Rozdział 26

43 8 0
                                    

  Czułam ciepło na mojej twarzy, na które uśmiechnęłam się pod nosem, bardziej, wtulając się w poduszkę. Mrukniecie przyjemności wydobyło się z mojego gardła, a do umysłu, który lekko był jeszcze uśpiony, przyszła myśl o planowanej randce z Alexandrem. Nie powinno mnie zdziwić to, że na jej wspomnienie, mój żołądek się skurczył z ekscytacji.

Tak, cieszyłam się na randkę z wrogiem.

 Aczkolwiek bardziej chyba ciekawiło mnie po prostu, gdzie ona się odbędzie i czy brunet choć trochę ruszył głową, żeby wymyślić coś kreatywnego.

  Z uśmiechem otworzyłam oczy, lecz szybko tego pożałowałam, gdyż jasne promienie słońca, które swoją drogą były przyczyną ciepła na twarzy, raziły narząd wzroku. Zamknęłam powieki i przykryłam lekko głowę pościelą, żebym mogła na spokojnie oswoić wzrok z jasnością otoczenia, ale niezbytnią jasnością.

  Odkopałam się bardziej, ponieważ czułam, że zaraz pod tą pierzyną się ugotuję. Syknęłam gdy moja zabandażowana dłoń, ze zmienionym na noc opatrunkiem, dotknęła zbyt mocno materaca. Przytuliłam się bardziej do kołdry, tak, że bardziej znalazła się pomiędzy moimi nogami, a ja rękoma ciaśniej ją obejmowałam.

— Dobra, pora wstać - mruknęłam do siebie niechętnie i powoli wstałam, leniwie się, przeciągając. O dziwo i ze satysfakcją, stwierdziłam, że jestem wypoczęta. Uśmiechnęłam się do siebie, patrząc na piękny ogród spowity w promieniach słońca. Nastawiłam się mentalnie na przeżycie dobrego dnia, gdyż żyłam w przekonaniu, że "lepsze nastawianie, lepszy dzień".

Tego się trzymajmy.

Choć miałoby się walić i palić, zakładam maskę radosnej i beztroskiej dziewczyny z pozytywnym nastawianiem do wszystkiego, choć nie do końca było to kłamstwem. Zawsze szukałam plusów, choćby w największym bagnie i byłam optymistycznie nastawiona do życia.

 Weszłam do garderoby, zgarniając jeansy typu mom fit z wyhaftowanymi czerwonymi truskawkami oraz dobrałam do tego biały podkoszulek na grubych ramiączkach. Nie zapominając o bieliźnie, podążyłam do łazienki, w celu przygotowania się do dnia.

 Kiedy opuściłam pomieszczenie mimowolnie mój wzrok spoczął na zegarze.

— No nie możliwe - wyszeptałam pod nosem i prychnęłam rozbawiona pod nosem, widząc, że obudziłam się półtora godziny przed śniadaniem. Jednak nie odczuwałam zmęczenia, więc nawet nie plułam sobie w brodę, za tak wczesne wstanie i nie sprawdzenie godziny.

 Nie wiedząc co ze sobą zrobić, przejrzałam szybko powiadomienia i portale społecznościowe na telefonie, a następnie pościeliłam łóżko, żeby choć trochę zdjąć z barków sprzątaczek, skoro i tak nie miałam co robić.

 Bezradnie usiadłam na wielkie łoże oraz zrobiłam tak zwany "motorek" z ust, rozglądając się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na drzwiach od garderoby, a do głowy wpadł pomysł na przyszykowanie stroju na wieczorne wyjście.

Nawet nie wiem czym się tak przejmuję.

 Stęknęłam zmęczona, przeglądając którąś z kolei sukienkę, ale żadna nie była odpowiednia. Wydęłam wargi i zmrużyłam oczy, stukając palcem wskazującym, u chorej ręki, kiedy druga bezwiednie była spuszczona wzdłuż ciała. Jedną ręką posługiwanie się miało swoje minusy, szybciej się męczyłam, a bardziej ramię.

Dobra, idę do mojego brata, przyjaciela, kompana w smutnych momentach w filmach i sługi wykwalifikowanego w przynoszenie mi przysmaków. Postanowione.

Life SecretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz