~3~

186 8 0
                                    

Nadeszła pora obiadu. Jak nigdy się nie spóźniłam, weszłam wręcz jako pierwsza do jadalni. Usiadłam na moim miejscu i czekałam aż domownicy i goście zejdą na obiad. Po 3 minutach w jadalni siedzieli prawie wszyscy, prawie gdyż brakowało tylko Dylana. - On się zawsze spóźnia- powiedziała do nas Wiktoria. - Identycznie jak nasza An, tyle że dziś pojawiła się jako pierwsza- odpowiedział mój tata. Zgromiłam go wzrokiem. Po 3 może 4 minutach do jadalni wszedł Dylan. Jak na złość musiał on zając ostatnie wolne miejsce naprzeciw  mnie. Mama dała znać służbie aby wnieśli jedzenie. Gdy do jadalni wkroczyła Marta rodzina Millerów wspólnie przywitała się z nią. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem lecz ta odpowiedziała mi wzrokiem, że później mi to wyjaśni. Gdy wszystkie potrawy znalazły się na stole zabraliśmy się za jedzenie. Wszyscy jedli się i śmiali tylko ja i Dylan nie włączaliśmy się do rozmowy. W pewnym momencie zauważyłam, że Dylan co chwile się na mnie patrzy. Postanowiłam puścić to niezauważone. Gdy obiad dobiegł końca postanowiłam udać się do swojego pokoju lecz mama zatrzymała mnie mówiąc, abym oprowadziła Dylana po naszej posiadłości. Zła na pomysł mojej mamy uśmiechnęłam się i przytaknęłam jej. Postanowiłam jednak nie chodzić na pieszo z  nim po naszej posiadłości, gdyż zajęłoby nam to 3 dni postanowiłam urządzić małą przejażdżkę. – Umiesz jeździć konno ?- zapytałam naszego gościa. – Ależ oczywiście An. Gdy skończyłem 4 lata rodzice postanowili mnie zapisać na jazdę konną.   Zastanawiałam się po co on mi to mówi, ale dla pozorów udałam zdziwienie i prowadziłam go w stronę stajni. Wskazałam Dylanowi konia, którego może osiodłać, a sama zabrałam się za osiodłanie mojej klaczy. O dziwo poszło to Dylanowi  o wiele sprawniej niż się spodziewałam.

Postanowiłam, że udamy się na przejażdżkę po lesie. Gdy tak jechaliśmy panowała między nami cisza, było słychać stukot koni, szum lasu oraz śpiew ptaków. Po jakiś 10 minutach Dylan postanowił się jednak odezwać. – Czym się interesujesz ?. – Słucham ?- spytałam się zdziwiona pytaniem- Czym się interesujesz ? Jakie jest twoje hobby ?- spytał ponownie. Zastanowiłam się chwilę nad tym pytaniem. Czym się interesuję ? Jako dziewczyna pochodząca z bogatej rodziny niestety muszę interesować się wszystkim, malowaniem, tańcem, jazdą konną . Ale czym się tak naprawdę interesuję ? Nie mam pojęcia. – Myślę, że tak naprawdę wszystkim- odpowiedziałam po dłuższej chwili. – Ale czym tak naprawdę się interesujesz ? Czy jest jakieś twoje ulubione zajęcie, o którym nie wiedzą rodzice ?- pytał dalej. – Jest takie jedno. Ale nie mogę Ci powiedzieć bo się jeszcze wygadasz.  – Jak chcesz- powiedział tak jakby obojętnie. – A ty masz jakieś skryte marzenie ? O którym nie wiedzą rodzice ? Takie, które chcesz spełnić ale nie możesz bo rodzice powiedzieliby, że nie wypada ? I tu chyba trafiłam w jego czuły punkt. Spuścił wzrok na swoje ręce, ale po chwili podniósł go i uśmiechną się sam do siebie – Mam- odpowiedział – Chcę mieć własny zespół. A ty masz jakieś marzenie ?  Zastanowiłam się nad moim marzeniem. Ze wszystkich moich marzeń, które mam ułożone w mojej głowie szukałam najodpowiedniejszego. Takiego, przez które się nie zbłaźnię. – Mam. Chcę aby mój chłopak, jeżeli kiedykolwiek go znajdę zabrał mnie na pierwszą randkę do miejsca, które kocham. Ale nie powiem mu jakie miejsce kocham bo o to chodzi aby on sam się o nim dowiedział. I tak się chyba skończyła nasza rozmowa. Jechaliśmy tak w ciszy przez las. Zauważyłam, że zaczęło się ściemniać więc postanowiłam zawrócić. W pewnym momencie mój telefon dał o sobie znać. Wyciągnęłam go z kieszeni i na wyświetlaczu pokazał się napis TIMON. Timon to mój były przyjaciel, no może były chłopak. Zerwałam z nim kontakt gdy się dowiedziałam, że dzień po tym jak poprosił mnie abyśmy zostali parą przespał się z Beth. Za to go znienawidziłam. Od tamtej pory wydzwania do mnie co jakiś czas lecz ja postanowiłam, że nie będę odbierać od niego telefonów. Zauważyłam, że Dylan patrzył się na mnie gdy zastanawiałam się nad odebraniem telefonu. Odrzuciłam jednak połączenie i wróciłam do miejsca gdzie aktualnie się znajdowałam. – Wszystko w porządku? – zapytał Dylan. – Tak. A dlaczego pytasz ?  - Bo posmutniałaś gdy zobaczyłaś kto dzwoni. – Nic się nie stało. Wracajmy już- oznajmiłam ponaglając konia.

Nie miałam ochoty schodzić na kolację więc zaszyłam się w moim pokoju. Po pewnym czasie usłyszałam ciche stukanie do drzwi. Odpowiedziałam proszę, a w  pokoju pojawiła się Marta z jedzeniem na tacy. – Pomyślałam, że będziesz głodna więc przyniosłam Ci kolację. Sądząc po tobie obstawiam, że Timon dziś dzwonił.   Marta znała mnie jak nikt inny. – Dziękuję. Tak. Mam do Ciebie pytanie. – Słucham cię An. – Skąd znasz Millerów ?  Marta po chwili powiedziała zdecydowanym głosem – Moja przyjaciółka u nich pracuje, a znają mnie gdyż czasami jeżdżę ją odwiedzić.  Nie miałam już więcej pytań do Marty. Wstała i powiedziała, że gdy skończę to mam dać jej znać to wróci po tace. – Nie trzeba. Sama odniosę- odpowiedziałam. Marta kiwnęła głową i wyszła. Po jakiejś godzinie gdy się przemogłam i zjadłam kolację przyniesioną mi przez Martę szybko odniosłam tacę, wzięłam prysznic i poszłam spać.

To nie tak mój koszmarze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz