Cala sala do porzygu była ozdobiona różowymi i czerwonymi ozdobami.
Kou z każdą chwilą jaką spędzał w tym miejscu ogarniała coraz większa bezradność. Nie mógł uwierzyć w fakt, że był takim idiotą zgadzając się wziąć udział w tym... czymś. Mógł mieć wolne popołudnie, pograć na konsoli, poczytać coś albo szukać nowych pęknięć na suficie. Doprawdy, wszystko byłoby ciekawsze niż obserwowanie chichoczących dziewczyn, przytulających się par, które tylko udawały, że pomagają rozwieszać dekoracje (tu nawet Akane dał się zwieść i już dawno przestał odhaczać z listy rzeczy do zrobienia, zamiast tego siedząc na scenie wraz z Aoi, jedząc z pojemnika truskawki przyniesione przez dziewczynę), czy patrzenie, jak Nene biega po całej sali, starając się uciec od Amane, który gonił ją z pędzlem w dłoni.
Kou odwrócił wzrok, skupiając się ponownie na wieszanych serpentynach. Wszystko byłoby lepsze od patrzenia na tamtą dwójkę.
Kiedy jednak słyszał pisk Yashiro, kiedy brunetowi udało się ją zapędzić w róg sali, i jak śmiała się, bo chłodna farba łaskotała ją po twarzy, kiedy nawet nie widząc jej potrafił sobie wyobrazić jej szeroki uśmiech... choć jego serce ściskało się z bólu, nie potrafił się nie uśmiechnąć. Skoro Nene była szczęśliwa, on także był.
Różowowłosy chłopak także był tego popołudnia na sali. Jego twarz znów wyrażała znudzenie, może nawet i irytację, kiedy przechadzał się wśród uczniów, robiąc zdjęcia. Pewnie robił je dla gazetki szkolnej, Kou nie widział innego powodu, dla którego nieznajomy mógł cierpieć z własnej woli jak on w tym miejscu. Chyba że przyszedł pomóc Sakurze, która również była w komitecie organizacyjnym. Ciekawe czy się przyjaźnili. Pewnie tak, skoro widział na własne oczy, jak dziewczyna wręcza mu walentynkowy... oh. No tak. Mógł wpaść na to wcześniej. Dobrze, że jednak wtedy do nich nie podszedł, zepsułby tylko moment.
Widocznie wszyscy wokół byli w sobie zakochani. A przynajmniej zamierzali za kilka dni wyznać swoje uczucia, jeśli już tego nie zrobili. W porządku. Najwyraźniej, to nie był jeszcze jego czas na znalezienie odwzajemnionej miłości.
- Kou, podejdź tu na chwilę!
Blondyn z westchnieniem ulgi odłożył trzymany materiał. I tak tylko udawał, że go przywiesza. Rozejrzał się po sali, ze zdziwieniem dostrzegając kilka metrów dalej Mei Shijimę, która kurczowo trzymała się drabinki, stojąc na chwiejnej drabinie. Pomachała w jego stronę niezręcznie, zaraz jednak patrząc na niego z paniką, tracąc niemal równowagę. Podbiegł do niej, chwytając oburącz drabinę, by ją ustabilizować.
Chłopak od aparatu również podbiegł by pomóc dziewczynie, przez co ich spojrzenia spotkały się pierwszy raz ze sobą.
Kou musiał przyznać, że chłopak z bliska wyglądał dość osobliwie. Miał bardzo dziewczęcy typ urody, i gdyby się nie przypatrzył, z pewnością by go obraził, nazywając właśnie w ten sposób. Miał na szczęście trochę instynktu samozachowawczego, dzięki czemu ugryzł się w język. Chłopak nie wyglądał dość przyjaźnie jak w pierwszej chwili założył, wydawało się, że trzyma wszystko i wszystkich na dystans, a kiedy nadepnie mu się na odcisk, to wybuchnie. Jego zirytowana mina mówiła zresztą sama za siebie.
- Czego się gapisz?
Kou zamrugał zdzwiony, czując jednocześnie, jak po policzkach powoli wkrada mu się rumieniec zażenowania. Drugi chłopak natomiast zmrużył mało przyjaźnie oczy, dając mu jasny komunikat odnośnie tego, że nie ma ochoty nawet oddychać tym samym powietrzem co Kou. Cudownie.
- Huh?
Nieznajomy przewrócił oczami.
- Czego się gapisz, pytam. Jak masz coś do powiedzenia to to zrób, oszczędź sobie tej durnej tajemniczości.
CZYTASZ
I can't falling in love with you | mitsukou, kounene
FanfictionWise men say Only fools rush in But I can't help falling in love with you