Dzisiejszego dnia, siedząc przy najzwyklejszym, prostokątnym, oraz lekko brudnym od smogu otaczającego stary budynek, chłopak popijał zieloną herbatę. Zapytajcie, co dziwnego było w siedzeniu na bardzo zniszczonym fotelu, popijając gorący napój i przyglądając się sytuacji na dworze?
Nic nie było dziwnego w tej sytuacji. Zwykły dzień, zwykłego nastolatka ze swoimi problemami, które są niczym dla problemów, państwa, świata czy wszechświata. Może nie powinienem porównywać sytuacji świata z sytuacją paronastolatka i powinienem usunąć tą wstawkę, ale co to za problem? Ot. co, takie niewielkie porównanie.
Wracając do chłopaka, spędzającego czas przy oknie, powinienem powiedzieć o zdarzeniach na zewnątrz, poza murami jego bezpiecznego lokum. Za oknem młodzieniec widział okropną pogodę. Delikatny deszczyk, ogrom szarych chmur, pozbawione koloru niebo. Znajdował się całkiem wysoko sytuacji na dole, która nie wyglądała na najprzyjemniejszą. Chłopak myślał sobie, że bardzo dobrze, że nie znajdował w polu widzenia ludzi, którzy niżej prowadzili bardzo nieprzyjemny konflikt. Dwójka mężczyzn, wygjadajacych na pożądanych oraz majętnych,rzucało w siebie obelgami, a obok nich dzieci stały i czekały, wyglądające na najbardziej poszkodowane w tym momencie. Stały na deszczu, patrząc na swoich wykłócających się ojców, przeniknięte do suchej nitki, niszczone przez społeczeństwo w którym się znajdowali.
Ludzie są okropni.
Nastolatek nie mogąc wytrzymać tej sytuacji, wstał od okna bardzo gwałtownie, na chwilę tracąc równowagę, lecz nie spowodowało to nic specjalnego.
Ruszył w stronę kuchni, mijając dwa pokoje, nie zwracając uwagi na bardzo głośne odgłosy wydające się z tych pomieszczeń. Przechodził przez korytarz zjaskrawhmi ścianami, przyozdobione najróżniejszymi pstrokatymi ozdobami, kolorowymi obrazkami, czy innymi tego typu ozdóbkami.
Wszedł do kuchni i nie zobaczył tam żywej duszy. Kto by się spodziewał, jak wszyscy z tego domu są teraz przed telewizorami?
Odłożył kubek po herbacie do srebrnej zmywarki, po czym wycofał się z pokoju, szybko przedostając się do korytarza, po drodze chwytając czarny, za duży płaszcz. Założył szybko swoje kolorowe buty przed wyjściem, nie starając się o zawiązanie białych sznurówek.
Chwycił za klamkę, starając się nie spowodować okropnego dźwięku skrzypienia drzwi. Drugą ręką odblokował spusty, jak zawsze o tym zapominając. Otworzył drzwi, wychodząc na klatkę schodową. "Oh, wreszczie względna cisza"~ pomyślał ciemnowłosy bohater. Zaczął pośpiesznie schodzić z podniszczonych schodów, mając nadzieję na szybkie spotkanie z ważną ostatnimi czasy dla niego osobą.Wychodząc z budynku, poczuł się w jakiś sposób wolny, nieograniczony żadnymi zasadami, czy innymi hierarchiamii w jego domu.
Szedł przez ulicę, nie zwracając na nikogo uwagi, na niczyje szczęście, nieszczęście czy inne tego typu rzeczy. Szedł przed siebie, od czasu do czasu zaglądając na telefon w jego kieszeni, aby upewnić się, że nie spóźni się na spotkanie.
Rozglądał się również po mieście, widząc przyozdobione kamieniczki, różnymi ozdobieniami, złotymi, białymi, niektóre już poszarzałe przez ich brak konserwacji. Niektóre budynki były przyozdobione bluszczem, dodając przy tym im lekkiego uroku, patrzył na przejeżdżające obok chodnika z szarego bruku, po betonowej ulicy samochody różnych marek, kolorów czy innych takich rzeczy.
Miasto było piękne, ale tylko od zewnątrz, cała reszta była brudna i zepsuta.
Gdy dotarł do niewielkiej, uroczej kawiarenki, znajdującej się w samym centrum miasta, obok dużego, okrągłego placu, na którego centrum stała fontanna.
Kolejny raz przyjrzał się kawiarence, którą widywał ostatnio tak często. Była lekko wysunięta do przodu, od reszty budynków, częściowo zaszklona. Nad wejściem wisiał szyld z napisem "Kawiarnia Dąbka i Sosenki" (bardzo kreatywna nazwa swoją drogą). Przed dosyć sporymi okiennicami stały donice z fiołkami. Wchodząc do lokalu, można usłyszeć było charakterystyczny odgłos dzwoneczka. W środku było przyjemnie według chłopaka, sporo drewnianych akcentów, jedna kanapa przy lewej ścianie w barwach białej i fioletowej, parę stołów, przy których stały pojedyńcze krzesła. Niewielkie, skromne pomieszczenie urzekło serce chłopaka, dlatego tak często się tutaj pojawiał, razem ze swoją przyjaciółką. Zauważył, że dziewczyny o długich, ciemnych włosach nie było jeszcze w kawiarence, więc postanowił usiąść przy jednym ze stolików i na nią poczekać.
Czekał tak maksymalnie pięć minut stukając palcami w stolik, aż przyszła do niego jego najwspanialsza przyjaciółka. Wstał wtedy szybko, rzucając jej się w ramiona i mówiąc;
- Cześć staruszku!