Rozdział 2 - Nieporozumienie

4.8K 166 14
                                    

~Dylan~

Co mnie kurwa podkusiło, żeby w trakcie akcji z inną powiedzieć JEJ imię?! Wybrałem Camilę na szybki numerek, bo akurat była pod ręką i stanowiła całkowite przeciwieństwo Honey. Honey, która od paru lat zatruwa mi życie, a raczej noce, bo kurwa za każdym razem, gdy zamknę oczy to widzą te jej brązowe niewinne oczy i usta, które...Cholera muszę przestać! Myślałem, że mam to pod kontrolą! Zawsze wybieram dziewczyny stanowiące jej całkowite przeciwieństwo, by się nie zapomnieć, ale dzisiaj coś się w tym moim chorym umyśle pojebało i gdy Camile robiła mi laskę zapędziłem się i wyszeptałem imię Hayley. Żebym jeszcze powiedział Honey to może bym jakoś z tego wybrnął, ale to? To była już jakaś pieprzona katastrofa! Chwilę później zaczęła się awantura stulecia. Nie sądziłem, że można się tak drzeć! Momentami myślałem, że się zapowietrzy, ale nie! No, ale czego innego się można spodziewać po lasce, która ciągnie jak odkurzacz? Przysięgam po paru minutach jej darcia odleciałem i odniechciało mi się zabaw z tą jedzą. Coś tam się darła o jej uczuciach, ale litości od początku wiedziała na jaki układ się pisze. Stałe związki nie są dla mnie, o czym ją na wstępie poinformowałem. Domyślam się, że chodziło tutaj raczej o honor, no ale litości jaki honor skoro laska przeleciała już ponad połowę drużyny? O jej łóżkowych wyczynach krążą już legendy nie tylko po szatni, ale i po całej szkole. Byłem od dłuższego czasu tak pogrążony w myślach, że zdążyła się zorientować, że jej nie słucham i rzuciła we mnie tym co akurat znalazła na stole. Jednak zmysł sportowca okazał się przydatny, bo w porę zrobiłem unik i kubek roztrzaskał się na ścianie.

- Uspokoisz się wreszcie, czy mam Ci kurwa pomóc?! – wstałem wkurwiony.

- Jesteś żałosny! Od kiedy się podkochujesz w tej małej szmacie? – nie sądziłem, że moja złość może jeszcze bardziej poszybować w górę. Zacisnąłem dłonie w pięści próbując się pohamować, gdyby nie była kobietą to bym jej przyłożył. Chyba wyczuła, że się zapędziła, bo wkurzona chwyciła swoją torebkę.

- Jesteś żałosny, szkoda mojego czasu na Ciebie. – powiedziała i szarpnęła za klamkę od drzwi. Szkoda, że nie stwierdziła tego jakieś 40 minut temu, bo od tego jej darcia mi już uszy spuchły. Nareszcie nastanie błoga cisza! Udało mi się pomyśleć tylko tyle, gdy usłyszałem z salonu...

- Co tutaj robisz mała zdziro? Śledzisz nas? Kto Cię tutaj w ogóle wpuścił? – do kogo ona gada przecież jesteśmy sami w domu? Wyjrzałem z pokoju i słowo daję zacząłem widzieć na czerwono, gdy zobaczyłem jak Camila szarpie przerażoną Hayley.

- Coś Ty kurwa do niej powiedziała? – Ruszyłem w ich stronę by je rozdzielić. – Wypierdalaj z mojego domu! Nikt się nie będzie do niej tak odzywał!- Camila zrobiła zadowoloną z siebie minę, a ja poczułem się jakbym dostał pięścią w brzuch. Przecież ta suka chyba jej nie powie...

- Lepiej się wpuścić do domu niż puścić, nieprawdaż? – na szczęście to nie Camila się teraz odezwała, tylko mój ojciec i w dodatku trafił w punkt. Zaraz, zaraz! Co tutaj jest grane?

- Tata? – przecież miał być w delegacji.

- Niespodzianka! – zawołał podchodząc do mnie – Niezła szopka, aż szkoda że mamy kwiecień. W grudniu byłoby bardziej nastrojowo.

- Co Ty tutaj robisz? – zapytałem zszokowany. – Co oboje tutaj robicie? – jak długo tutaj stali i ile słyszeli z tej awantury?

- Z tego co wiem to jest mój dom i to ja jestem tutaj od zadawania pytań. – nie mogłem nie przewrócić na ten tekst oczami.

- Odprowadzę Honey do domu, a po powrocie strzelisz mi gadkę odpowiedzialnego rodzica, zgoda? – tata popatrzył na mnie groźnie, ale wiedziałem, że i tak mu to na rękę, bo będzie miał czas na wymyślenie ciekawej rodzicielskiej pogadanki. Popatrzyłem na czerwoną jak burak Honey, chyba nic nie słyszała prawda? – Poczekaj chwilę, założę coś na siebie i Cię odprowadzę do domu. – chwyciłem szybko jakiś T- shirt, minąłem wpatrzonego we mnie ojca i chwilę później szliśmy powoli w stronę jej domu. Cały czas jednak próbowałem sobie przypomnieć co dokładnie wykrzykiwała Camila i czy jest szansa, że Hayley ją słyszała?

- Będzie na Ciebie bardzo krzyczał? – zapytała odrywając mnie od moich rozmyślań.

- Co? Nie, nie będzie zapewniam Cię. Nie musisz się martwić.

- Jesteś pewien? Nie chcę żebyś miał kłopoty. – powiedziała i przygryzła wargę, a mi momentalnie spodnie wydały się lekko za ciasne...

- To nie Ty jesteś przyczyną moich kłopotów, więc nie musisz się o mnie martwić. – to nie do końca była prawda, ona jest przyczyną moich problemów, ale nie tych o których ona w tym momencie myśli... - Nie przejmuj się Camilą, zadbam o to żeby Cię więcej nie obrażała. – a najlepiej żeby się do niej w ogóle nie odzywała.

- Nie jestem ze szkła. Sama umiem się przed nią obronić. – na szczęście póki jestem obok nie musi zgrywać twardzielki, bo za cholerę nie pozwolę, żeby ktoś ją skrzywdził, a zwłaszcza z mojej winy. Po chwili dotarło do mnie, że nadal nie otrzymałem odpowiedzi na kluczowe pytanie.

- A po co przyszłaś do mnie do domu? – zapytałem.

- Przyniosłam Ci swoje notatki z algebry. Słyszałam, że musisz poprawić ostatni sprawdzian, żeby móc grać, a wiem jak Ci na tym zależy, więc postanowiłam Ci pomóc. – czy ona może być jeszcze bardziej idealna i szczera? Szczerzę w to wątpię...

- Dziękuje, jesteś urocza. – powiedziałem, a ona skrzywiła się jakbym ją zmusił do przełknięcia cytryny, co ja takiego niby powiedziałem?

~~~~~~~~~

Dostałam weny, więc stwierdziłam, że dodam dzisiaj jeszcze jeden rozdział. 😉 Dziękuję za polubienia i komentarze pod poprzednim rozdziałem, bo jako że jest to nowe opowiadanie to lekko stresuję się waszym odbiorem tej treści. 😅Pewnie zdążyliście już zauważyć, że to opowiadanie będzie trochę ostrzejsze od poprzedniego (głównie jeśli chodzi o język i przekleństwa) ... Mam nadzieję, że to Wam nie przeszkadza. Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego! ❤

Jak uciekłam z friendzone... [Premiera 03.04.23]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz