Liv
Od świat minęło trochę czasu, a ja właśnie szykuje sobie kreacje na wyjście z dziewczynami do ogrodu. Tak wiem, że to nic takiego, ale chyba nie wyjdę w piżamie co nie? Tymbardziej, że teraz moja piżama składa się z samej bluzki Noa, a on gdy tylko wchodzi do pokoju gdzie zazwyczaj jestem ja to mnie całuje i maca co z jednej strony jest mega fajne, a z drugiej nie. Dlaczego? Otóż jestem już prawktycznie w końcowym etapie 2 miesiąca ciąży przez co miewam humorki, ale także czuje dużo większe zmęczenie. Jasmin jest praktycznie cały czas z ojcem, bo jej matka nie ma siły by się ruszyć z miejsca. Jak byłam z nią w ciąży to wyrabiałem na dużych obrotach, a teraz to ciężko mi wstać z łóżka... Uroki bycia w ciąży z bliźniakami. Ubrałam się tak;
(Pamiętajcie o tym, że ma duży brzuszek)
Spódnica jest na tyle rozciągliwa, że na spokojnie miesiąc się w niej mój olbrzymi brzuch. Maznęłam rzęsy maskarą i usta lekkim błyszczykiem ochronnym. Co jak co, ale nie będę się malować. Mam to w głębokim poważaniu. Ja mam się męczyć i kto mi będzie to zamazywał? Noa? Podziękuję. Bardzo go kocham, ale gdy ostatni raz próbował mi zmazać makijaż to prawie nalazł mi płynu do demakijażu do oka, więc chyba podziękuję wiecie?
Włosy lekko rozczesalam i ledwo co zakładając balerinki wyszłam powoli z pokoju. Gorzej było po schodach. Nie widzieć swoich stóp to jedno, a nie wiedzieć gdzie się na je postawić to drugie... Dobra... Jeden schodek... Jedna noga i chop...Durga noga... Drugi schodek... Jedna noga...i druga noga... Dobra mamy dwa schodki, a przede mną jeszcze z 30 schodów....
Usiadłam w połowie na nich i zmęczona wpatrywałam się w resztę schodów, gdy usłyszałam kroki...
-Iskierko? Co ty tu robisz?- spytał Noa, a ja odwróciłam się w drugą stronę, czyli te jego
- a wiesz... Tak sobie chilluje na schodach. Taki piękny widok mam na resztę tych przeklętych schodów- powiedziałam sarkastycznym głosem
- okej, czyli rozumiem, że mam sobie iść?- powiedział rozbawiony, a mi się zachciało płakać. Przecież jak on pójdzie to ja tu umrę ja tych schodach
- Nie proszę! Te schody mnie zabiją jak odejdziesz! One się nigdy nie skończą! Chcą mnie do końca dobić! Noszę dwójkę dzieci pod sercem i ledwo zakładam buty, a one jeszcze nie chcą mi się skończyć. Nie widzę swoich stóp, a co dopiero gdzie mam je stawiać. - powiedziałam niemal płacząc, a on się zaśmiał. No normalnie się ze mnie śmiał. Zrobiłam obrażoną mine i powoli wstałam i zamierzałam zejść sama na dół tych cholernych schodów, lecz coś mnie podniosło. Tak to był Noa. Gdy postawił mnie w końcu na ziemi wpadły tu dziewczyny z wkurzonymi minami
-Dlaczego do jasnej Anielki spóźniłaś się ponad godzinę?!- krzyknęła Ava
-to nie moja wina, że wyszłam za piętnaście- powiedziałam niemal płacząc
-aż tyle siedziałaś na tych schodach?- zaśmiał się Noa, a gdy dziewczyny ogarnęły oco chodzi też zaczęły się śmiać. Obrażona wyszłam na dwór wlekąc się jak ślimak. Doszłam do altanki oplecionej różami i usiadłam na ławce, gdy wszystkie dziewczyny się dosiadły
-no i jak tam maluchy?- spytała Emma
-Jak dają spać i schodzić po schodach to cudownie- powiedziałam, a one zachichotały
-A kiedy rodzisz?- spytała Sophie, a ja poczułam jak coś mi się mokro robi między nogami... Spojrzałam i zobaczyłam, że wygląda to tak jakbym się posikała, ale ja wiem, że to jej to.
•Wilczku altana czarnych róż! Teraz!•
-ummm.. teraz?- bardziej spytałam niż powiedziałam, a one zaczęły panikować bardziej niż ja
- Dobra ja zostanę z nią. Sophie idź załatw wózek golfowy byśmy mogły szybko w miarę przewieźć ją stąd do domu. Emma pojedź po doktora Liv. Szybko!- krzyknęła i obie pobiegły, a ja zostałam z Ava. Swoją drogą mój oddech co raz bardziej przyspieszał. Zastanawia mnie co się stało, że tak nagle i szybko chcą wyjść przecież powinno być tak, że mam kilka godzin skurczy czy coś...
-Ava boli mnie...- jęknełam, gdy poczuła skurcz
-mam nadzieję, że mnie tak nie będzie boleć za 3 czy tam 4 miesiace- powiedziała, a ja wytrzeszczylam oczy
-jesteś w ciąży?!
-No tak jakby?
- tak jakby?
- no dobra jestem!- powiedziała rozweselona, a wtedy do altanki wbiegł Noa, który od razu mnie przytulił.
-Nasze dzieci to mają wyczucie czasu- powiedział i mnie przytulił. Ava się uśmiechnęła do nas i trzymając mnie za drugą rękę pomogła mi wstać razem z Noa. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu przedłużać i spróbujemy iść już w tamtą stronę. Oczywiście Noa na początku był przeciwny, ale każdy wie jaki dar przekonywania ma kobieta, która niemal rodzi. Niemal co chwilę zatrzymywaliśmy się tylko po to, żebym ja mogła chwilę oddechnąć przez skurcz. W końcu podjechała do nas Sophie wózkiem golfowym. Ava usiadła z przodu obok Sophie, a mnie Noa położył na siedzeniach z tyłu, a sam klęczał obok mnie. Gdy dojechaliśmy do domu w naszej sypialni, która swoją drogą była przygotowana tak, żeby niczego nie zabrudzić był już lekarz z Emmą. Wszyscy wyszli i zostaliśmy w piątke. Ja, Noah, lekarz i nasze dzieci.
Po porodzie
Mamy ślicznego syna i piękna córeczkę. Pierwszy urodził się syn, a druga córka. Szczerze powiedziawszy oboje są bardzo, Lw to bardzo spokojnymi dziećmi, a bynajmniej narazie.
- Jak je nazwiemy?- spytał Noa
-Kogo chcesz nazwać?- spytałam, a on się uśmiechnął
-dziewczynke
-a, więc mów- powiedziałam z uśmiechem
-Rose, dlatego, że chciała wyjść w altance róży
-a, więc chłopczyk to będzie Blake, bo jest bardzo podobne do słowa czarny, a prawie urodziłam w altance czarnych róży
.555
Jeszcze dwa i koniec!!
CZYTASZ
•°•You're mine°•° ZAKOŃCZONA
Hombres LoboHistoria opisuje dziewczynę, która przeprowadza się na Karaiby, by poznać nowe zakątki świata. Jednak dziewczyna ma problem. Nie jest zwykłym człowiekiem. Przy chociażby najmniejszej kropli wody ma 30 sekund, żeby się ukryć, skoczyć do oceanu, bądź...