12.Nas-jak to pięknie brzmi

245 20 3
                                    

EMILY

Obudziłam się wczesnym rankiem. Zupełnie straciłam poczucie czasu, ponieważ jedyny tutaj zegar nie działał.

-Jest 6.45 - usłyszałam.

- Justin! Co ty tu robisz?

- Też się cieszę, że Cię widzę Emily. - odpowiedział sarkastycznie.

- Tak się bałam Justin.

- Spokojnie - odpowiedział.

- Teraz już nie samotna sala. - odrzekłam.

- Tak, teraz nasza wspólna sala. - uśmiechnął się tak, że rozpłynęłam się na kilkadziesiąt kawałeczków.

- Czemu jeszcze nie wyszedłeś? Przecież to tylko zasłabnięcie.

- Hmmm. To miało być tylko zasłabnięcie. Okazało się,że może to być coś poważniejszego.

-Poważniejszego?Co dokładnie?

- Nie wiadomo. Coś z moją drugą nogą. - zaśmiał się lekko.

- Co Cię tak śmieszy? - zapytałam oburzona.

- To, że w to wierzysz Emily. Powiedzieli,że jestem lekko odwodniony i muszę zostać kilka dni.

- Głupek! - krzyknęłam.

- Twój głupek.- odparł Justin

- Mój. - odrzekłam

- Jak się czujesz? - zapytałam

- Raczej dobrze, a Ty Emily?

- Raczej dobrze. - uśmiechnęłam się.

W tym momencie mama weszła do sali z jedzeniem dla nas.

nasnasnas jak to pięknie brzmi NAS

- No dzieciaki! - krzyknęła, przez co się wzdrygnęłam. - Czas cos zjeść-uśmiechnęła się.

- Yuupi! - wydałam z siebie okrzyk radości.

- Mam dla Was sałatki i mięso. Jedzenie szpitalne, bo zapomniałam wziąć swoje jedzenie z domu. Niestety. - mama uśmiechnęła się.

- Jakie dobre. - Justin powiedział sarkastycznie. - I jak pięknie wygląda! - patrzył się na jedzenie z obrzydzeniem.

- Taak,kucharki to tu mają świetne. -powiedziałam i roześmiałam się.

- Ja niestety muszę już iść, uhh.

- Tak wiem mamo, pogrzeb. - moje oczy zaszkliły się ale nie dałam za wygraną, nie mogłam się popłakać.

Justin spojrzał na mnie ze smutkiem :
- Wszystko będzie dobrze. -uśmiechnął się.

- To ja już ide, trzymajcie się. -powiedziała mama i wyszła z już nie samotnej sali.

- Jak się czujesz? - zapytałam.

Justin spojrzał na mnie niepewnie ale powiedział:

- Bardzo dobrze ,a Ty?

- Nie kłam Justin, mów co się dzieje.

- Jest wszystko okay, naprawdę. -
uśmiechnął się sztywno.

- Skoro tak mówisz. - bąkłam raczej do siebie i zaczęłam ponownie jeść.

I tak wiem,że jest coś nie tak,ale nie chciałam ciągnąć tematu.

- Dzisiaj będzie ciekawy dzień. - Justin popatrzył w okno.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. -odkrząknęłam i kontynuowałam - To jak,jaki film oglądamy?

- Hmmm, sama wybierz Emily. - Justin posłał mi zadzierczy uśmiech. - Tylko nie porno. - zaśmiał się.

- Juustin. - przekręciłam głowę i spojrzałam na niego i zamurowało mnie.

- O mój boże, Justin! Leci ci krew z nosa i jesteś strasznie blady! - Zaczęłam krzyczeć a chwilę później przyszły pielęgniarki i lekarz i wywieźli Justina z sali.

Zaczęłam myśleć. Skoro to tylko odwodnienie to czemu Justin byłby tutaj ze mną? Na salę, gdzie praktycznie nikt nie może wejść?
Z zamyśleń wyrwała mnie kobieta, która weszła na sale.

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się. - jestem mamą Justina.

Przeszłość powraca/J.B.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz