nauczycielami jak i sypiać z dziewczynami, dlatego nie chciałam być kolejną. Nie dlatego, że bardzo zależy mi na moim dziewictwie, ale dlatego, że boję się być jedną z wielu.

Chociaż myśl przespania się z Chrisem sprawia, że moje uda samoistnie się zaciskają, a dziwne uczucie w brzuchu narasta.

Randka? Ja nie chodzę na randki.

Zwykłe spotkanie na mieście współlokatorów.

Wyjęłam z szafy biały crop top z motywem uśmiechniętych ziemniaków i czarne jeansy z wysokim stanem, z komody wyjęłam skarpetki z ziemniakami i pasek. Miałam kiedyś fazę na te słodkie, uśmiechnięte ziemniaki, na szczęście zostało mi kilka pamiątek jak breloczek czy kosmetyczka.

Przebrałam się, wyprostowałam włosy, poprawiłam makijaż i usta przejechałam błyszczykiem, wtedy dobiegło mnie pukanie do drzwi. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, wzięłam kurtkę jeansową do ręki i otworzyłam drzwi.

-Świetnie wyglądasz.- powiedział Chris, a ja uśmiechnęłam się i skinęłam głową.

-Gdzie mnie zabierasz?- zapytałam, zamykając pokój na klucz i ubrałam buty.

-Niespodzianka.- powiedział tajemniczym tonem i przywołał windę. Zjechaliśmy na dół, wzrokiem szukałam samochodu Chris'a. Znalazłam go i zaczęłam iść w jego kierunku, a chłopak zaśmiał się.

-Nie jedziemy autem.- powiedział, ciągnąc mnie w kierunku parku, którym chodziłam do pracy.

-Rower? Chcesz mnie wsadzić na rower?- patrzyłam na niego z niedowierzaniem, a ten jedynie posłał mi uśmiech.

Jeździliśmy miejskimi rowerami po parku, jakiś czas później dojechaliśmy do centrum. Jak zwykle ludzi było od groma, a my musieliśmy zostawić nasze (miejskie) rowery w wyznaczonym miejscu.

-To co teraz robimy?- zapytałam, biorąc łyk soku, który kupiliśmy po drodze.

-Chcesz zarobić parę dolców?- zapytał, odpalając papierosa, który w seksowny sposób zwisał z jego ust.

-Pewnie.- powiedziałam pewnym siebie głosem, choć nie brałam tego na serio.- Jaki masz sposób?

-Zdrapki.

Zaśmiałam się.

-Ty tak poważnie?- zamilkłam, widząc jego twarz.

-Tak. Mój dziadek gra od lat dla zabawy wygrywa średnio co trzeci miesiąc jakieś drobne. Pokazał mi sposób, a ja chcę go przetestować.

-W takim razie zacznij.- powiedziałam, gdy zbliżaliśmy się do kiosku. Chłopak się uśmiechnął i poprosił o piętnaście różnych zdrapek, kartkę i długopis. Również kupiłam tyle zdrapek i przyglądałam się jego obliczeniom. Uniosłam brew. To bez sensu. Odwróciłam wzrok i zaczęłam monetą zdrapywać swoje zdrapki.

-Tak nic nie wygrasz.- powiedział i poukładał wszystkie swoje w szeregu i zaczął zdrapywać kolejno według notatek. Pokazałam mu język i zdrapywałam dalej.- Dwadzieścia dolców, dziesięć, pięćdziesiąt, dwieście, piętnaście, jeden, sto, trzysta.

Patrzyłam w szoku na jego wygrane. Przecież wartość bezwzględna w zdrapkach ma tryliony kombinacji!

-Mogłaby Pani sprawdzić?- zapytał z uśmieszkiem na twarzy, a ja zaczęłam drapać moje pozostałe pięć. Na razie nie mam ani centa.- Daj mi to.

Na StancjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz