🌾
Za siedmioma kanadyjskimi lasami, rzekami i górami na wschodzie kraju znajduje się malownicze królestwo Toonvalnee położone nad Morzem Tęsknoty na rozciągających się we wszystkich kierunkach świata nizinach bogatych w żyzne ziemie. Od wielu pokoleń na tronie zasiada ta sama rodzina królewska, której historia sięga parę stuleci wstecz. Dzięki temu poddanym nigdy niczego nie brakuje, a wszystkie konflikty zawsze zostają szybko rozwiązywane w polubowny sposób. Korona przechodzi z ojca na syna w dniu osiemnastych urodzin dziedzica od parunastu stuleci wstecz, sięgając historią do początków osiemnastego wieku, kiedy to Kanada zyskała niezależność i uwolniła się od brytyjskiej korony, stając się wolnym kontynentem z własnymi królestwami. Mimo iż historia, którą chcę wam opowiedzieć, rozgrywała się w ostatnim trzydziestoleciu dwudziestego wieku, ta cudowna tradycja od początków uchodziła i nadal uchodzi za świętą, a kolejny młodzieniec na pewno z niecierpliwością czeka na swoją kolej, by zasiąść na królewskim tronie.
Królestwo nie istniałoby bez wiernych poddanych. Toonvalnee w trakcie naszej historii zamieszkiwało około dwóch do trzech tysięcy ludzi — dawniej było ich zdecydowanie mniej — którzy każdego dnia dziękowali siłom nadprzyrodzonym za oddanie władzy w ręce tak szanowanych i sprawiedliwych możnych. Zdolni, młodzi, wykwalifikowani i doświadczeni mieszkańcy dni spędzali w głównej mierze na pracy w jedynej firmie, która produkowała ekskluzywną biżuterię, a która z każdym rokiem się rozrastała, przynosząc coraz więcej zysków dla królestwa oraz większą ilość miejsc pracy dla ciągle rozrastającego się społeczeństwa. Ci mniej biegli w sprawach nowej technologii produkcyjnej spędzali dnie na pracy w polu, hodując kukurydzę, pszenicę oraz pasternak, ziemniaki i marchew, które później oddawali do zamku w ramach podatku, a reszta zostawała sprzedawana, dając rolnikom zarobek. Ramię w ramię z uprawami szła hodowla zwierząt — trzoda chlewna, bydło, drób, owce, konie i wiele innych — z której także korzystał zamek i poddani na dużo różnych sposobów.
Wolne letnie wieczory ciężko pracujący ludzie spędzają na odpoczynku na swoich tarasach czy ławeczkach ustawionych przed domami, delektując się smakiem schłodzonej lemoniady i lodów. Wszystkim odpowiada rządzenie aktualnego rodu. Wszystkie pary królewskie — włączając tę panującą — przynajmniej trzy razy w roku objeżdżają swój kraj, aby sprawdzić stan poddanych i ich potrzeby. Od zawsze pomagają tam, gdzie mogą i wprowadzają w życie takie przepisy, które mają pozwolić mieszkańcom na poprawę jakości, jednocześnie zachowując stały stan majątkowy Toonvalnee. Społeczeństwo od zawsze było spokojne, a spokojni ludzie oznaczali małą głowę króla i brak problemów. Żadnych rebelii, buntów, sprzeciwów i domagania się obalenia władzy. Istna sielanka.
W domu położonym przy granicy królestwa pewien mężczyzna siedział w bujanym krześle, trzymając w dłoni wysłużoną już książkę o archeologii. W drugiej dłoni tlił się papieros, a na stoliku obok stała karafka z najlepszym alkoholem, jaki znalazł w swoich zapasach. Przygotowywał się na kolejną ekspedycję, która mogłaby przynieść mu tyle bogactwa, że w końcu byłby w stanie wyprowadzić się i zapewnić swojej córce lepsze życie. Oczywiście pod warunkiem, iż wszystko poszłoby zgodnie z planem. Wtedy zapewniłby bezpieczeństwo dla jedynej córeczki oraz swojej drugiej żony i jej dwóch córek. Nie mogli narzekać na brak pieniędzy, należeli raczej do bogatszej części społeczeństwa Toonvalnee, ale dodatkowe finanse zawsze były mile widziane — na nieprzewidziane wydatki, coraz to odważniejsze zachcianki młodych dam czy chęć podróżowania za granicę, do egzotycznych krajów. Archeolog musiał porządnie poczytać o obszarze, który mieli przekopać, aby być przygotowanym na każdą ewentualność. Nic nie mogło go zaskoczyć.