W domu mojej sąsiadki, zostałem poczęstowany kawałkiem ciasta i herbatą z imbiru.
- Nie smakuje ci ciasto? Może nie lubisz imbiru... - rzuciła staruszka, widząc mój zawiedzioną minę.
- Nie, ciasto jest dobre. Herbata też. - powiedziałem, wymuszając uśmiech.
Kobieta potarła moje ramię z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Możesz mi powiedzieć co cię trapi. Lepiej ci się zrobi jak wyrzucisz co ci leży na sercu. - zachęciła mnie.
Po kilku chwilach zdecydowałem się jej powiedzieć o Kageyamie. Jednak nie chciałem jej zdradzać, że jestem gejem, więc opisywałem czarnowłosego jako dziewczynę, a Remi jako chłopaka. Miałem wyrzuty sumienia za to, że ją poniekąd okłamuję, ale wolę uniknąć kazań czy jest to dobre, czy też nie. Wiele starszych osób ma nieco przestarzałe poglądy. Nie wszyscy akceptują tego typu sprawy.
- Chyba się nie poddajesz? O ile wszystko jest tak, jak mi powiedziałeś, nie wszystko stracone. Możesz przecież się jeszcze postarać o nią. Za kilka lat możesz żałować, że sobie odpuściłeś.
Zrobiło mi się jeszcze gorzej przez to, że pani Tachibana traktuje mnie jak własnego wnuka i zawsze jest gotowa mi doradzić lub mnie wysłuchać, a ja ją okłamuję.
Dokończyłem słodkości i spędziłem trochę czasu na rozmowie ze staruszką. Wróciłem do domu zastanawiając się co zrobić. W końcu nie jestem pewien czy już są razem. Takie myśli dręczyły mnie całą noc. Nie przestawałem o tym myśleć nawet w trakcie lekcji.
- Hinata, słyszałem, że wparowałeś do łazienki dla dziewcząt. - powiedział Suga na powitanie podczas treningu.
- Eh? Skąd o tym wiesz? - stanąłem jak wryty.
Usłyszałem cichy śmiech Yamaguchiego, a zaraz do niego dołączył Sugawara.
- Czyli jednak tak było. Gdy o tym usłyszałem, nie mogłem w to uwierzyć.
- Tak jakoś wyszło... - zaśmiałem się nerwowo, drapiąc się w głowę.
Po chwili na salę przyszła reszta drużyny, więc mogliśmy zaczynać. Na sam koniec treningu dowiedzieliśmy o kolejnym meczu z Date Tech. Wróciliśmy do pokoju klubowego zaraz po treningu, w przeciwieństwie do Tobio, który podszedł do dziewczyny. Tak jak wcześniej Kageyama powiedział - nie mogliśmy codziennie ćwiczyć, ponieważ teraz będzie spędzał czas z Remi. Dzisiejszy wieczór jest chłodny więc prawdopodobnie odda jej swoją bluzę. Zazgrzytałem zębami z irytacji.
Po chwili wpadłem na diabelny pomysł. Rozejrzałem się, aby sprawdzić czy czarnowłosy już wrócił. Miałem szczęście, ponieważ jeszcze go tutaj nie było.
Wziąłem jego bluzę, upychając ją w mojej torbie.
- Shoyo, a czy to nie jest bluza Kageyamy?
Za mną pojawił się Nishinoya z pytającym wyrazem twarzy. Podskoczyłem, przyłapany na gorącym uczynku.
Szybko, wymyśl coś!
- Eee, poplamiłem jego bluzę, więc chcę mu ją wyczyścić. - skłamałem, licząc, że pozostawi to w spokoju.
- Chcesz ją uprać? Potrafisz? - zapytał zdziwiony.
- Jasne, że potrafię!
Zapiąłem do końca suwak torby i wyszedłem z pomieszczenia. Musiałem się ulotnić jak najszybciej, zanim wróci tutaj Tobio. Nie patrząc na drogę przede mną wpadłem na kogoś. Przez kogoś, mam na myśli nikogo innego jak czarnowłosego.
Na chwilę nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Po kilku sekundach chłopak mnie minął, wchodząc tam, skąd właśnie wyszedłem. Zestresowany opuściłem teren szkoły jak najszybciej.
Będąc w domu nie mogłem się nacieszyć skrawkiem materiału należącym do Kageyamy. Jego zapach ostał się na odzieży, co wpływało na mój nastrój, poprawiając go. Założyłem ją na siebie, rękawy zupełnie zasłoniły moje dłonie. Założyłem kaptur na głowę, pociągając za sznurki, chowając twarz w ubraniu. Nie mogłem nacieszyć się tą chwilą. Położyłem się na łóżku, trzymając w pięściach rękawy.
Rano obudziłem się spanikowany. Powiedziałem, że ją wypiorę, tymczasem bluza pozostała na mnie całą noc. Błagałem moją mamę, żeby ją wyprała jak najszybciej. Ostatecznie się zgodziła.
W drodze do szkoły zastanawiałem się co powiedzieć, gdy o nią spyta. Może nie zauważył jej braku...
- Hinata ty idioto! Gdzie jest moja bluza?! - To była pierwsza rzecz, jaką usłyszałem od niego, gdy tylko się spotkaliśmy. Lekcje wciąż się nie zaczęły, a w klasie zaczęło się zbierać coraz więcej osób, będących zainteresowanymi naszą wymianą zdań. Słyszałem szmery, potwierdzające ich wścibskość. Nawet nie kryli się z tym, że nas słuchali. Nie żeby nie było nas słychać nawet i na korytarzu.
- Jeszcze się nie wysuszyła, przyniosę ją jutro, obiecuję! - złączyłem moje dłonie tak, jak podczas modlitwy.
Chłopak nic już nie powiedział, tylko obrócił się na pięcie, wracając na swoje miejsce. Odetchnąłem, czując, że napięcie sprzed chwili właśnie opuściło moje ciało.
Przyszedł czas na przerwę obiadową. Kageyama wyszedł od razu, gdy się zaczęła, więc podejrzewam, że poszedł do Remi. Ostatnio spędza z nią więcej czasu niż ze mną, co jest bardzo denerwujące. Dziewczyna zabierała go tylko dla siebie, a mnie nie zostawiając już nic. Zostawiała resztki Kageyamy dla mnie, tak jak resztki jedzenia dla psa. Nie czułem się z tym dobrze, chciałem mieć go całego dla siebie.
Postanowiłem złapać trochę świeżego powietrza, myśląc, że choć na chwilę o nim zapomnę. Udałem się za szkołę, gdzie jest kilka drzew, co daje sporo cienia w tak słoneczne dni jak dzisiaj. Jakież było moje zdziwienie widząc tam czarnowłosego. Leżał na trawie niedaleko jednego z drzew. Miał zamknięte oczy, wyglądał na bardzo odprężonego. Podszedłem po cichu, nie chcąc go budzić. Usiadłem obok, krzyżując nogi. W ciszy spoglądałem na jego piękną twarz. Na bladą cerę, niebieskie oczy, skryte za krótkimi rzęsami oraz wąskie usta...
Nie przemyślając niczego, nachyliłem się nad nim. Mogłem poczuć jego oddech na swojej twarzy. Przestałem oddychać, bojąc się, że mógłby to poczuć i się obudzić. Złapała mnie ogromna chęć pocałowania go. W tamtej chwili, w tamtym miejscu. Za szkołą, pod drzewem w czasie przerwy na lunch. Czy chciałem ryzykować tak wiele? Co jeśli się obudzi?
Moje serce przyspieszyło bieg, gdy postanowiłem go pocałować. Wciągnąłem głęboko powietrze, myśląc, że jest go coraz mniej. Miałem wrażenie, że w jednej chwili zrobiło się goręcej o kilka stopni. Ptaki ćwierkały nad naszymi głowami, a wiatr powiewał, wprawiając nasze ubrania w ruch. Zamknąłem oczy. Nachyliłem się i...
Poczułem jak nasze nosy się ze sobą spotkały. W jednej sekundzie się wyprostowałem, wstając na nogi. Chłopak miał otwarte oczy i zasłaniał dłonią twarz przed słońcem. Miał grymas na twarzy z powodu słońca, a może dlatego, że wie co próbowałem zrobić? Ta niewiedza była frustrująca.
Moja twarz zaczęła przypominać pomidora przez rumieńce, które na nią wstąpiły. Odwróciłem się i szybko uciekłem od niego nie chcąc poznawać jego zdania na ten temat.
CZYTASZ
The Brightness of Sun // KAGEHINA
FanfictionPodczas obozu letniego w Tokio Kageyama wyznaje coś Hinacie. Właśnie wtedy Shoyo uświadamia sobie jego uczucia do czarnowłosego...