Rozdział 3-Dzień 3

5K 243 4
                                    

Podszedłem do Rabastiana i przypomniałem sobie, że miałem zapytać go o dziwny znak na jego szyi.

- Ej, Rabastian?

- Tak, Harry?

- Umm... Skąd masz tą blizne na szyi?

Rabastian zamarł, zbladł i odwrócił wzrok.

- To... To mój znak więźnia.

- C-co!?

- Każdy więzień taki ma. Za każdym razem gdy zostajesz tu zamknięty, po paru dniach przychodzą strażnicy i ci go wypalają.

Poczułem jak robi mi się niedobrze. "Wypalają ci go na szyi". Rabastian kontynuował, a ja stałem tępo się na niego patrząc.

- Symbole przectawiają twój wyrok, a liczby numer więźnia. Niedługo powinieneś dostać swój znak. - Rabastian zamyślił się na chwilę. - Chyba, że nastąpi to dzisiaj.

Wziąłem kilka głębokich oddechów, czując, że zaczynam panikować. Kiedy udało mi się trochę uspokoić, podszedłem trochę porozmawiać z Bellą, aby nie myśleć o tym co może niedługo nastąpić. Patrząc na Bellę, zastanowiłem się, co ona, jej mąż, i szwagier zrobili by tutaj trafić, oraz ile już tutaj są. Kiedy miałem o to zapytać do rozmowy wtrącił się Rudolphus.

- Więc, co zrobił słynny Harry Potter, aby trafić do tego piekła.

- Ught... Coś związanegego z magią nieletnich i używaniem magii przy mugolach. Tak naprawdę to nie powiedzieli mi za dużo. A co zrobili Lestren'gowie, żeby tu trafić? - zapytałem.

Widziałem jak Rudolphus uśmiecha się drapieżne.

- Wraz z Bartym torturowaliśmy Alicję i Franka Longbottom, dopuki ci nie oszaleli.

Przełknąłem ślinę starając się nie pokazywać jak mocno ta deklaracją mną wstrząsnęła. Spojrzałem na Rabastiana, który unikał mojego wzroku, a następnie przyjrzałem się Bellatrix, której oczy błyszczały szaleństwem. Rudolphus za to... Rudolphus nadal się uśmiechał, wyglądając na bardzo dumnego z siebie.

Przez to wszytko nawet nie zauważyłem, że drzwi celi się otworzyły i ktoś wszedł do niej wszedł. Zorientowałem się dopiero, kiedy zostałem powalony na podłogę, a moją głowa została brutalnie odrucona na bok. Zacząłem się szarpać, ale bezskutecznie. Z mojego gardła wydobył się krzyk, gdy poczyłem ból na szyi. Oczy zaszły mi łzami, a ból nie mijał, wręcz przeciwnie, stawał sie jeszcze większy. Chwilę poźniej zostałem puszczony, ale nie miałem siły podnieść się z zimnej podłogi. Usłyszałem trzask drzwi oznajmiający, że strażnicy wyszli z naszej celi zostawiając mnie z poparzoną szyją.
Poczułem jak podnosi mnie silna para ramion i zasnąłem.

~~330

 



Wsadzony do celi ||Tomarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz