Jak rozwiązać krawat - R.1

275 8 15
                                    

UWAGA: Rozdział zawiera graficzną erotykę.

.

.

.

W żyłach Albusa Pottera płynie ogień, lew, drapieżnik.
A czy w żyłach Krukona kryje się orzeł?

.

.

.

Wszystko zaczęło się na lekcjach. Historia magii – taka długa, napakowana datami, szalonymi czarodziejami zawierającymi kolejne śmieszne pakty, łaknącymi uwagi czarownicami jarającymi się stosem płomieni, goblinami próbującymi przechytrzyć ludzkość.

Taka nudna.

Siedzieli razem w jednej ławce. Scorpius Malfoy był pilnym uczniem. Skupionym. Sumiennym.

Ale nawet najbardziej sumienny Krukon nie był ponad instynktami.

Tymi samymi instynktami, które w tym momencie buzowały pobudzeniem w ciele Albusa. Podającymi mu bardzo namacalne scenariusze, którymi mógłby urozmaicić sobie oczekiwanie na zbawienny dzwonek.

Ciekawe czy pilny Scorpius Malfoy miałby coś przeciwko gdyby...

Jego dłoń spłynęła po jego własnym brzuchu. Między jego nogi.

Powoli lecz nieubłaganie.

Rozszerzył kolana.

Prawie dotknął jednym uda blondyna.

Ujął swojego członka przez spodnie.

Zabawa się zaczęła.

Wobec subtelnych lecz charakterystycznych ruchów jego ramienia...

czujne oko Malfoya było bezbronne.

Albus uśmiechnął się pod nosem, widząc, jak wzrok blondyna spłynął ku jego kroczu. Na krótki moment.

Subtelnie lecz nieomylnie

zainteresowany.

Albus bawił się guzikiem rozporka. Palcował go bezmyślnie.

pum

Drugi guzik w jego palcach

wkrótce opuścił swoją dziurkę.

Oddech Malfoya wezbrał w tempie jak na zawołanie.

Odruch Pawłowa?

Udając, że dalej robi notatki, Albus wysunął ostatni guzik z dziurki.

Mleczna skóra przystojnego Krukona w okularach pokryła się różem.

Jego smukłe palce zaciskały się nerwowo na końcówce

pióra, które sunęło w niecierpliwych liniach...

Wzdychając w teatralnej uldze, Albus pomasował swojego penisa. Był już taki twardy, napierał na materiał jego bokserek.

Stercząc spomiędzy jego ud bezwstydnie.

Scorpius przełknął ślinę.

Albus śledził ruch jego jabłka Adama.

Obrzucił wzrokiem jego krocze.

O tak, chłopaku... Twardniej dla mnie...

Z bijącym sercem, Albus wyjął swoje twarde prącie z bokserek. Chłodne powietrze sali lekcyjnej muskało jego żołędź podniecająco.

Zgarnął kciukiem pierwsze krople soczków ze swojej szparki i zaczął trzeć wędzidełko.

Miarowym tempem. Niezbyt szybko, niezbyt wolno.

W sam raz, by dolewać kolejne krople słodkiego napięcia pulsującego w jego penisie.

Odsunął się z krzesłem o parę cali do tyłu, pozwalając swojej erekcji stanąć sztywno. Jego rozebrany z napletka żołędź opierał się o bok blatu ich ławki.

Zostawi tu swoje soczki...

Zerknął na Malfoya.

Który przestał zapisywać monotonny wykład profesora Binnsa. Zamiast tego, na jego kawałku pergaminu falowały bezmyślne linie układające się w wizualny poemat o frustracji.

Albus przygryzł uśmiech.

Odciągnął napletek.

Malfoy przygryzł dolną wargę.

Westchnął. Głęboko. Przeciągle. Powoli.

Czyżby ta tama już ledwo trzymała?

Albus ujął swój napletek w trzy palce i zaczął pocierać końcówkę swojego twardego, pulsującego prącia.

Szybciej.

Mocniej.

Ukradkiem.

Szybciej.

Mocniej.

Obrzucił wzrokiem klasę.

Szybciej.

Malfoy zdawał się łapać oddech razem z nim.

Tak...

Mocniej...

Ukradkiem pochłaniając Malfoya – jego twarz, jego oddech, jego wybrzuszenie (kurwa, jego penis, jak on wygląda?) – Albus poczuł słodkie fajerwerki w członku–

— Mh — ledwo przytrzymał dźwięk w swoim gardle; zacisnął oczy, gdy jego prącie eksplodowało gorącą przyjemnością niczym wulkan pełen lawy.

Przykrył drugą dłonią swój żołędź, by przyjąć w nią swój wytrysk, gdy jego biodra pchnęły niekontrolowanie do przodu, ocierając jego spazmującego członka o bok ławki.

Malfoy wypuścił drżący oddech.

Próbując dalej notować.

Biorąc kilka głębokich, spokojnych oddechów, odrobinę zakręcony po nieoczekiwanie mocnym orgazmie, Albus sięgnął po swoją różdżkę, by pozbyć się swojego nasienia.

Nie mogąc powstrzymać ciekawości, czy Malfoy chciałby spróbować jego soczków.

Ale już zniknęły.

bim

bim

bim

bim

Tak jak okazja, by zrobić z tego coś więcej.

Do czasu.

.

.

.

Ludzie wydają się lubić multirozdziałówki. Ja w sumie też. Tyle że nie umiem w fabułę. Ale umiem w smuty. Oto więc multirozdziałówka z seksami jako wątkiem głównym. XD Podobnie jak "Zalotne zawiłości" (które, btw, jak najbardziej zamierzam dokończyć (został jeden rozdział), po prostu napisałem dwa różne zakończenia/epilogi/zwij-jak-chcesz, i nie mogę się zdecydować, który wybrać).

Na razie daję tytuł całego opowiadania jako tytuły rozdziałów, ale może wpadnę na tytuły dla poszczególnych rozdziałów – wtedy zmienię tytuły adekwatnie.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz