Jak lekarze wspomnieli o tym, że Seokjin obudzi się w najmniej oczekiwanym momencie, tak też się stało.
Namjoon siedział do upadłego w sali szpitalnej, cały czas trzymając za rękę partnera. Dzięki jego obecności, stres opuścił doszczętnie jego ciało, przez co odczuł okropne zmęczenie. Położył głowę na łóżku, wyginając tym samym swój kręgosłup, jednak w tym momencie nie obchodziło go to w ogóle. Liczyła się dla niego tylko obecność zdrowiejącego Jina.
Kiedy Joona pochłonęła głębia spokojnego snu, okazało się, że Seokjin zaczął się wybudzać. Było to około pierwszej w nocy. On natomiast wcale tego nie odczuł. W półmroku spojrzał na śpiącego chłopak. Nie mógł sobie wyobrazić leprze go widoku po przebudzeniu. Serce mu zmiękło. Cieszył się, że w końcu widzi partnera jak śpi. Nie mógł sobie wyobrazić, jak bardzo był zmęczony ciągłym czuwaniem i zamartwianiem się.
Ścisnął mocniej jego dłoń, oczywiście na tyle, na ile pozwalały mu siły. Natomiast ten w ogóle nie zareagował. O to mu właśnie chodziło. Nie chciał go budzić, ale pragnął poczuć lepiej jego bliskość.
Chciał go przytulić. Chciał z nim porozmawiać. Dowiedzieć się, co się działo, gdy on był nieprzytomny. Chciał mu wynagrodzić wszystkie żale i smutki, których doświadczył przez ten okres.
Patrzył na niego, jakby był milionem diamentów, które w świetle żółtego światła mienią się milionem złotych gwiazd. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Chciał się nacieszyć cichą wersją Namjoona, jednak z każdą sekundą pragną rozmowy. W końcu chciał usłyszeć głos swojego chłopaka, który daje mu nadzieję i ukojenie.
Jin zaczął gładzić kciukiem dłoń Namjoona. Nie mógł się doczekać, aż ten przytuli go czule, bądź pocałuje z pasją.
I dzięki temu mężczyzna zaczął się budzić. Z początku pomrukiwał z niezadowolenia i bólu jaki zaczął promieniować mu w kręgosłupie.
Gdy zobaczył, że Jin wlepia w niego, swoje jeszcze niemrawe, duże, czarne oczy, zapomniał o bólu i rzucił się na niego, żeby przytulić go czule.
- Tak bardzo cię kocham. - wyszeptał mu w kark Namjoon, który ponownie rozkleił się, jednak tym razem ze szczęścia.
- Joonii, udusisz mnie. - zaśmiał się Seokjin, który jeszcze nie do końca czuł się na siłach, by doświadczać takich mocnych czułości. Jednak nie narzekał, ponieważ przyznał, że bardzo się za tym stęsknił.
- Przepraszam, przepraszam cię. - odsunął się nagle, jednak za nim to, to ucałował go delikatnie, lecz z czułością w czoło.
Spojrzeli sobie głęboko w oczy i Namjoon ponownie zasaidł ociężale na taborecie szpitalnym.
- Tak bardzo, bardzo tęskniłem. - Namjoon przetarł policzki ze słonych łez.
- Ja też. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowało. - uśmiechnął się do chłopaka.
- A jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? - partner chciał wrócić do troszczenia się o Jina, tym razem bardziej niż wcześniej.
- Wszystko jest w porządku Joonii. A najbardziej w tym momencie potrzebuje ciebie. - ponownie ścisnął jego dłoń.
- Będę. Będę już zawsze. Będę bardziej niż wcześniej. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zrobić ci ponownie krzywdę. - zapewnił go Namjoon.
- Joon, co ty wygadujesz? Zawsze mnie broniłeś i zawsze przy mnie byłeś. To wtedy...
- To moja wina. Powinienem coś zrobić, a nie stać z założonymi rękami. - ponownie z jego oczach zbierały się łzy.
- Namjoon, popatrz na mnie. Namjoon. - Jin próbował zwrócić uwagę roztrzęsionego chłopaka. Kontynuował, kiedy ten napotkał jego wzrok. - Odkąd cię znam, zawsze się o mnie troszczyłeś. Pamiętasz jak sparzyłem się zupą?
Namjoon pokiwał głową, jednak był niewiele od ataku paniki. Oddech mu przyspieszył, nie mógł się uspokoić.
- No właśnie, albo jak to ja źle się poczułem za kółkiem i zmienialiśmy się miejscami na środku ulicy. Albo jak wtedy na mostku, podczas burzy, dałeś mi swoją bluzę. - oboje uśmiechnęli się na przecudowne wspomnienia. - Zawsze jesteś przy mnie. Zawsze mnie chronisz. Nie obwiniaj się za to, co się stało, bo to nie twoja wina, tylko Seungyo.
- Seokjin... Naprawdę tak uważasz? - Joon nie mógł uwierzyć w słowa ukochanego. Tak bardzo poprawił mu humor, nie wiedział co powiedzieć. Czuł jedynie ciepłą dłoń partnera oraz łzy, które chaotycznie spadają na jego ubrania.
- Naprawdę, Joonii. Więc proszę, nie płacz. To ja powinienem przeprosić. Nie wierzyłem ci, jak mówiłeś o tym, że masz złe przeczucia do tej dziewczyny. Jest mi teraz tak bardzo wstyd. - Jin spuścił głowę.
- Nie będę mówił "a nie mówiłem", bo jesteś jeszcze chory i uznam to jako przywilej, ale jak tylko stąd wyjdziemy to stawiasz mi za to obiad. I też się nie przejmuj. Każdy popełnia błędy, a Seungyo już nam nie wejdzie w drogę. - uśmiechnął się ciepło do chłopaka.
- Jak to? - Seokjin był zdziwiony, ponieważ sam nawet do końca nie wiedział, co mu się działo, a co dopiero w sprawie jego byłej dziewczyny.
Namjoon opowiedział mu wszystko ze szczegółami. Ten nie mógł uwierzyć na własne uszy, z jednej strony cieszył się, że dziewczyna nie będzie się więcej wtrącać w ich związek, natomiast z drugiej, było mu jej szkoda. Mimo wszystko nikomu nie życzył więzienia.
Partner powiedział mu również, co działo się z jego zdrowiem. Seokjin był wstrząśnięty tymi faktami. Nie mógł uwierzyć, że Seungyo dosypała mu dopalaczy do wody, którą miał w kuchni. Ten niczego nieświadomy, pił ją, po czym chwilę później zaczął się czuć coraz gorzej. I potem to wszystko. Szpital, kroplówki, badania, łzy, strach i rozpacz.
Podłamał się, jednak z myślą, że ma obok siebie Namjoona, postanowił nie popadać w skrajności i zająć głowę nowym rozdziałem w swoim życiu.
- Co ci się stało w nogę? - po krótkiej przerwie, Jin postanowił zapytać w końcu o kończynę chłopaka.
- W pierwszy dzień, kiedy trafiłeś do szpitala, pojechałem po twoje rzeczy. Chciałem to zrobić szybko, bo bardzo nie chciałem cię zostawiać. - poprawił się na krześle. - No i kiedy już zorganizowałem twoją torbę, której nie mogłem znaleźć, dlatego nie zdziw się jak zobaczysz syf w domu. A więc zapakowałem cię i zbiegłem na dół. Wywróciłem się potykając się o framugę klatki. Coś mi tam pękło i muszę mieć szynę.
- A boli cię? - zmartwił się Seokjin.
- Już nie. Mam maść, ona bardzo pomaga. Dostałem też tabletki przeciwbólowe. - uśmiechnął się do niego i pogładził go po policzku.
- No to teraz razem siedzimy w szpitalu. - podsumował Jin.
- I tak bym tu siedział. Mimo wszystko. Nie dałbym rady siedzieć w domu i nie móc być przy tobie. - spoważniał Namjoon.
- Czyli wtedy, kiedy wyszedłeś mi po te rzeczy, to to był jedyny moment, kiedy wyszedłeś ze szpitala? - poprawił się na łóżku.
- No... Nie złość się, ale tak... - czuł, że zrobił źle, ale nie mógł inaczej.
- Będę tylko zły, kiedy usłyszę, że nie jadłeś.
- W takim razie opowiem ci jeszcze raz, jak policja zgarnęła Seungyo na dołek. - skulił się w sobie, ponieważ wiedział, że Jin za chwilę odprawi mu kazanie.
- Namjoon...
- Słucham, kochanie? - zarumienił się, ponieważ w końcu czuł, jak partner wraca do siebie.
- Ja ci dam kochanie. Jak tylko wrócimy do domu, to będę cię futrował za te wszystkie dni, kiedy nie jadłeś. - pogroził mu, całkowicie zapominając o bólu jaki przeszedł do tej pory.
- Nie mogę się doczekać, aż w końcu razem coś ugotujemy. - Namjoon rozanielonym spojrzeniem nachylił się do Jina i złączył ich usta w długim, ciepłym pocałunku, na który tak bardzo nie mógł się doczekać.
CZYTASZ
Żar miłości - Namjin
FanfictionKim Namjoon traci pracę, która była dla niego życiem. Załamuje się, ponieważ myślał, że pasmo jego nieszczęść już się skończyło. Wchodzi na nową drogę, która okazuje się być tą właściwą tak samo, jak napotkana przez niego osoba. Zaczyna nowe życie...