13. Peter

502 25 11
                                    

- Jedna dziewczyna jest warta więcej niż dwudziestu chłopców. - przeczytałam na głos próbując rozszyfrować znaczenie tych słów. O kim opowiadała książka, kim była ta dziewczyna, dlaczego książka była tak ważna dla Petera?

- Nie nauczono cię, że nie grzebie się w cudzych rzeczach? - pisnęłam łapiąc się za serce. Odwróciłam się do Petera opartego o framuge drzwi

***

Peter POV

"Król powinien być odpowiedzialny za swoje czyny, nie jesteś wart ceny swoich postępowań. Peter Pan nad miarę Nibylandii, jakoś tak to leciało, czyż nie?" - w głowie brzęczały mu te słowa. Wziął głęboki oddech spoglądając na Wendy. Widział w jej oczach tyle kolorów, tyle uczuć, pewne słowa zapewniające go, że jest czymś więcej niż chłopcem bez przyszłości. Nie powinien w ogóle wiązać się z postacią ludzką. Jak to mawiał jego ojciec, te są soczyste na zewnątrz, a w środku uzależniające. "Dobrze, że umarł" - prychnął w myślach, powracając do wpatrywania się w swoją Afrodytę, nie chciał jej spłoszyć swoim natarczywym wzrokiem, lecz cóż innego miał zrobić? Była piękna, a on nie potrafił się oprzeć.

Tak bardzo chciał powiedzieć jej, jak za nią tęskni, chciał wyznać jej, że przez te "przerwę" stale trzymał jej portret w swoim domku. Codziennie patrzył jej w oczy mówiąc, że sobie poradzi, że zostawi ją w spokoju i pozwoli jej żyć normalnie, że nie będzie się do niej zbliżał. Nie potrafił. Tylko ona sprawiała, że czuł się jak beztroski chłopiec, jak kiedyś. Rzecz w tym, że nie zawsze był zły, kiedyś był inny, a ona przypominała mu o tym, że kiedyś był normalnym chłopcem. Uwielbiającym zabawy i kochającym się uśmiechać. Z pozoru coś mu po tym pozostało. Uwielbiał zabawy. Zwłaszcza te, w których ktoś umiera.

- Wendy. - odezwał się niskim głosem przekręcając głowę

- T-tak? - jakiż piękny miała głos. Bardziej cukierkowy niż usta jakiejkolwiek wróżki.
Zacisnął pięści podchodząc do niej. Ułożył dłonie na książce, jego kciuki stykały się z jej palcami. Dlaczego ta bliskość sprawiała, że miał ochotę się uśmiechnąć?

- Peter. - dziewczyna niespodziewanie przeniosła dłonie na jego policzki i uniosła jego głowę do góry. Miał ochotę wtulić się w jej smukłe dłonie, tak opiekuńcze, tak znajome, tak kochane. Nie mógł. Wiedział to, lecz nie potrafił się odsunąć, za bardzo lubił to, co właśnie czuł. Poczucie przynależności do kogoś, poczucie tego, że ma do kogo wracać. Wendy była jego azylem, zawsze przy nim była. Był królem, miał posłusznych chłopców, każdy się go bał, lecz oprócz niej nie miał nikogo.

- Słucham. - zerknął w jej oczy obojętnie. Sztukę obojętności miał opanowaną do perfekcji. Przy odrobinie szczęścia, każdy nabierze się na to, że jest Królową Śniegu.

- Dlaczego ukrywacie przede mną tyle rzeczy? - ton jej głosu jak i wypowiedziane słowa złamały mu serce. Bowiem w tak absurdalnej chwili przypomniał sobie jedną rzecz, ich ostatnie spotkanie, obraz jej zakłopotania, jej uśmiechu i jej zniknięcia. Każdy tak samo bolesny. Wtedy brak jej wiedzy ją zniszczył, choć rzecz biorąc, to właśnie on ją uratował, ale jakim kosztem?

- Nie chce cię drugi raz stracić. - wyszeptał na granicy płaczu. Nie mógł okazać teraz emocji, które tliły się w nim przez tak długi czas. To byłoby takie żenujące, tak słabe, tak koloryzowane.
"Wkońcu uczucia są dla słabych, ci, którzy czują, nie znają życia."
Tak właśnie brzmiała regułka, którą powtarzał sobie od chwili zostania królem. Wciąż tak samo przydatna.

- Drugi raz? - uniosła brew zakłopotana. Gdyby wiedziała, jak te spojrzenie go rani

- Nieważne. To nieistotne. - zamierzał się odsunąć, lecz nachyliła się nad nim jeszcze bardziej

- Uciekasz ode mnie. - wypowiedziała to surowym głosem

- Cóż, nawet nie masz pojęcia, jak się z tym nie zgadzam. - przyznał bez ogródek

- Nie ukryjesz przede mną prawdy, nie rób ze mnie idiotki. - warknęła

- Wendy. - uśmiechnął się słabo, delikatnie zakładając kosmyk jej włosów za ucho - znaczysz dla mnie więcej niż może ci się wydawać. Nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził, nie ukrywam prawdy, ją po prostu cię chronię, bo wiesz...- westchnął cicho - poza tym domem czyhają na ciebie złe potwory, a ja, jako ten najgorszy, muszę cię bronić.

- To brzmi absurdalnie. - zaśmiała się, lecz to sprawiło iż na jego usta wkradł się uśmiech. Zapatrzyła się na niego w takim wydaniu, wyglądał zupełnie inaczej. Widząc jej zafascynowane spojrzenie szybko spoważniał

- Na ciebie już pora. - zmierzył ją wzrokiem zimno

- A może wcale nie zamierzam wychodzić? - usiadła spokojnie na fotelu, obok sporej biblioteczki. Bajeczki na dobranoc dla 7-latków brzmiały obiecująco. Jakby było stworzone dla Petera.

- Wendy, nie wygłupiaj się. - przewrócił oczami zirytowany kierując się do łóżka, był zmęczony. Planowanie zemsty i dodatkowo relacje jego przyjaciół, które były w dalszym ciągu napięte sprawiały mu duże kłopoty, a do tego, na deser, jako wisienka na torcie, była Wendy, która straciła pamięć.

Ułożył się wygodnie zamykając oczy. Zupełnie nie dbał o to, iż Darling jest w środku. Przekonał się o tym dopiero, gdy materac ugiął się pod jej ciężarem i poczuł jak wtula się w jego tors

- Kim dla siebie byliśmy Peter? - zapytała z gorzką rozkminą

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz