rozdział 19

988 115 4
                                    

Mam nadzieję, że rozdział pojawia się w całości, jeśli nie proponuję odświeżyć stronę na końcu ;)


- Och, państwo Gardner! - zawołał. - Jak miło was znów widzieć.

- Louis! Tony mówił, że z tobą rozmawiał. Podobno zdecydowałeś się wrócić tu na stałe. Przyjm wyrazy współczucia z powodu Thomasa. Czy jesteś sam? Może się przysiądziesz?

Kate zmartwiała. Marzyła o tym, aby znaleźć się stąd jak najdalej. Była zła na siebie, że nie przewidziała takiej możliwości. Przecież jej matka była zawsze bardzo wylewna i przyjacielska, a ponadto znała Louisa od dziecka. Poza tym na pewno chciała dowiedzieć się bezpośrednio od niego różnych szczegółów, dotyczących jego osoby.

Louis powinien był odmówić, niestety zamiast tego powiedział uprzejmie:

- Cóż, jeżeli nie będę przeszkadzał...

- Oczywiście, że nie. Bardzo prosimy. Nie wiem, czy znasz Claire, żonę Tony'ego? - ciągnęła matka.

- Dotychczas nie miałem przyjemności.

Kate poczuła nagłe ukłucie zazdrości, gdy zobaczyła błysk w oczach Claire, która na uśmiech Louisa odpowiedziała szerokim uśmiechem. Żadna kobieta nie mogła pozostać obojętna, gdy uśmiechał się w ten sposób.

- Właśnie mówiłam córce, że powinna odpocząć. Bardzo schudła, a teraz jeszcze przeziębienie...

Kate wiedziała, że matce nie chodziło o to, by zwrócić na nią uwagę, tym niemniej odwróciła się na krześle i starała się nie patrzeć na Louisa, dając do zrozumienia, że nie zamierza się włączać do rozmowy i że nie popiera zaproszenia go do stolika.

- Ma drobną budowę - zgodził się Louis. - I zawsze była taka krucha, taka delikatna. Nie zdziwiłem się, że dziadek zapisał jej te miśnieńskie figurki. Kiedyś, w chwili słabości, powiedział mi, że gdy patrzy na najbardziej filigranową pasterkę, przypomina mu ona Kate...

Wszyscy nagle umilkli, a matka zrobiła się czerwona jak burak.

- Chwileczkę - wtrącił zdumionym głosem Tony.

- Czy na pewno mówimy o tej samej Kate? Tej, co łamała sobie ręce, włażąc na drzewa, czy raczej spadając z nich? Tej, co tak często wpadała do stawu, że tata mówił, iż w końcu wyrosną jej płetwy?

Te komentarze rozładowały sytuację. Wszyscy zaczęli się śmiać.

Wszyscy, poza Kate i Louisem. On tymczasem patrzył na nią w taki sposób, że serce jej biło jak szalone, a oddech zamierał w piersiach. Czy rzeczywiście wydawała mu się delikatna i krucha jak porcelana? Nie, to nie mogła być prawda. Przecież, gdyby... to nigdy...

- A co tam u ciebie? - zainteresował się Anthony.

- Słyszałem, że przyjechałeś z jakąś fantastyczną babką?

- Lori Friedman jest prawniczką, pracuje dla moich amerykańskich szefów. Miałem odnawiać z nimi umowę, więc przyjechała pomóc mi załatwiać różne sprawy związane z testamentem. Wiecie, transfer aktywów do USA i tak dalej. Ponieważ jednak postanowiłem tu zostać, Lori uznała, że nie jest już potrzebna i pojechała z powrotem do Bostonu.

Przestała być potrzebna. Co za wspaniałe niedomówienie, myślała Kate. Widziała przecież, jak Lori wczepiała się na parkingu w ramię Louisa. Najwyraźniej czuła się bardzo potrzebna i na pewno miała ku temu powody.

Gdyby siedziała w innym towarzystwie, Kate już dawno znalazłaby sposób, aby stąd uciec. Niestety, była z rodziną...

Marzyła, by Louis w końcu zechciał przeprosić i odejść! On jednak czuł się doskonale, wspominając dawne zdarzenia i opowiadając jej rodzicom o swoich zawodowych planach, przy czym często zwracał się do niej, chcąc wciągnąć ją do rozmowy. Krótkie i niechętne odpowiedzi Kate wywołały zdziwienie rodziny.

Poczuła pewną ulgę, gdy poinformowano, że zaraz będą podawane gorące dania. Niestety, ulga zamieniła się w przerażenie, gdy usłyszała, jak Louis zwraca się do jej matki:

- Czy nie sprawiłoby państwu różnicy, żebym z wami zjadł? Nie było mnie tutaj dość długo i czuję się trochę wyobcowany.

- Oczywiście, oczywiście! - rozpromieniła się jej matka. - Przypuszczam, że ty i Kate macie sobie dużo do powiedzenia. Niestety, kiedy wpadałeś do dziadka, ona była poza domem.

- Niestety - zgodził się Louis

Kate wprost nie mogła na niego spojrzeć. Z pewnością wiedział o tym, że gdy tylko dowiadywała się o jego przyjeździe, specjalnie wyjeżdżała wtedy z miasta.

- Było, minęło - ciągnęła matka. - Teraz, jak zostaniesz tutaj, będziecie mieć mnóstwo czasu na pogawędki.

- Mnóstwo - przytaknął Louis. Kate nie była pewna, czy ktoś oprócz niej zauważył ironiczne spojrzenie, które jej rzucił. - Mnóstwo czasu, ale, chyba, mało okazji - szepnął.


______________________________

Spokojnie to jeszcze nie koniec przyjęcia, dalszy ciąg w następnym rozdziale ;D

Boy from the past /L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz