~4~

130 5 0
                                    

Kładłam się z myślą, że chociaż tym razem koszmar odpuści lecz myliłam się. Obudziłam się w nocy z potwornym krzykiem. Wiem, że i tak nikt do mnie nie przyjdzie, gdyż wszyscy mają głęboki sen. W pewnej chwili do mojego pokoju bez pukana ktoś wparował i zapalił światło. Był to Dylan. Siedziałam na łóżku roztrzęsiona i wpatrywałam się w postać, która była coraz bliżej mnie. Dylan szybko usiadł na łóżku i zapytał – Co się dzieje ? Już spokojnie. Jestem tu ! – mówił z taką troską, że przestałam drzeć. – Nic… Mi… Nie… Jest… T-to… Tylko koszmar- odpowiedziałam drżącym jeszcze głosem. Dylan przytulił mnie i chciał wstać lecz złapałam go za rękę i powiedziałam – Zostań ze mną aż do momentu gdy nie zasnę. Zgodził się bez wahania, położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w jego tors. Zasnęłam, ale gdy rano się obudziłam jego już nie było. Wzięłam więc czyste ubrania i poszłam wziąć prysznic i uczesać się. Spojrzałam na zegarek, jest 8:00. Wiedziałam, że jestem spóźniona na śniadanie już jakieś 10 minut.  Schodziłam spokojnie po schodach i weszłam do jadalni. O dziwo nikogo już nie było. Postanowiłam więc udać się do kuchni. – Cześć Michaell !- powiedziałam, gdy zobaczyłam naszego kucharza. – Witam Cię Ana !- odpowiedział. – Nie wiesz gdzie się wszyscy podziali ?

  - Wybrali się do miasta aby rodzina Millerów mogła zwiedzić nasze miastko. Na śniadanie dziś są Pancake. Mogą być ?

 –Ależ oczywiście- usiadłam przy stole kuchennym i zaczęłam jeść śniadanie, które przygotował Michaell.

 Minęły jakieś 5 godzin, w czasie których potwornie się nudziłam, gdy moja rodzina wraz z gośćmi wróciła do domu na obiad. Zauważyłam jednak, że nie ma z nimi Dylana. Państwo Miller rozejrzeli się po holu i zadali pytanie – Nie ma z tobą Dylana ?- pokręciłam przecząco głową. Pani i Pani Miller pędem rzucili się na górę w stronę pokoju Dylana. Zamaszystym krokiem wkroczyli do niego. My wszyscy także szybkim krokiem udaliśmy się do jego pokoju. Gdy weszliśmy do pokoju moim oczom ukazał się widok, który mną wstrząsną. Dylan leżał na podłodze. Pani Miller wskazała Natanielowi aby podszedł do walizki i wyciągnął coś z niej. Nataniel rzucił się w stronę walizki, wyciągnął z niej małą czarną kosmetyczkę, a raczej piórnik, nie wiem co to, ważne co było w środku. Z tego małego piórniczka wyciągną małą buteleczkę i strzykawkę. Nabrał z niej małą ilość płynu i wstrzykną ją w rękę Dylana. Ten jakby ze snu otworzył oczy i się lekko uśmiechną. – Znowu ?- zapytał się rodziców, którzy klęczeli nad nim i tylko lekko pokiwali głową. Na ich twarzy zagościła ulga. Pan Miller pomógł mu podnieść się z ziemi i usiąść na łóżku. Nataniel poprosił abyśmy wszyscy wyszli, bo Dylan musi odpocząć. I tak cały dzień Dylan spędził w łóżku. Na mojej głowie spoczęło zadanie pilnowania maluchów: Felicji i Franciszka. Wybraliśmy się na spacer do lasu. Cały ten czas gdy oni beztrosko bawili się w altance, która znajdowała się w środku lasu, a  ja myślałam nad tym co się dziś stało Dylanowi. Z moich rozmyślań wyrwał mnie mały Franciszek. On usiadł po mojej lewej stronie, a Felicja po prawej. – Nie martw się An. On tak ma już zawsze- zaczęłam się zastanawiać skąd ten mały dzieciak może wiedzieć o czym ja myślę – To nic strasznego. On nie umrze. Mama mówi mi, że z nim to jak ze śpiącą królewną. Śpi, aż podadzą mu leki.   Wiedziałam jednak, że to coś poważniejszego. A jeżeli zostałby sam w  domu na miesiąc ? I straciłby przytomność ? Umarł by z głodu jeśli nikt by mu nie podał leków.   Zaczęło się ściemniać więc wraz z maluchami wróciłam do domu na kolację. Wszyscy usiedliśmy przy stole. Nie, nie wszyscy. Nie było z nami Dylana. Zapewne dalej odpoczywał. – Dylan ma tak od dziecka. Byliśmy z nim u wielu lekarzy lecz na to nie ma lekarstwa. Nie martwcie się, to nic poważnego- w jadalni rozległ się głos Wiktorii. Wszyscy spojrzeliśmy na nią – strata przytomności zdarza się u niego raz na jakieś 2 miesiące.   Po zakończonej kolacji udałam się do mojego pokoju, lecz gdy byłam pod moimi drzwiami i chciałam złapać za klamkę, odwróciłam się i zapukałam do pokoju Dylana. Usłyszałam ciche ,,PROSZĘ” więc weszłam. Dylan siedział na łóżku i coś czytał. Widząc mnie odłożył książkę i poprawił się na łóżku. – Chciałam się zapytać czy wszystko w porządku.

  – Ależ  tak. Nie musisz się o mnie martwić.

  – Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś chory ?

  -Bo nie pytałaś.

   – Ale mogłeś mnie uprzedzić.

  – Wybacz. Myślałem, że następna strata przytomności będzie w następnym miesiącu.

   – Przepraszam- powiedziałam ze skruchą.  – Ależ nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina- odpowiedział.  – Ale mogłam rano zajrzeć do twojego pokoju.  – Ale i tak nie wiedziałabyś co masz zrobić.

  – W sumie racja. Co czytasz ?  Dylan spojrzał na książkę, a następnie na mnie i powiedział - ,,Romeo i Julia”.

  – Oooo. Świetna książka. Opowiada o nieszczęśliwej miłości dwojga ludzi, którzy z przyczyn rodzinnych nie mogą się normalnie kochać, wziąć ślubu i założyć rodziny- mówiłam tak, gdy zauważyłam ziewanie u Dylana – Jesteś zmęczony więc już pójdę – powiedziałam.  – Nie idź- powiedział to tak stanowczo, że spojrzałam na niego poważnym wzrokiem – Tak miło się nam rozmawia.   – Niestety  musisz odpoczywać. Dobranoc,  Dylan.

  – Dobranoc Ana. Mam nadzieję, że dziś w nocy nie będziesz krzyczeć. Na serio się wtedy przestraszyłem- powiedział to takim poważnym tonem, że aż zrobiło mi się smutno – Przepraszam. Ja mam tak już od paru lat.

 – Ale co takiego ? 

 - Każdej nocy śni mi się ten sam koszmar. Każdej nocy budzę się z krzykiem. A teraz już muszę iść. Dobranoc.   Nie zdążył mi nawet odpowiedzieć bo jak torpeda wyszłam z jego pokoju i udałam się do swojego. Z rozpędu rzuciłam się na łóżko i poczułam jak ogarnia mnie senność. 

To nie tak mój koszmarze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz