Słońce już dawno zniknęło za horyzontem, a jego ciepłe promienie pozostały jedynie wspomnieniem. Opuszkami palców dotknęła swojego ramienia, które jeszcze godzinę wcześniej było rozgrzane letnim powietrzem. Usłyszała, jak burczy jej w brzuchu i nerwowo rozejrzała się po pomieszczeniu. Miarowe oddechy śpiących w pomieszczeniu dziewcząt utwierdziły ją w przekonaniu, że ten donośny dźwięk nikogo nie obudził. Obrzuciła spojrzeniem swoje towarzyszki, ich zmęczone lecz spokojne twarze i włosy rozsypane na poduszkach – uśmiechnęła się. Chłonęła ten widok jeszcze przez chwilę, próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Brzuch ścisnął bolesny skurcz, ale nic nie mogła na to poradzić. Dwanaście punktów to za mało na kolację – nawet jeśli ta miała być ostatnią.Odrzuciła na bok kołdrę i bosymi stopami dotknęła chłodnej posadzki. Poczuła zimno i uśmiechnęła się do siebie.
Uwielbiała czuć cokolwiek.
Niemalże na palcach przemierzała pokój zanurzony w ciemności, robiąc wszystko, aby nie zbudzić swoich sióstr. Przechodząc obok każdej z nich czuła szczęście. Wszechświat postanowił je oszczędzić, pozwolił, aby dorosły, aby uczyły się czym jest miłość, nienawiść, szaleństwo...
Co z tego, że nie mogła doświadczyć tego wraz z nimi.
Gdy tylko podeszła do drzwi one otworzyły się bezszelestnie, zalewając pomieszczenie przydymionym, bladoniebieskim światłem. Opuściła swój pokój, obejrzała się po raz ostatni i ruszyła długim korytarzem w kierunku, w którym nie powinna podążać. Przez chwilę nawet miała ochotę wrócić, napisać im chociaż kartkę z pożegnaniem – nie chciała jednak, aby była skropiona łzami.
Pałac pogrążony był we śnie. On jednak nie spał.
Strażnik z karabinem przewieszonym przez ramię, wpatrywał się w kłęby dymu unoszące się na placu, czekając i spodziewając się najgorszego. W pewnym sensie bała się do niego podejść. Nie powinna na niego patrzeć, a co dopiero z nim rozmawiać, ale wielokrotnie podczas lekcji czy prac w ogrodzie ich spojrzenia się spotykały.
Nikt nie powinien rozmawiać z Marmurowym Strażnikiem.
Stanęła za jego plecami i Bóg jej świadkiem jak bardzo bała się otworzyć usta.
— Powinnaś odpoczywać — usłyszała jego niski, nieludzki głos i przełknęła ślinę.
— To moja ostatnia noc — odparła i stanęła z nim ramię w ramię.
— Chyba mogę zrobić z nią co chcę?
Nic nie odpowiedział, ale mogłaby przysiąc, że na jego kamiennej twarzy dostrzegła przelotny uśmiech.
— Będzie bolało? — zapytała, również wbijając wzrok w kłęby dymu tańczące na dziedzińcu.
— Nie. To przypomina zasypianie.
— Długo to trwa?
— Kilka minut — odparł, wciąż na nią nie patrząc — tyle, że będzie to trwać nieskończoność.
— Wolałabym być strażnikiem...
— To nie wygląda tak, jak mogłabyś się spodziewać — odparł, a jego głos odbił się echem od marmurowych ścian. Uśmiechnęła się i wzięła głęboki oddech. Próbowała zapamiętać smak powietrza, zapach ziemi, ciepło letniego dnia. Tak, to był jej własny wybór, ale czy mogłaby postąpić inaczej? Albo ona, albo siostry, które kochała nad życie.
— Jutro już mnie nie będzie.
— Będziesz — odparł i powoli odwrócił się w jej stronę. Miał puste spojrzenie, a jego marmurowe usta podczas mówienia poruszały się w przedziwny sposób. — W pewien sposób będziesz nieśmiertelna. Dasz życie tysiącom osób. Rozumiesz jakie to ważne?
— Oczywiście — odparła i powoli wyciągnęła dłoń przed siebie. Dotknęła kamiennego policzka i posłała Marmurowemu Strażnikowi uśmiech.
— Za każdym razem jak będziesz na mnie patrzył, wyobraź sobie, że jesteś wolny.Następnego ranka, gdy słońce było już wysoko, a kłęby dymu ukryły się ciemności, plac wypełnił się ludźmi. Każdy w milczeniu oddawał pokłon kamiennemu posągowi, który jeszcze w nocy był pełen życia. Mieszkańcy w końcu wrócili do pałacu, ale on wciąż tam stał. Marmurowy Strażnik podszedł do rzeźby i wyciągnął kamienną dłoń, by dotknąć Jej policzka.U stóp posągu, który jeszcze wczoraj był tą dziewczyną o płomiennych włosach, zaczęły kiełkować rośliny.
Zaczęło się rodzić życie.
Życie za życie.
CZYTASZ
Marmur
General FictionZa każdym razem jak będziesz na mnie patrzył wyobraź sobie, że jesteś wolny.