14. Zaskoczenie i strach

290 30 10
                                    

Szłam ulicą. Nie mogłam doczekać się spotkania z Igorem. Mam do niego tyle pytań, ale obawiam się, że przy nim zapomnę o wszystkim. Może powinnam była zanotować sobie je na kartce, ale trochę dziwie by to wyglądało. Od razu odrzuciłam ten pomysł. Doszłam na miejsce, spojrzałam na zegarek. Ryan ma tu być za 10 minut. Mam jeszcze trochę czasu. Postanowiłam usiąść sobie w pobliskiej kawiarni i poczekać tam na niego. Schowałam się w cieniu parasoli ponad stolikiem. Dziś był wyjątkowo upalny dzień. Słońce niemiłosiernie piekło w skórę. 

-Coś podać? - usłyszałam głos kelnera.

-Yyy... Poproszę małą latte macchiato.

-Chce pani może jeszcze jakieś ciasto? 

-Nie dziękuję. Kawa wystarczy.

-Oczywiście. - młody kelner obdarzył mnie szczerym uśmiechem i odszedł od mojego stolika.

Usłyszałam dźwięk smsa. Był od Ryana. ,,Gdzie jesteś?''Rozejrzałam się szybko dookoła. Tedder stał odwrócony do mnie plecami. Odpisałam ,,spójrz za siebie''. Widziałam jak patrzy w ekran swojego IPhone'a i po chwili odwraca się w moją stronę. Pomachałam do niego. Sama nie wiem czemu, ale zawsze jak go widzę mam ochotę się uśmiechać. Ma on na mnie jakiś taki dziwny wpływ. Gdy wreszcie mnie dostrzegł pewnie rusza w moim kierunku.

-Witaj! - krzyknęłam.

-Hej! Hej! - powiedział siadając koło mnie

-Pani zamówienie. - odezwał się kelner przynoszący mi latte. - Panu też coś podać?

-Pyta czy coś chcesz?- powiedziałam do Ryana, który kompletnie nic nie zrozumiał i jakoś tak dziwnie patrzył na tego chłopaka. 

-No, thank you. - posłał mu jeden z tych jego uśmieszków.

Zmieszany młodzieniec odszedł od nas bez słowa. Nie dziwię mu się. Ja też nie wiedziała bym co mam w tej sytuacji rzec. Sądząc po jego zachowaniu to są jego pierwsze dni w pracy. Wiem jak to jest. Sama też kiedyś pracowałam jako kelnerka. Co zabawne u konkurencji na przeciwko.

Upiłam łyk kawy wpatrując się oczy Teddera. Nie mogę dokładnie powiedzieć jaki one mają kolor. W każdym świetle wyglądają inaczej. Teraz mają odcień zbliżony do błękitu przechodzącego w zieleń. Jednakże ciężko jest mi to określić. W milczeniu piłam swoją kawę. Cały czas czułam na sobie przeszywający wzrok Ryana.

-To co idziemy? - zapytałam gdy skończyłam mój napój.

-Jasne chodźmy. - odpowiedział, a ja poszłam zapłacić za kawę i po chwili ruszyliśmy razem ulicami Krakowa.

-Gdzie dokładnie jest to spotkanie, bo na wejściówkach nie ma żadnych informacji na ten temat?

-Niedaleko - powiedział łapiąc mnie za rękę. Poczułam się dziwnie. Ja tak nie mogę - pomyślałam i wyrwałam dłoń z jego objęć udając, że jest mi potrzebna od odpięcia zamka w torebce. Następnie pośpiesznie schowałam ręce do kieszeni w jansach, aby unikając kolejnej tego typu sytuacji.

Szliśmy jakąś opuszczoną uliczką. Nie zachęcała ona swoim wyglądem. Można powiedzieć, że wręcz straszyła. Nagle poczułam jak Tedder chwyta moje nadgarstki i wyjmuje mi dłonie z kieszeni. Popycha mnie lekko do tyłu tak, że opieram się teraz plecami o mur. Nadal trzymając moje ręce podchodzi do mnie. Jest strasznie blisko. Za blisko. Włącza mi się w głowie czerwona lampka. Chcę uciec, jednak on ma za dużo siły. Nie dam rady mu się wyrwać. Zaczynam panikować.

-Co ty robisz!? Zostaw mnie! Puść! - staram się go odepchnąć

-Spokojnie, nic ci się nie stanie. - szepcze i przykłada swoje usta do moich. Udało mi się jednak szybko odwrócić głowę. 

-Pomocy! -krzyczę - Ratunku!

-Oj, Jane jesteś taka słodka gdy się boisz, ale naprawdę nie masz czego.- szepcze mi do ucha, a następnie znów mnie całuje. Zamykam oczy. Zawszę tak robię, gdy naprawdę się boję. Nie pomaga to w niczym, ale chociaż nie widzę napastnika. Nagle czuję, że coś, a raczej ktoś odciąga go ode mnie. Patrzę przed siebie i widzę sylwetki dwóch mężczyzn w jednym z nich rozpoznaje Zacha. Drugi to Brian, tak pamiętam go, ale nie wiedziałam, że on tez tutaj przyjechał. Nie mogłam jednak o tym myśleć. Czułam jak cała się trzęsę i nie mogę tego powstrzymać. Opadam na ziemię. Siedzę oparta o mur.

-Nic ci nie jest? - pyta Brian. Pochylając się nade mną.

-Nie, wszystko okay. - odpowiadam

-Cała się trzęsiesz. - stwierdza, a ja nie mogę temu zaprzeczyć.

-Stary, a ty znowu to robisz!? - usłyszałam bardzo zdenerwowany głos Zacha

-A co zabronisz mi! -powiedział Tedder i odepchnął przyjaciela.

-Uspokój się!

-Nie będziesz mi mówił co mam robić, a czego nie! - wykrzyczał mu prosto w twarz i ruszył przed siebie.

-I tak po prostu ją zostawisz? Może byś tak przeprosił. - wtrącił się Brian, bez większych nadziei na jakąkolwiek reakcje.

Ryan odwrócił głowę, spojrzał na mnie i rzekł:

-Jane, jeszcze się spotkamy, a wtedy dokończę co zacząłem.

Po tych słowach odszedł. Patrzyłam jak się oddala. Czy on mi właśnie groził? Co zaczął? Boję się o tym myśleć.

-Jane, wszystko okay? - zapytał Zach. Ja nie mogłam jednak wydusić z siebie ani słowa. po chwili obraz zaczął mi się rozmazywać. I prawdopodobnie zemdlałam.

***

Obudziłam się, ale nie chciałam jednak otwierać oczu. Usłyszałam czyjeś ściszone głosy.

-Stary, tak mi przykro. - powiedział Drew.

-Taa mnie też. - powiedział Brent głaszcząc mnie po głowie. - Dlaczego ją to spotkało? Ona chciała tylko zobaczyć idoli, a ten, eh... to tak wykorzystał.

Postanowiłam otworzyć oczy. Nie mogłam już wytrzymać wyrzutów sumienia.

-Jak się czujesz? - zapytał Kutzle, gdy tylko zobaczył, że się przebudziłam.

-Przepraszam. - wyjąkałam, a po moim policzku spłynęła łza.

-Oh... Jane. naprawdę nie masz za co. - powiedział siadając koło mnie i obejmując mnie. Wtuliłam się w jego umięśnione ramie. Tylko przy nim czułam się bezpieczna.

-Gdzie jest...? - zawahałam się

-U siebie w pokoju. Prowadzi rozmowę z Eddiem i Zachem, ale wątpię w to, że to coś zmieni.

-Oh... - naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć - Przepraszam - wyjąkałam po chwili.

Brent uśmiechnął się.

-Naprawdę nie masz za co. To ja powinienem cie przeprosić, że cię nie ostrzegłem.

-To samo zrobił twojej byłej narzeczonej? - zapytałam, po czym pożałowałam tego. Nie powinnam o to pytać. No, nic już nie poradzę... już zapytałam.

-Nie do końca. Znaczy.. też podszedł ją podobnie ja ciebie, Tylko różnica tkwi  w tym, że ona nie wzywała pomocy. Z własnej chęci mu się poddała. - westchnął - Co on takiego w sobie ma, czego brakuje mi?  

-Nie wiem, ale wiem tyle, że ona jak i ja nie jesteśmy ciebie warte - odpowiedziałam zgodnie z moimi myślami.

-Ty jesteś. - powiedział i lekko mnie pocałował. Odwzajemniłam ten gest. 

-To ja już pójdę - usłyszałam głos Drew. Nie odpowiedzieliśmy. Gdy zamknął za sobą drzwi Kutzle pocałował mnie czule. oderwał swoje usta od moich i wyszeptał:

-Kocham Cię, Jane.

-Ja też cię kocham - odparłam wtulając swoją twarz w jego szyję.

/Przepraszam, że na ten rozdział musieliście tyle czekać. Następny postaram się dodać szybciej. Oczywiście czekam na komentarze. :)/ 

Stop&Stare (Zatrzymaj się i spójrz) ,,OneRepublic fanfiction"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz