~21~

1K 27 0
                                    

-Jack, jak się…? - spytał Liam
-Wszystko dobrze, gdzie Cora. - zerwał się z miejsca i syknął z bólu.
W tym samym momencie do pokoju weszła szatynka.
-Tutaj jestem, nie denerwuj się i leż spokojnie.
Blondyn odetchnął głęboko i oparł się o poduszki.
-Przepraszam…
-Nie, to ja przepraszam, to moja wina, że tamten idiota cię postrzelił… - szepnęła kobieta.
-Przestańcie, to nie wasza wina. Prędzej czy później to by nastąpiło. - powiedział nagle Adrien.
-Co ty tutaj robisz?! - znów poderwał się z miejsca i chciał sięgnąć po broń.
-Jack, spokojnie, to on uratował Corę. - powiedział Liam i zabrał broń.
Blondyn zastanowił się chwilę.
-Dziękuję. - szepnął i znów spojrzał na dziewczynę. - Czy on ci coś zrobił?
-Nie, nie przejmuj się tym, nic mi nie zrobił. Nie zdążył.
-Miałem cię pilnować…
-Spokojnie. - szepnął kruczowłosy. -Broniłeś jej tak długo jak mogłeś, tylko dlaczego on cię nie dobił? - spytał podejrzliwie Adrien.
-Cora go ubłagała, nie wiem jakim cudem.
-Dziwne, ale trudno było go zrozumieć.
-A kto to jest? - spytał nagle blondyn patrząc na Bruca.
-To nowy ochroniarz Cory.
Blondyn ewidentnie posmutniał.
-Rozumiem, że to jakiś rodzaj zwolnienia, albo wypowiedzenia. - szepnął i oparł się o poduszki.
-Nie, nawet tak nie myśl. - szepnął kruczowłosy. - To tylko na jakiś czas, zanim nie wydobrzejesz. A twojego wypowiedzenia bym nie przyjął nawet od samego diabła. - uśmiechnął się.
-Dzięki.-powiedział blondyn.
-Zaczekam, aż wydobrzejesz. - powiedziała kobieta.
Zapadła chwila ciszy.
-Jack… Phil…
-Co z nim? - spytał pewnie blondyn.
-Evan go… zabił…
-Wiedziałem, że prędzej czy później tak to się skończy. - odetchnął.
- Evan przejął władzę w jego mafii. - dodał Adrien.
Blondyn powoli podniósł się do siadu i chciał wstać.
-Leż spokojnie, rana jest jeszcze świeża. - szepnął Max.
-Jak mam leżeć bezczynnie, kiedy tamten idiota rozpieprza interes mojego brata i grozi przyjacielowi.
-Nic z tym nie zrobisz. Wyzwał mnie na pojedynek za dwa tygodnie…
-Nie pojedziesz. - warknął. - Zapewniam cię, że przy pierwszej okazji strzeli ci w plecy.
-Tak, wiem…
-No dobrze, koniec tego. Musisz odpocząć. - powiedział nagle Max. - Liam, wyjdźcie, starczy na dzisiaj.
-Dobrze.
Wszyscy opuścili pokój. Był wieczór, więc Skierowali się do swoich pokoi.
-Adrien, zostań tutaj. Nie wyjeżdżaj, będę spokojniejszy. - szepnął kruczowłosy.
-Dobrze.
Liam i Cora weszli do swojej sypialni. Kobieta znów poczuła mdłości. Wbiegła do łazienki i zwymiotowała.
-Coro, wszystko w porządku? - spytał chłopak z troską, gdy wyszła.
-Tak, w porządku.
-Może się czymś zatrułaś? Powiem kucharzowi, żeby zmienił…
-Nie Liam, chodzi chyba o coś innego…
-Żartujesz? - spytał z powagą.
-Nie.
Na twarz chłopaka wkradł się szeroki uśmiech. Złapał dziewczynę i wziął ją na ręce.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. - szepnął i pocałował ją w czoło. - Teraz trzeba na ciebie uważać jeszcze bardziej. - uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Liam daj spokój. To nie choroba.
Delikatnie położył ją na łóżku i położył się obok.
-Myślałaś już nad imieniem?
-Jeszcze się nie zastanawiałam… może razem coś wybierzemy?
-Jeśli to dziewczynka, to niech będzie Susan.
-Bardzo ładnie, a jeśli chłopiec to Leo.
-Podoba mi się.
-Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i szepnęła:
-Ja ciebie też. Tylko obiecaj mi, że nie zgodzisz się na ten pojedynek.
-Nie mogę… wiesz o tym… - uśmiechnął zniknął jak mgła.
-Jeśli zginiesz… - w jej oczach stanęły łzy.
-Nie bój się, nic mi nie będzie. - szepnął kruczowłosy i objął ją. Jednak w jego głowie kłębiły się czarne myśli.
Gdy kobieta zasnęła podszedł do biurka i napisał list.
-Mam nadzieję, że nie będziesz musiała go czytać. - powiedział i włożył go do szuflady, którą zamknął na klucz.
)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
W środku nocy zadzwonił telefon.
Szatyn niechętnie podniósł słuchawkę.
-Co jest?!
-Liam chyba coś podejrzewał… Adrien nie wyszedł z domu. Nie możemy zrealizować planu…
-Mądrze z jego strony. Wracajcie do bazy wymyślimy coś innego… Albo nie mam lepszy pomysł. Jedźcie pod dom Adriena i czekajcie na, aż jego kuzyn wyłoni się z domu.
-Tak jest szefie.
Evan odłożył telefon i włączył telewizor.
Po dwóch godzinach ktoś zapukał do drzwi.
-Wejść. - powiedział i wyłączył telewizor.
Do pokoju weszła dwóch osiłków. Drugi z nich ciągnął za sobą związanego niebieskowłosego.
-Mamy go szefie.
-Świetnie. - podszedł do niebieskowłosego i złapał go za podbródek.
-Wiesz kim jestem? - spytał.
Felix nie odpowiedział.
Evan zacisnął zęby i uderzył go w twarz.
-Pytam o coś!
-Wiem! - warknął niebieskowłosy i z nienawistne na niego spojrzał .
-Dobrze, chłopcy wyjdźcie, zostawcie go mnie….
Felix wzdrygnął się, gdy usłyszał za sobą trzaśnięcie.
Evan zaśmiał się szyderczo widząc to i znów do niego podszedł. Złapał go za kark i szepnął mu do ucha:
-Spokojnie, na razie nic prócz bicia ci nie grozi. W sumie to mam dla ciebie propozycję.
Niebieskowłosy spojrzał na niego podejrzliwie.
-Wejdziesz do domu Liama i zabijesz Corę. To proste… Wtedy wypuszczę ciebie i dam spokój twojemu kuzynowi.
-Wal się…
-Jak chcesz w takim razie posłużysz mi jako przynęta, ale do tego nie musisz być cały. - szepnął i zawołał swoich ludzi.
-Róbcie z nim co chcecie, tylko cicho, bo jeśli mnie obudzi, wy za to bekniecie.
-Tak jest szefie.
-Zaczekaj. - szepnął Felix.
-Czego chcesz? - spytał. - Moja oferta była czasowa.
-Chciałem tylko o coś zapytać…
-Pytaj.
-Czy to ty zabiłeś Phila?
-Nie to… - powiedział ze zdziwieniem.
-Nie tłumacz się… mój kuzyn zabił Faresa, zanim tam przyjechaliście. Nie było szans na to co opowiadałeś. - uśmiechnął się.
Dwaj mężczyźni spojrzeli na Evana pytająco.
-Zabierajcie go i nie słuchajcie tych bzdur. - zbliżył się do Felixa i szepnął mu do ucha:
-Będziesz cierpiał katusze, za to, co powiedziałeś… Zabierajcie go.
Mężczyźni zabrali niebieskowłosego i opuścili pokój.
Szli korytarzem. Felix mimo wszystko był z siebie zadowolony. Jednak czuł strach, nie wiedział co siedzi w głowach osiłków.
-To, co mówiłeś, to prawda? - spytał nagle jeden z mężczyzn.
Niebieskowłosy zdziwił się i spojrzał na niego.
-... Tak.
-Po co go o to pytasz, on chce się wywinąć…
-Nie, róbcie co chcecie, ale Evan naprawdę zabił Phila. Mój kuzyn sam wymierzył Faresowi kulkę między oczy.
Nie ma szans na to, żeby to Fares zabił waszego szefa…
-W sumie to ten idiota byłby do tego zdolny…
-Masz rację, naszych kumpli zabijał bez skrupułów, to i szefa by sprzątnął.
Weszli do jednego z pokoi.
-Co teraz z nim zrobić?
-Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę skończyć jak szef, albo nasi kumple.
-Ja też nie, ale z drugiej strony nie mam zamiaru spełniać zachcianek tego mordercy.
-To też prawda.
Felix stał pod ścianą i zastanawiał się co teraz mu zrobią, Wzdrygnął się, gdy jeden z nich złapał go za ramię i przygwoździł do ściany.
-Mam pomysł…
Niebieskooki zobaczył tylko pięść zbliżającą się do jego twarzy. Potem była tylko ciemność.

Mój bandytaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz