┋1.┋

660 29 0
                                    

Spieszyłem się, ponieważ za kilka minut miały rozpocząć się testy, a ja przegapiłem mój pierwszy budzik. Przeglądałem przy okazji dobrze znane mi parametry konstrukcji łącznie z jej najsłabszymi punktami, których realne sprawowanie się zamierzałem dzisiaj sprawdzić, żeby nie tracić jeszcze więcej czasu. Wtedy nagle ktoś z przechodzących ludzi, uderzył mnie w bark przez co tablet wypadł mi z rąk. Podniosłem szybko urządzenie i po wstępnym obejrzeniu okazało się, że na szczęście ekran nie pękł.

— Przepraszam — wyraził sprawca zamieszania, również spoglądając na mój przedmiot z przerażeniem — nie chciałem.

— Patrz jak łazisz, dzieciaku — prychnąłem tylko i poszedłem dalej, bo na zaczynanie z nim rozmowy i tak nie miałem czasu.

A chętnie powiedziałbym mu swoje! Przecież gdyby zmiany nie zapisałyby mi się na bieżąco to musiałbym zaczynać od początku, a na to czasu nie miałem ani ja, ani nikt z reszty naszej grupy inżynierów pracujących przy kolejce.

Dotarłem, kiedy już wszyscy czekali, ale dopiero gdy zająłem swoje miejsce, wypuszczono pierwszą serię. Na początku był to pusty wagonik, a później z obciążeniem. Wyniki przychodziły mi praktycznie natychmiastowo, więc prościej było ocenić miejsca wymagające ponownej próby naprężeń czy badań materiału. W zasadzie to nigdy nie lubiłem tej części. Była męcząca i monotonna lub czasem stresująca jeśli coś szło nie według planu. A o obawie przed zawaleniem się torów podczas wykonywania testów na moich pierwszych projektach chyba nie musiałem wspominać. Preferowałem rysowanie i sprawdzanie wytrzymałości w odpowiednich programach oraz dopilnowanie, żeby powstawały na czas. Obserwowanie jak parki rozrywki zostają stopniowo uzupełniane o moje projekty sprawiało mi największą przyjemność.

— Czy po przerwie możemy puścić pierwszą grupę testerów, panie Min? — zwrócił się do mnie jakiś mężczyzna, więc po błyskawicznym prześledzeniu wykresów sił oraz sprężystości materiału przytaknąłem.

Niby wiedziałem, że wszystko powinno się zgadzać - każda komputerowa symulacja kończyła się sukcesem, a znajomość wytrzymałości materiałów, które już niejednokrotnie stosowałem zapewniała mnie o powodzeniu to jednak nie odpuszczałem prób w rzeczywistości przed ochotnikami. Nie chciałem nieumyślnie spowodować czyiś uszczerbek na zdrowiu lub pozbawić życia, mimo że takie osoby doskonale zdawały sobie sprawę z możliwości niedopilnowania czegoś i ostatecznie - niskiej, ale wciąż - szansy na nieszczęście.

Moje konstrukcje cechowały się tym, że lubiłem bawić się przeciążeniem. Maksymalna prędkość na zakrętach, co teoretycznie powinno być nie do pomyślenia i siła dośrodkowa przy pętlach, potrafiły wspaniale zadziałać na ludzki błędnik, a na tym mi zależało. To miały być ekstremalne przejażdżki. Tym razem wielokrotnie na trasie zastosowałem przechylenie wagonika na jedną ze stron torów, co dość realnie sugerowało wykolejenie, więc właściwie to nie mogłem się doczekać aż ludzie poczują te emocje.

Skończyłem pić kawę, a pierwsza grupka przebrana już w odpowiednie stroje i kaski, które w razie najgorszego miały za zadanie chociaż częściowo ich ochronić, wsiadała do kolejki.

Byłem z siebie na prawdę dumny i już chciałem usłyszeć pierwsze pozytywne opinie, ale pomimo upływu kilku minut - nie ruszyli. Byłem trochę zdziwiony, ponieważ zazwyczaj szło szybciej. Odłożyłem tablet i rozejrzałem się po całej przestrzeni, szukając źródła problemu.

EngineerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz