Przechadzaliśmy się wokół jakiegoś jeziora. Było już ciemno. Jedynie lampy i gwiazdy przyświetlały nam ścieżkę.
Berlin obejmował mnie lekko. Coś uderzyło mnie w plecy. Odwróciłam się momentalnie. Jakiś nastolatek wbiegł we mnie i teraz leżał na ziemi. Musiał być zapatrzony w telefon.- Uważaj! - rzekł Andrés nieprzyjemnym tonem. Przewróciłam oczami. Podałam dłoń do chłopca i pomogłam mu wstać.
- W porządku? - spytałam, ten skinął głową, wydukał ciche przepraszam i odszedł. - Mógłbyś być nieco milszy. - powiedziałam, gdy ponownie mnie objął.
- Moja uprzejmość jest zarezerwowana tylko i wyłącznie dla ciebie. - przybliżył mnie bliżej siebie.
- Tak się teraz zastanawiam....- zaczęłam, a ten spojrzał na mnie zaciekawiony. - Miałeś tyle żon, a nie zdecydowałeś się na dziecko. Dlaczego? - usiedliśmy na ławce.
- A nadawałbym się na ojca? - rzekł retorycznie i parsknął śmiechem. Oparłam swoją głowę o jego bark. - A co? Chciałabyś mieć... - przerwałam mu.
- Nie. - zaprzeczyłam szybko. Odsunęłam swą głowę, aby spojrzeć mu poważnie w oczy. - Nie chciałabym mieć dziecka. - wbiłam wzrok w widok przed nami. - Przez to co przeszłam, boję się, że nie potrafiłabym go pokochać.
- Rozumiem. - odparł. - Najwyżej przygarniemy Sergio i nim będziemy się zajmować. - zaśmiał się. Nie do końca rozumiałam.
- Sergio? - zmarszczyłam czoło. - Ahh, Profesor! - wydedukowałam i zaśmiałam się. - Wątpię, żeby potrzebował opieki.
- Może zrobimy mu kasting na żonę? - mówił. - Przestałby się wtrącać w niektóre sprawy, a zarazem pojąłby pewne kwestie.
- Nie chcę nic mówić kochanie, ale twój braciszek pojmuje więcej niż ty. - mężczyzna przewrócił oczami. - Jest ponad przeciętnie inteligenty.
- Inteligencja to nie wszystko. - pociągnął mnie za rękę i usadził na swoich kolanach. - Załóżmy sobie czysto hipotetyczną sytuację. Twój najdroższy musi wyjechać, ale ktoś musi się zająć jego kobietą. Tobą. Pada na Sergio, bo nikomu innemu nie powierzyłbym takiego priorytowego zadania.
- Tak i co? - czekałam na kontynuację i objęłam jego szyję.
- Nie miałby pojęcia jak zająć się taką pięknością. - świdrował mnie wzrokiem. Wzrokiem zatrzymał się nieco dłużej na moich piersiach. Jego dłonie delikatnie gładziły moje plecy.
- Czy ja wiem... - udawałam zamyśloną.
- Czemu go tak bronisz? - uniósł brew do góry. - Czyżbyś miała coś na sumieniu? Może mój braciszek udzielał ci jakiś korepetycji?
- Jeszcze nie. - zaśmiałam się. - Szczerze mówiąc sprawdziłabym, który z braci ma większe umiejętności w dogadzaniu kobiecie. - Andrés zaczął śmiać się w głos.
- Możesz być spokojna. - pocałował mnie namiętnie. - Jestem przekonany, że zarezerwowałaś tego lepszego.
- Cicha woda brzegi rwie. - westchnęłam. Mężczyzna przysunął mnie bliżej siebie.
- Clara... nie denerwuj mnie. - przewrócił oczami.
- Ty zacząłeś mówić o tej czysto hipotetycznej sytuacji. - cmoknęłam go w policzek.
- Ale czy chodziło mi zaraz o jakiś romans? - uniósł brew do góry. - On wcale nie potrafiłby się tobą zająć. Panikuje gdy zostaje z kobietą sam na sam.
- Chyba przesadzasz. - przymrużyłam oczy. - Poza tym... gdyby mój najdroższy chciał wyjechać, to wyjeżdżam razem z nim.
- A gdybym chciał odpocząć od ciebie? - kąciki jego ust drgnęły, mimo że próbował przybrać poważną minę.
CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfic>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...