~Part 6~

11.6K 584 18
                                    

Wieczór mijał nam naprawdę przyjemnie. Harry na szczęście okazał się być normalnym, sympatycznym chłopakiem, dzięki czemu czas płynął mi w jego towarzystwie szybko. A byłam na nie skazana, kiedy z restauracji przenieśliśmy się do jakiejś knajpy, gdzie według Lou i Jima odbywały się świetne potańcówki. Tak. Tego słowa użyli. Potańcówki. Nie do końca miałam na to ochotę, ale Lou prosiła nas, żebyśmy pojechali i nawet Jim nas namawiał. No więc pojechaliśmy. Lou z Jimem, a ja z Harrym. W trakcie krótkiej trasy rozmawialiśmy głównie o muzyce, która wydobywała się z głośników w aucie chłopaka.

- W takim razie na następny koncert Imagine Dragons w mieście idziemy razem - powiedział, wysiadając z auta, tym samym kończąc naszą dyskusję o braku towarzystwa na niektóre koncerty. Szybko znalazł się przy drzwiach pasażera i pomógł mi wysiąść. Lou i Jim czekali już na nas przed wejściem, więc razem przekroczyliśmy prób budynku. Moich uszu dobiegły dźwięki typowe dla lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. James od razu zaciągnął swoją partnerkę na parkiet. Zdążyła jedynie poprosić Harry'ego o zamówienie jej piwa, dlatego w pierwszej kolejności udaliśmy się do baru. Ja również wzięłam złoty napój i z dwoma kuflami usiedliśmy na kanapie przy jednym ze stolików, skąd mieliśmy dobry widok na tańczącą parę.

- Fajni są razem - odezwał się Harry, przerywając ciszę między nami. Pokiwałam głową, sącząc piwo przez słomkę.

- Mógłby się w końcu ustatkować - westchnęłam, odstawiając kufel na stolik. - Nie łapię tego. Świetny z niego gość, a do tej pory jest sam.

Chociaż z drugiej strony, po co być z kimś, kto i tak prędzej czy później odejdzie. Bez sensu.

- Coś się stało? - zapytał, zapewne widząc moją zmianę nastroju. Przywołałam na twarz uśmiech.

- Nie, wszystko okej. - Uśmiechnęłam się w momencie, kiedy James i Lou dosiedli się do nas.

- To chyba jednak nie na moje lata - westchnęła kobieta. - Wy młodzi idźcie się bawić, a my popilnujemy stolika.

- Nie, jestem na to chyba za trzeźwa - stwierdziłam, ale widząc znaczący wzrok zarówno Harry'ego, jak i Jima zmieniłam zdanie. Chwyciłam w dłoń kufel, wychylając pół jego zawartości naraz, ku dezaprobacie Jima, zaskoczeniu Lou i rozbawieniu Harry'ego. - No dobra. - Wstałam, spoglądając na Harry'ego. - Zobaczymy, co potrafisz. - Złapałam go za rękę i pociągnęłam go w stronę parkietu. Z początku zaskoczony ledwo złapał równowagę, ale gdy tylko mu się to udało, przejął dowodzenie i to on poprowadził mnie. Kiedy znaleźliśmy kawałek wolnego parkietu dla siebie, chłopak obrócił mnie o 360 stopni, a potem przyciągnął do siebie tak, że z impetem w niego wpadłam. Jedną dłonią trzymał moją dłoń, drugą czułam na dole pleców tuż nad pupą.

- Zobaczmy, co ty potrafisz - powiedział, pochylając się do mojego ucha. A potem zaczęła się zabawa. Wirowaliśmy na parkiecie, nie zważając uwagi na nic. Królowaliśmy. Wszyscy schodzili nam z drogi i było to naprawdę fantastyczne uczucie. Harry miał genialne poczucie rytmu i tańczył cholernie dobrze. Chyba jeszcze nigdy nie tańczyło mi się tak dobrze z chłopakiem. Najchętniej nie schodziłabym z parkietu, ale w końcu opadłam z sił i musiałam się czegoś napić. Kierowaliśmy się do naszego stolika, ale gwałtownie zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam tam całującą się parę. Niespodziewający się tego Harry wpadł we mnie. Dopiero wtedy spojrzał przed siebie, zobaczył co mnie zatrzymało i uśmiechnął się pod nosem. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do baru.

- Moja torebka tam została - powiedziałam, oglądając się na moją własność leżącą na jasnej kanapie.

- Po co ci ona?

- Bo mam tam ważne rzeczy. Chociażby telefon i portfel...

- Nie będziesz nigdzie pisała, musisz mnie zabawiać jestem twoją randką. A portfel mam ja. Będę dziś twoim sponsorem. - Uśmiechnął się, mrugając do mnie okiem.Spojrzałam na niego, z trudem powstrzymując śmiech. Dopiero po chwili zorientował się, jak bardzo dwuznacznie zabrzmiała jego wypowiedź i parsknął śmiechem, a ja za nim.


Taka ze mnie szalona kózka i dodaję dziś drugi rozdział. Jest randka, jest Harry, jest potańcówka. Woohooo, szał ciał, tłumy szaleją!

A moje nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Dobrze, że nie jestem wiatropylna, bo bym się bała, że w ciążę zaszłam o_O. 

Wait, WHAT?

Ekhm... To ja może już sobie pójdę...

I don't do relationships [h.s.]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz