Biegłem ile sił w nogach, chociaż zaczynało brakować mi tchu. Moje nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Widząc ostatnią prostą i cel mojego biegu, przyspieszyłem. Dobiegłem przed czarnowłosym chłopakiem. Pomimo, iż byłem niższy od niego, wygrywałem z nim takie pojedynki nie jeden raz. Moje wygrane zawdzięczam mojej szybkości i dobremu refleksowi. Te rzeczy przeciągają szalę zwycięstwa na moją stronę. Zerknąłem na mojego rywala, leżąc plackiem na brudnej ziemi. Głęboko oddychał; schylony oparł swoje dłonie na kolanach. Widziałem doskonale kropelki potu na jego twarzy. Zerknął na mnie kątem oka.
Słońce było w najwyższym punkcie w tamtym momencie, mocno grzejąc. Treningi w takie dni były jednymi z gorszych, ale nie narzekałem, ponieważ mogłem grać. Zawiał lekki wiatr, poruszając czarną czupryną chłopaka.
- Znów wygrałeś. To daje dwadzieścia trzy do dwudziestu czterech.
- To już trzy wygrane pod rząd, Kageyama-kun. Chyba nie masz już szans na prześcignięcie mnie! Jestem od ciebie lepszy.
- W twoich snach. Zamiast tu gadać, poćwiczyłbyś odbieranie piłki. Z twoimi umiejętnościami przegramy. - odezwał się wzburzony. Wyprostował się i złapał za tył mojej koszulki, ciągnąc w górę. - Wstawaj.
- Zostaw! Jeszcze rozerwiesz mi koszulkę. - Podniosłem się, nim zdążył ją zniszczyć.
Otrzepałem się z kurzu, posyłając nienawistne spojrzenia w jego stronę. On niewzruszony podbijał sam piłkę w górę. Zaczęliśmy odbijać piłkę przed halą, czekając, aż ktoś ją nam otworzy. Byliśmy zmuszeni ćwiczyć na zewnątrz, jednak nie stanowiło to tak dużego problemu, ponieważ było gorąco. W lecie mogliśmy ćwiczyć praktycznie całymi dniami. Po chwili przyszedł Sugawara z radosnym wyrazem twarzy. Każdego dnia miał dobry humor, co wpływało też na innych. Zawsze wiedział jak sprawić uśmiech na twarzy drugiej osoby. Czasami sama jego obecność wystarczyła.
- Już ćwiczycie? Na pewno starczy wam energii na cały dzień treningu? - spytał szarowłosy, trzepiąc moje włosy.
Ugłaskałem moje rude włosy, robiąc naburmuszoną minę na kilka sekund.
- On musi ćwiczyć więcej. - Tobio wskazał mnie palcem.
- Ale powinien też trochę odpocząć. Nie przemęczajcie się tylko, dobra? Daichi będzie zły, jak będziecie wykończeni już przed treningiem. - powiedział, idąc otworzyć halę.
- Dobrze. - odpowiedział Tobio, odprowadzając go wzrokiem.
Wzdrygnąłem się na wspomnienie o naszym kapitanie, który mógłby być na nas zły. Zdążyliśmy się przekonać nie raz, że jest straszny, gdy jest wściekły. Po kliku minutach, gdy wszyscy już przyszli, rozpoczęliśmy trening. Na jego koniec wszyscy byli wymęczeni; wszyscy poza mną i Kageyamą.
- Oi, Kageyama, wystaw mi kilka piłek! - krzyknąłem do niego z drugiego końca sali, oczekując od niego piłki.
Chłopak wytarł mokrą od potu twarz w ręcznik i spojrzał na mnie beznamiętnie. Odrzucił na bok ręcznik i ruszył bliżej siatki. Podrzuciłem mu piłkę, on ją wystawił, a ja wbiłem ją w podłogę po drugiej stronie boiska.
- Nie siedźcie za długo! Wysprzątajcie salę i ją zamknijcie jak już skończycie. - powiedział Daichi wychodząc. Zostaliśmy sami.
Zbliżał się wieczór, więc niebo przybierało już kolor fioletu. Podszedłem do drzwi, spoglądając w niebo, jednocześnie widząc członków drużyny kierujących się do domu. Z oddali widziałem szarowłosego, który machał mi dłonią na pożegnanie. Odmachałem mu energicznie, podskakując w górę. Zauważyłem Nishinoyę, który także skoczył w górę machając obiema rękoma w górze. Szedł tyłem, nie widząc gdzie idzie, przez co potknął się i upadł. Usłyszałem śmiechy innych. Również się zaśmiałem mimowolnie.
- Hinata... - usłyszałem niepewny głos czarnowłosego za sobą.
Odwróciłem się, będąc zmieszanym. Nigdy nie słyszałem, żeby chłopak był w stanie wypowiedzieć jakiekolwiek słowa w takim tonie. Wyglądał nieco jak mały ptak, który boi się zaufać człowiekowi i zjeść nieco ziaren z jego dłoni.
Wpatrywał się w ziemię. Jego włosy zasłoniły jego twarz, więc byłem bardzo ciekawy tego, co mógłby powiedzieć. Nietrudno było stwierdzić, że coś go trapi. Tylko co?
- O co chodzi? - spytałem po chwili moich rozmyślań.
- Już nic. - powiedział twardo, odwracając się.
Usłyszałem jak pomrukuje coś pod nosem.
- Hm? Co mówiłeś? - podszedłem do niego, patrząc na niego z dołu.
- Wracajmy do ćwiczeń. - powiedział i zostawił mnie w tyle.
Jak gdyby nigdy nic, ćwiczyliśmy dalej.
- Kiedy zaczynamy obóz letni? - zapytał Tobio, gdy opuszczaliśmy salę. Zamknął ją na klucz, chowając go do kieszeni.
Stanąłem jak wryty. Jeszcze wczoraj pamiętałem!
- Myślałem, że będziesz pamiętać... - powiedziałem cicho i nieśmiało. Wiedziałem, że usłyszał mnie bez problemu. Spodziewałem się reprymendy od niego.
- Oi, głupi! Powinieneś pamiętać takie rzeczy. - Moje przewidywania stały się rzeczywistością.
- Ty też! - Wystawiłem oskarżająco palec w jego stronę. Chłopak twardo odrzucił moją rękę na bok i mnie minął. - E,ej... Jak masz zamiar się tego dowiedzieć? Co jeśli już jutro jedziemy? - Zacząłem się martwić.
- Użyj czasami tej pustej łepetyny! - odkrzyknął mi.
Pobiegłem szybko po mój rower, by go dogonić i wrócić razem do domu. Po krótkiej chwili szliśmy obok siebie ciemną uliczką, która była oświetlona latarniami. Nie odzywaliśmy się, szliśmy razem w ciszy. Nigdy nie rozmawialiśmy na inny temat niż siatkówka. Chciałbym dowiedzieć się o nim trochę. Właściwie to nie słyszałem, żeby chłopak widział cokolwiek innego poza siatkówką. Ten sport stoi dla niego najwyżej, jak i dla mnie. Bardzo liczę, żebym mógł grać w siatkówkę po zakończeniu szkoły razem z chłopakiem. Nim się spostrzegłem dotarliśmy do miejsca, gdzie się zawsze rozdzielamy. Pożegnaliśmy się tak, jak każdego dnia na rozdrożu. Mnie czekała jeszcze jazda rowerem pod górkę. W domu szybko zjadłem odgrzane resztki z obiadu i położyłem się na łóżku.
Chyba powinienem napisać do Sugawary i spytać o ten obóz. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Zacisnąłem oczy, licząc na pozytywną wiadomość. Z podekscytowania spakowałem się już kilka dni wcześniej, jednak wolałem dopracować naszą szybką przed obozem. Chciałbym zaskoczyć wszystkich, którzy tam będą.
Oby to nie było jutro. Oby to nie było jutro. Oby to nie było jutro. Oby to nie było jutro. - Ta myśl towarzyszyła mi, czekając na odpowiedź od chłopaka. Ścisnąłem mocniej urządzenie w dłoniach. Gdy usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości, podskoczyłem ze strachu. Szczęka opadła mi z wrażenia, gdy przeczytałem jej treść.
CZYTASZ
The Brightness of Sun // KAGEHINA
FanfictionPodczas obozu letniego w Tokio Kageyama wyznaje coś Hinacie. Właśnie wtedy Shoyo uświadamia sobie jego uczucia do czarnowłosego...