Rozdział 53

1.1K 102 20
                                    

- Ach, panna Gumdrops. - Dumbledore posłał w jej stronę delikatny uśmiech. - Choć, teraz już nie panna.

Megan się zaczerwieniła. Przecież to Dumbledore. Czy ona naprawdę liczyła na to, że nie będzie wiedział?

- Dzień dobry, panie profesorze. - uśmiechnęła się.

- Cóż cię do mnie sprowadza? - dyrektor usiadł za biurkiem.

- Mam... pewne przeczucia... - zawahała się. - Złe przeczucia.

Profesor pokiwał głową. Meg wiedziała, że wyczuwa jej niepokój. A ten ostatnio tylko narastał. Coraz częściej martwiła się o swoich przyjaciół. Miała wrażenie, że nie robi wystarczająco wiele w celu ich ochrony.

- Ja... - odetchnęła głęboko. - Ćwiczę przemiany, zaklęcia... Ale wciąż mam wrażenie, że to za mało.

- Rozumiem twoje obawy. - Dumbledore wstał od biurka i podszedł do Fawkes'a. - Chcę być z tobą szczery. Nie jest dobrze.

Megan poczuła, jak skręca jej się żołądek. Jeśli czarodziej taki jak Dumbledore mówi, że „nie jest dobrze"... To faktycznie jest powód, by się martwić.

- Powrót Czarnego Pana to tragedia. - kontynuował dyrektor. - Musimy być o wiele ostrożniejsi niż zwykle. Jego zwolennicy mogą być wszędzie, nawet... - westchnął. - Nawet tutaj.

- Czy to znaczy... Że nawet Hogwart nie jest już bezpieczny? - Meg zadrżał głos.

- Tak długo, jak ja tu jestem, szkoła jest bezpieczna. - Dumbledore spojrzał na Megan. - Ale tak nie będzie zawsze.

- Chce Pan powiedzieć... - Megan prawie zapomniała oddychać. - Że za chwilę zostaniemy bez ochrony?

- Nie chcę kłamać. - westchnął Dumbledore. - Nie zostaniecie zupełnie bez ochrony. Są inni profesorowie, wspaniali czarodzieje... Ale jeśli mnie zabraknie, wszystko może być trudniejsze, Megan. - podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu. - Twoje obawy są uzasadnione. Dlatego ćwicz i trenuj, by móc chronić twoich bliskich, gdy ja już nie będę w stanie tego robić.

Megan chwilę nie śmiała się ruszyć. Brakowało jej słów. Dumbledore jakby spodziewał się swojego końca. Czy chciał ją przed tym ostrzec? Teraz już nic nie było pewne. Nie po powrocie Voldemorta. Megan zaraz pomyślała o George'u. Co teraz robi? Czy jest bezpieczny? Jak mogłaby mu zapewnić ochronę, gdy sama jest w szkole?
Wzięła głęboki oddech i spuściła wzrok.

- Rozumiem, profesorze. - pokiwała głową. - Dziękuję.

Skierowała się do drzwi. Wyszła, myśląc o tym, co jeszcze może się wydarzyć w ciągu tego roku. I czy uda jej się uchronić przed tym jej najbliższych.

~*~

- I teraz... No wiesz... - Hermiona ukryła twarz w dłoniach.

- No, to jednak spory problem. - Megan poklepała ją po plecach, a potem westchnęła. - Coś takiego mógł zrobić tylko taki idiota jak Ron.

Hermiona się zaśmiała, ale wciąż była smutna. Megan złożyła usta w ciup.

- A może to taka cecha facetów? - zastanawiała się na głos.

- Facetów? - Hermiona spojrzała na nią. - Mam ci przypomnieć pewnego pana z Durmstrangu? Jak mu tam było? Christo...?

- Odezwała się! - Megan zabawnie uniosła podbródek, widząc, że nieco rozbawiła Hermionę. - To może ja ci powiem o Victorze?

- Nie waż się! - Granger zaśmiała się. - To była jedna wielka pomyłka.

- Nie, no aż tak źle nie było. - wzruszyła ramionami Meg. - Kto by nie poleciał na takie mięsiste ciacho?

- George by się teraz obraził.

- A gdzie tam! - machnęła ręką. - Sam nie ma się czym pochwalić, więc niech siedzi cicho.

Poczuła jak Bliźniacze Oko w jej kieszeni zaczyna pulsować. Wyciągnęła je.

- Oho. - odezwała się. - O wilku mowa...

- ...A wilk tuż tuż. - dokończył za nią głos George'a. - Obgadujecie mnie?

- Tak, a dokładnie twój brak mięśni na klacie. - Megan mrugnęła do Hermiony.

- O, jak śmiesz! - George szybko zrozumiał, że Meg kogoś pociesza. - Ma klata włochatą i mięsistą jest!

Hermiona zaczęła chichotać, ale Megan jeszcze nie skończyła.

- Nie oszukasz mnie. - oznajmiła. - Swoje już widziałam. Ani włosów, ani mięśni tam nie ma. Mówię ci, Hermiona, chuchro z niego takie, że szkoda gadać.

- O, jak wrócisz, to jeszcze sobie pogadamy! - zakrzyknął George. - Niech cię tylko dorwę, to ci pokażę moją klatę! A jakbyś moje pachy widziała!

- Nie, litości, tam już nie zaglądam! - Megan udała przerażenie. - Otruję się jeszcze odorem twego potu! Chcesz ty mnie zabić?

- Ach, jakżebym śmiał. - George wszedł w rolę szarmanckiego rycerza. - Mą piękną dziewkę ze wsi truć?

- Ze wsi?! - Meg udała oburzenie.

- Ach, przepraszam. - odparł Weasley. - Ty to z lasu jesteś. I to Zakazanego.

Megan oburzyła się i aż poczerwieniała, a dla lepszego efektu, jej włosy również zrobiły się czerwone. Hermiona zaczęła się śmiać z ich przekomarzania. Megan wiedziała, że George faktycznie nie odpuści jej tych uwag i naprawdę zaprezentuje jej swoją klatę, ale nie żałowała. Była dumna z siebie i z George'a, bo udało im się rozbawić Hermionę. A w jej stanie było to naprawdę nie lada wyzwaniem. Na szczęście George nawet z tej odległości był w stanie zorientować się w sytuacji. Megan wiedziała, że znają się już zbyt dobrze, by cokolwiek przed sobą ukryć.
Będzie musiała to jakoś wynagrodzić George'owi. Już się bała ceny, jaką przyjdzie jej za to zapłacić. Ponieważ sama dobrze wiedziała, na co stać jej ukochanego Gryfona.

Puchońskie dziewczę - George Weasley x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz