┋10.┋

301 19 1
                                    

— Wyglądasz ślicznie — skomentował, po krytycznym spojrzeniu na efekt swoich starań, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem.

— Sugerujesz, że wcześniej źle wyglądem? — obojętnie chwyciłem go za słowa, odwracając się do lustra, żeby sprawdzić swój faktyczny wygląd.

Grunt, że jeszcze nie straciłem oczu. Sukces. A to, że czułem ciężar tuż przy powiekach, postanowiłem na razie zignorować, zakładając, że przywyknę za moment.

— Nie, nie to miałem na myśli — zaczął się od razu wypierać, machając przy tym rękami tak samo, jak ostatnim razem, przez co się zaśmiałem.

Uroczy.

— Nawet wyszły ci równo — stwierdziłem, ostatni raz przyglądając się swojemu odbiciu.

— Dziękuję — odpowiedział, poszerzając uśmiech, przez co jego kreski już zniknęły.

— To co teraz? — spytałem, na co otrzymałem od niego nagły skok energii.

Nie odpowiedział, a zamiast tego chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą, spowrotem do salonu.

— Jaką lubisz muzykę? — spytał, podłączając telefon do głośników.

— Mocną — odparłem zgodnie z prawdą.

— Taką? — spytał, puszczając Beethoven'a.

— To nie jest czasem „Dla Elizy”? — spojrzałem na niego zdezorientowany.

Jeśli to było dla niego mocne, to co z lekkimi…?

— Jest — odpowiedział, wybuchając śmiechem. Niewiele trzeba mu było, żeby wprowadzić dobry nastrój — a tak serio no to może to?

Wybrał dynamiczną muzykę, która raczej już bardziej nadawała się do tańca, ale i tak westchnąłem, po czym przytaknąłem:

— Może.

Nie byłem nastawiony do jego pomysłu zbyt pozytywnie i wcale nie poprawiało się to z upływem czasu, jednak mogłem się poświęcić, żeby dać mu chwilę radości i rozrywki, na jakiej tak bardzo mu zależało.

Chyba lubił tańczyć, bo sprawnie poruszał się, wykonując jakieś chaotyczne kroki, które tworzyły razem spójną chareografię, a jako, że w sumie nie wiedziałem co ze sobą zrobić, starałem się powtarzać za nim. Wyglądał na szczęśliwego, chociaż ja w sumie to nie widziałem w tym niczego poza zbędnym wysiłkiem. Przynajmniej on dobrze się bawił i raczej nie przejmował się niczym innym niż poruszaniem ścieżką wytyczaną przez rytm. To się liczyło.

Kiedy już nie miałem siły, usiadłem na kanapie i patrzyłem na niego, ale nie było mi dane długo nacieszyć się odpoczynkiem, bo po chwili Jimin chwycił mnie za ręce, żeby spowrotem wyciągnąć na środek pomieszczenia. Nie puścił, jednak moich dłoni, a zamiast tego kontynuował tańczenie tylko… że ze mną, co mi nie ułatwiało sprawy, bo właściwie mogłem wykazywać się jedynie podskakiwaniem z nogi na nogę. Chyba mu to nie przeszkadzało, bo z czasem dołączył do mnie, wymachując przy tym naszymi złączonymi dłońmi i śmiejąc się przez napływ endorfin, co z kolei wywołało też mój.

Było nawet przyjemnie.

Kiedy Jimin również opadł z sił, ściszył muzykę i poszedł przynieść nam po szklance wody. Zakładałem, że sąsiedzi raczej niepałali sympatią wobec mieszkającej tu dwójki, skoro wcześniej krzyczeli do siebie zamiast mówić, a teraz my skakaliśmy przy głośnych, szybkich piosenkach. Gdybym mieszkał za ścianą to za pewne mieliby odwiedziny policji, conajmniej raz na tydzień.

EngineerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz