28.

878 39 5
                                    

Nadeszła ta chwila. Jechaliśmy dokonać skoku na Mennicę Narodową. Siedziałam właśnie obok Berlina, który obejmował moje plecy i Nairobi, która rozmawiała z Tokio. Chłopcy prowadzili dyskusję na temat masek, jakby od tego zależało ich życie. Parsknęłyśmy w trójkę z dziewczynami.

- Takie śmieszne? - usłyszałam głos Andrésa przy uchu. Odwróciłam się w jego stronę i patrzyłam w maskę Dalego, która zakrywała jego twarz. Zdjęłam ją, a mężczyzna uśmiechnął się do mnie.

- Jeśli to jakaś gra wstępna i macie zamiar się pieprzyć, to zróbcie to później. - Tokio skrzywiła się i powróciła do poprawiania szminki. Reszta zaśmiała się lekko, na co przewróciłam oczami.

-Idiotka. - pochyliłam się przy uchu Andrésa i wyszeptałam. Zaśmiał się lekko.
Niedługo później zaczynaliśmy pierwszą akcję, gdy samochody policyjne wpadły w naszą pułapkę.

- Idziemy! - krzyknął Berlin. Przeładowaliśmy karabiny i wyszliśmy zrobić niespodziankę policji. Wraz z Nairobi zajęliśmy się gliniarzami z pierwszego radiowozu.

- Niespodzianka sukinsyny! - zaśmiałam się w głos i przystawiłam jednemu z nich pistolet do głowy.

- Rączki na głowę i grzecznie wychodzimy.  - dodała Nairobi. Mężczyźni wykonali nasze polecenia. Zaprowadziliśmy ich do ciężarówki, daliśmy im czerwone kombinezony, w które po chwili się przebrali. Zakleiłyśmy im usta. - I teraz będziecie siedzieć tu grzecznie albo rozwalimy wam głowy. - podeszłam do Berlina i pomogłam założyć mu policyjny mundur.

- Pan policjant nie ma ochoty mnie skuć? - przejechałam palcem wzdłuż jego klatki. Jak on seksownie w tym wyglądał... Wystawiłam swoje nadgarstki w jego stronę, a on zaśmiał się lekko. Odkrył moją maskę i pocałował mnie namiętnie.

- Później się tobą zajmę. - wyszeptał. - Tak dobitnie. - przygryzł płatek mojego ucha.

- Ruszajcie się. - Moskwa rzucił w naszą stronę. Odsunęłam się od mężczyzny, a ten ustawił policjantów w szeregu i tłumaczył im aktualne zasady. Ja natomiast schowałam się w ciężarówce. Chwilę później czułam, że ruszyliśmy. Przygotowałam karabin i czekałam. Po pewnym czasie ujrzałam, jak drzwi ciężarówki uchylają się. Akcja zaczęła się toczyć. Wszystko działo się szybko. Usłyszałam pierwsze strzały i wyskoczyłam z ciężarówki. Zaczęłam celować do ludzi. Poczułam pistolet z tyłu głowy, odwróciłam się. Andrés pokręcił głową w kierunku faceta, który przystawił mi lufę do głowy i sam zaczął celować ku niemu. Puścił do mnie oko.
Ustawiliśmy zakładników w holu głównym. Założyliśmy im maski na oczy. Została nam do znalezienia Alison.

- Tokio! - Andrés podszedł do niej, był już w czerwonym kombinezonie. Szkoda...- Gdzie ona jest?!

- Nie wiem... - pokręciła głową spanikowana. - Pieprzona suka się gdzieś schowała.

- Jednej rzeczy nie potrafisz dobrze zrobić?! - szturchnęłam ją karabinem i westchnęłam zrezygnowana. - Idź lepiej i zabaw się Rio. - patrzyłam na nią wściekle. - Znajdę ją. - powiedziałam w stronę Berlina i choć nie widziałam jego twarzy to byłam pewna, że uśmiecha się kpiąco, przez to, co wcześniej powiedziałam. Pokierowałam się schodami na górę i zaczęłam przeglądać wszystkie pomieszczenia po kolei. Weszłam do jednej z łazienek i usłyszałam dziwne jęki. Otworzyłam drzwi, a oczom ukazała mi się nasza owieczka z jakimś fagasem. Nieźle się tu zabawiali.

- Nie wierzę. - parsknęłam śmiechem i wycelowałam do nich. Stanęli jak wryci i unieśli dłonie w ramach kapitluacji. - No, idziemy na dół. - warknęłam. Pociągnęłam dziewczynę za włosy i wypchnęłam z łazienki. Zeszliśmy na dół. Ustawiłam ich obok reszty i założyłam maski na oczy.

To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz