46

1.5K 68 2
                                    

Już się zaczęło....
Hogwart stoi gotowy na przyjście Voldemorta. A ja?
Ja chcę tylko pomścić moją słodką Elizabeth. Jaki byłem głupi krzycząc na nią i obrażając się. Zachowałem się kompletnie jak gówniarz. Ale przyszła po mnie, mimo tego co jej powiedziałem. Ona i tak mnie uratowała...
Teraz czuję się jeszcze gorzej z samym sobą. Jak mogłem się tak zachować??!

-atak na wieżę astronomiczną!!! - krzyknął ktoś z oddali, nie myśląc dłużej od razu się tam skierowałem. Moją drogę przerwał jeden z śmierciożerców. Natychmiast zaczęliśmy walkę, z jego ust wychodziły tylko zaklęcia niewybaczalne. Jak tylko się da próbowałem ich unikać ale i też rzucić jakiś atak. W chwili nieuwagi gdy śmierciożerca dostał ode mnie zaklęciem obezwładniającym, niebieska wiązka  światła uderzyła w niego i spowodowała że rozmył się w powietrzu.

Dobra jeden z głowy. Za szybko się ucieszyłem bo za rogu wyłoniło się trzech jego kolegów.
-trzech na jednego?! - krzyknąłem po czym z nikąd pojawił się Arthur i wystrzelił w jednego z nich tak że poleciał wzdłuż korytarza. Co rusz po pokonaniu ich dochodzili nowi. Już ledwo co dawałem radę, rozcięta warga i złamana lewa ręka. Arthur nie wyglądał lepiej, koszulka w krwi i utykająca lewa noga.

Momentalnie usłyszeliśmy ogromny hałas. Wielka szarą chmura dymu wyszła z zakrętu. Na chwilę straciliśmy pole widzenia. Gdy dym opadł zobaczyliśmy biegnącą w naszym kierunku Molly. Była cała zapłakana a jej ręce były w krwi.
-Molly!! -krzyknął przerażony Arthur.
-do skrzydła szpitalnego- ledwo co wy jąkała i mocno w tuliła się w swojego małżonka.

Pobiegłem resztkami sił do skrzydła szpitalnego. O nie....
Wszędzie leżały ciała ledwo żywych i martwych czarodzieji. Nie było nawet wolnej przestrzeni na podłodze. Gdy spojrzałem w lewo wszystko się we mnie rozsypało. Lupin z Nimfadorą leżeli martwi trzymając się za ręce.
Szybko się przy nich znalazłem.
-Luniek..? Tonks? - wyszlochałem i mocno ścisnełem rękę przyjaciela. Jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy...
Przecież Tonks była w ciąży, oni mieli wziąć ślub a ja miałem być ich świadkiem. Czemu oni?!
-nie... Nie, proszę otwórz oczy.... Obiecywałeś że razem wygramy tę wojne- łzy leciały mi strumieniem. Moje serce rozpadło się na milion kawałków. Muszę już iść... Wytarłem nos o rękaw i ostatni raz przytuliłem Remusa.
-dobranoc Luniek- otarłem łzy i wyszłem z skrzydła szpitalnego.

Idąc korytarzem zobaczyłem istny koszmar. Cała wieża astronomiczna była w ruinach. Nagle usłyszałem głos Voldemorta.
-to już wasz koniec- odrazu skierowałem się do miejsca głosu. Wszyscy zebrali się na placu przed szkołą. Voldemort i jego świta śmiali się ohydnie. Uczniowie Hogwartu byli cali w popiole, a w ich oczach umarła już ostatnia kropla nadzieji. Nawet potężni czarodzieje wiedzieli że to koniec. Przegraliśmy...?

Stara miłość- Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz