Przez kolejne dni chodziłam trochę przybita. Nikt nie wiedział dlaczego, jedynie Andrés i po części Sergio.
Dziś natomiast spędzaliśmy ostatni wieczór w tym domu. Jedliśmy właśnie ostatnią kolację. W zasadzie to ja tylko patrzyłam na jedzenie. Zapewne nic bym nie przełknęła.- Zjedz coś. - usłyszałam głos Berlina przy uchu. Przeniosłam wzrok na niego i pokręciłam głową. Patrzył na mnie z politowaniem. - Mam sam cię nakarmić?
- Niedobrze mi. - skrzywiłam się. - Nic nie przełknę.
- Chociaż wypij herbatę. - poprosił i podstawił mi kubek pod nos. Chwyciłam za gorący napój i zaczęłam go powoli sączyć.
- Jak się czujesz? Ostatnio chyba nie było u ciebie najlepiej? - Denver zaczął temat. - Co się stało?
- Jest już okej. - wzruszyłam ramionami. Berlin, który względnie rozmawiał z Helsim, podsłuchiwał nas. Był trochę zły, że tak szybko wybaczyłam chłopakowi. - Nie chcę o tym mówić. - wyszeptałam. Poczułam, jak Andrés kładzie swą dłoń na moim ramieniu, kojąco je gładząc.
- Ale jeśli... - zaczął chłopak. Przymrużyłam oczy. Nie chciałam wracać myślami do tego, co ostatnio się wydarzyło.
- Nie chce o tym mówić, nie rozumiesz? - Andrés wstawił się za mną. Zmieszany chłopak skinął głową i odwrócił się do Rio.
- Przejdziemy się? - kiwnęłam głową. Położyłam dłoń na torsie Andrésa i patrzyłam na niego prosząco. Mężczyzna uśmiechnął się lekko. Ujął moją dłoń. Narzucił na mnie koc, po czym wyszliśmy na taras. - Odkąd nie palę, dawno mnie tu nie było. - stwierdziłam i rozejrzałam się wokół siebie. - A teraz jesteśmy tu ostatni raz. - mężczyzna poprawił koc na moich ramionach. Dotknął mojego policzka. Wtuliłam się w wnętrze jego dłoni. - Stresuję się.
- Jak każdy z nas. - zaczęłam gładzić jego klatkę.
- Po tobie jakoś tego nie widać. - powiedziałam. Potrafił tak bardzo ukrywać wszelkie emocje. W pewien sposób mnie to przerażało.
- Taki już jestem. - wzruszył lekko ramionami.
- Nie chcesz się przede mną otworzyć. - opuściłam lekko głowę i oparłam ją o jego tors. - To trochę niesprawiedliwe.
- To nie tak, że nie chcę się otworzyć. Po prostu.. - zatrzymał się na chwilę, chyba zabrakło mu słów. - Też się boję, ale tylko i wyłącznie o ciebie. Nie mam nic do stracenia. Poza tobą.
- Życie, przyjaciół, brata, przyszłość. - zaczęłam wymieniać, a on parsknął śmiechem. - To nie jest ważne?
- Życie i tak kiedyś stracę. Tych ludzi nie wiem czy mogę nazwać swoimi przyjaciółmi, traktują mnie bardziej jak wroga. - posłałam mu spojrzenie: a dziwisz się im? - Brat akurat jest dla mnie ważny. - zakończył. Patrzyłam na niego wyczekująco.
- A przyszłość? - spytałam. Spojrzał na mnie wzrokiem, który ciężko było mi odczytać. Miałam wrażenie, że dostrzegłam w jego oczach ból i... strach?
- Żyję chwilą. - zbył mnie. Nie chciałam jednak odpuścić.
- Ale na pewno masz jakiś zarys przyszłości. - powiedziałam. Ręce, które dotychczas trzymał na moich ramionach opadły. Włożył dłonie w kieszenie.
- Nie mam przyszłości. - zmrużyłam oczy zdziwiona. Mężczyzna spojrzał na mnie i chyba analizował moją reakcję. Odsunął się ode mnie lekko.
- Chyba nie rozumiem. - patrzyłam na niego i miałam nadzieję, że mi to wytłumaczy. Ale on milczał. Stał bezczynnie, jedynie patrząc w jeden punkt gdzieś w oddali.
- To kwestia czasu. - rzekł tajemniczym tonem. - Muszę porozmawiać z Sergio. Nie czekaj na mnie i połóż się spać. Jutro ważny dzień. - chwycił za klamkę.
- Berlin! - oburzyłam się. Ten zignorował to i odszedł. Stałam jeszcze chwilę na dworze. Gdy weszłam do domu, Andrésa i Sergio nie było przy stole. Wcale nie rozumiałam, o co mu chodziło.
On jednak nie mówił mi prawdy, bo nie chciał jeszcze bardziej łamać mojego serca. Usiadłam przy Nairobi, która rozmawiała właśnie z Tokio.- Witaj kochanieńka. - przywitała mnie. - Gdzie podziałaś swojego Romeo? - Tokio parsknęła śmiechem. Posłałam jej morderczy wzrok.
- Tokio, naprawdę nie mam ochoty się z tobą przekomarzać. - przewróciłam oczami i chwyciłam po sok.
- Najlepiej wcale nie wchodźmy sobie w drogę. - stwierdziła i chyba ten pierwszy raz się z nią zgadzałam. Krótkowłosa upiła łyk piwa.
- I tego się trzymajmy. - prychnęłam i wstałam od stołu. - Spokojnej nocy dziewczyny. - powiedziałam w ich stronę i odeszłam.
Nie miałam jakoś ochoty się dziś z nikim integrować. W głowie wciąż miałam słowa Andrésa. Udałam się do jego... czy też raczej naszego pokoju. Przebrałam się w piżamy i wskoczyłam pod kołdrę. Czekałam i czekałam. Godzinami przewracałam się z boku na bok, a go wciąż nie było. Rozważałam czy nie iść po niego. Z drugiej strony stwierdziłam, że chce nacieszyć się bratem. Zdążyłam dokończyć porządki w naszych rzeczach, które zostają już jutro zniszczone. Nie może zostać tu żadnego naszego śladu. Położyłam się na łóżku i chwyciłam po szkicownik Andrésa. Podejrzałam kiedyś gdzie go chowa. Zapaliłam lampkę. Postanowiłam do niego zajrzeć. Na pierwszych stronach były jakieś krajobrazy. Był również Sergio, jeśli dobrze kojarzę fakty, w klasztorze. Znalazł się również Martin ślęczący nad planem napadu. Tęsknię za nim... Kolejne krajobrazy. Na następnym rysunku byłam ja z Martinem. To chyba nasze pierwsze spotkanie. Byłam przytulona do Martina. Nie uśmiechałam się. Byłam jakaś spięta. Dobrze pamiętam ten dzień...
Na następnych rysunkach byłam już tylko ja. Śpiąca w jakiejś dziwnej pozycji. Śmiejąca się. Przybita, patrząc w jakiś punkt. Z pistoletem w ręku... i wiele innych. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam jego inspiracją. Moje serce szybciej zabiło na tę myśl. Pierwsze promienie słońca dostały się do pokoju. Schowałam jego szkicownik. Chwyciłam po świeżą bieliznę, zwykłą, szarą koszulkę i czerwony kombinezon. Miałam właśnie iść do łazienki, wziąć prysznic, gdy Andrés wszedł do pokoju.- Nie śpisz? - zdziwił się. Oparł się o szafę i patrzył na mnie.
- Jak widać nie. - wzruszyłam ramionami. Położyłam ubrania na biurko. - Nie mogłam spać.
- Przepraszam, trochę się zagadaliśmy. - mówił, drapiając się po brodzie.
- W porządku. - odparłam. - Idę wziąć prysznic. Odpocznij trochę, obudzę cię. - trochę bałam się poruszyć temat wcześniejszej rozmowy. Mimo wszystko zdecydowałam się na to. - Mam jeszcze pytanie.
- Tak? - spytał, siadając na łóżku. Zaczął rozpinać guziki koszuli.
- O co chodziło z tą przyszłością? - usiadłam obok niego. Patrzył na mnie niezadowolony. Chyba był zły że poruszyłam ten temat.
- To nie temat na teraz. - zdjął z siebie koszulę. - Kiedyś ci wytłumaczę.
- No dobrze. - ścisnęłam jego długą szyję, przyciągnęłam do siebie i pocałowałam namiętnie. Po chwili wstałam i poszłam przygotować się do napadu.
CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfiction>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...