Rozdział 4 Kill My Mind

297 20 0
                                    

         Louis ściągnął koszulkę i rzucił ją na swoje łóżko. Wyjął z szafy szarą bluzę, którą od razu założył. Czuł się dość niekomfortowo będąc bez jakiejś części garderoby w towarzystwie swojego współlokatora, mimo, że Harry zaczytany był w swojej książce. Szatyn obejrzał się na młodszego, jednak wzrok tego spoczywał ciągle na kartkach

-Będę później

-O jedenastej zamykam drzwi, nie chcę mieć problemów – westchnął Harry spoglądając na sekundę w górę

-Pojebało cię, jak zapukam to ty otworzysz

-Nie był bym tego taki pewien

-Zrobisz to – chłopak podszedł do niego wywyższająco wpatrując się na twarz bruneta

-Zobaczymy

Louis poddał się i wyszedł z pokoju. Zostały mu niecałe trzy godziny do ciszy nocnej. Zapukał do drzwi od sypialni Zayna i Liama. Otworzył mu roześmiany Luke

-Tommo, mordko chodź tutaj – blondyn rzucił mu się na szyję

-Widzę, że zaczęliście beze mnie – zaśmiał się Louis wchodząc do środka z ciągle uwieszonym na nim przyjacielem

-Napij się, poczujesz się lepiej – zawołał Liam siedząc blisko swojego współlokatora

-Nie słyszałeś nowin, Ziam będzie mieć skręty na przyszły weekend – oznajmił Shawn kończąc palić

-Kto? – dopytał szatyn pijąc kilka łyków Tequili

-Ziam, znaczy Zayn i Liam, spójrz na nich, czy nie są słodcy? – Niall wskazał rękę na dwójkę.

Zayn zaśmiał się i położył głowę na ramieniu współlokatora. Jednak Liam zamiast też zrobić coś słodkiego wystawił środkowy palec do Irlandczyka.

Grupka przyjaciół była coraz bardziej pijana, a pokój powoli wypełniał się dymem. Louis zobaczył, że zostało im pięć minut do ciszy. Ogarnął go niepokój, czy Harry naprawdę go nie wpuści, jeżeli przyjdzie po jedenastej?

-Będę się zmywać – powiedział Louis gasząc papierosa

-Co tak szybko? Czyżby żona zażądała szybkiego powrotu – zaśmiał się Michael dopijając flaszkę wódki

-Właściwie to idę do kochanki – szatyn zachichotał podnosząc się

-Znowu daliście mu tequili? On w końcu rozerwie Taylor – wtrącił się Liam, na którego ramieniu powoli zasypiał Zayn

-Widzimy się jutro chłopcy – zawołał wesoło niebieskooki i wyszedł uwalniając trochę dymu na korytarz .

Louis skierował się do swojej sypialni. Nie był w stanie przyznać się, że tak naprawdę bał się czy Harry nie wpuści go do środka. Wolał nagadać im głupot o tym, że idzie do Taylor.

Chłopak chwycił pewnie klamkę, lecz drzwi były zamknięte. Westchnął głośno pukając w drewno. Dopiero po jakiś dwóch minutach Harry stanął w drzwiach. Z jego brązowych loków kapała woda, klatka piersiowa była naga, a wokół bioder jedynie miał przepasany ręcznik

-Wróciłeś przed jedenastą – zaskoczony Harry wpuścił go do środka

-Wolałem nie ryzykować, muszę cię jeszcze wyczuć – westchnął zmęczony szatyn opadając na łóżko

-Śmierdzisz alkoholem i fajkami – zielonooki nachylił się nad leżącym ciałem

-O co ci chodzi? – Louis odwrócił się na bok i zamglonym wzrokiem wpatrywał się we współlokatora

-Nic, jesteś dość nieodpowiedzialny – stwierdził Harry podchodząc do szafy po piżamę

-Mówisz jak mój ojczym, nie dam rady prowadzić takich rozmów w swoim stanie

-Spróbuj się nie porzygać w nocy, błagam

-Yhym – wymamrotał prosto w poduszkę zasypiając.

Harry zachichotał pod nosem i zniknął za drzwiami w łazience przebrać się. Kiedy wyszedł usłyszał pukanie do drzwi

-Macie szczęście, że wasz pokój jest ostatni, macie najwięcej czasu ogarnąć się – usłyszał męski głos zza drzwi

-Wejdź Mitch – brunet wpuścił go do środka

-Czy Tomlinson ciebie też przekupił, aby ochraniać jego dupę? – zapytał wskazując na uniesioną kołdrę

-Nie, to naprawdę on tam śpi

-Naprawdę?

-Tak, możesz zobaczyć

Mitch podszedł bliżej i zdziwił się naprawdę słysząc pochrapywanie Louisa

-Więc dobrej nocy wam – mężczyzna uśmiechnął się opuszczając sypialnię.

Harry zamknął drzwi na klucz. Położył się wygodnie w łóżku jeszcze chwilę patrząc na spokojnie oddychającego współlokatora.

***

Niewyspany szatyn stał na sali gimnastycznej. Dzisiejszego ranka również obudził go budzik zielonookiego. Cały dzień mieli mieć dzisiaj wszelkie ćwiczenia czy granie w nogę i taniec.

Teraz wisiał na ramieniu Liama jęcząc w nie niezrozumiałe słowa. Karmelowe kosmyki chłopaka głaskał Zayn, który to podczas śniadania przyniósł wszystkim aspirynę.

Do pomieszczenia wszedł wesołym krokiem Markus, był to mężczyzna w sile wieku. Jego karnacja była lekko ciemniejsza, a włosy miał ścięte na zero. Był bardzo wysportowany i dobrze zbudowany, przez co większość dziewczyn zjadała go wzrokiem

-Witajcie, to ja będę dbać o wasze zdrowie fizyczne przez te dwa miesiące, z góry zapowiadam, że w przyszłym tygodniu dziewczęta z panią Małgorzatą od tańca mają jazdę konną, a teraz zróbcie dwa okrążenia dookoła sali – klasnął w ręce oznajmiając start zajęć.

Louis jękną zmęczony i zaczął biec wśród znajomych

-Kryjcie mnie – szepnął do Luka i Michaela. Kiedy szatyn zauważył, że trener zajął się czymś na telefonie, szybko odbiegł na prawo. Doskonale wiedział, że pod trybunami jest ukryta skrytka, gdzie mógł położyć się i zregenerować trochę.

***

Chłopak wyszedł dopiero i wmieszał się w tłum, kiedy cała grupa szła na lekcje jogi. Louis uwielbiał je, zawsze udawał, że nie wie jak ćwiczyć, więc nie nadwyrężał się za bardzo, a mógł oglądać dziewczyny w obcisłych strojach. Tak samo było teraz, razem ze swoimi znajomymi zajął maty na samym tyle. Standardowo zaczął skanować wypięte dziewczyny. W tym momencie dziękował w duszy za legginsy. Jego wzrok znalazł obiekt, który szczególnie zwrócił jego uwagę. Dopiero po chwili zrozumiał, że wpatruje się w tyłek Harry'ego. Jego twarz zalały rumieńce, co nie zdarzało się zbyt ciężko. Szybko odwrócił wzrok na Eleanor, aby mieć jakąkolwiek przykrywkę. W końcu Markus zakończył zajęcia jogi

-Zapraszam chętnych na piłkę nożną, a kto nie chce, pani Małgorzata jest w pokoju obok będzie prowadzić zajęcia taneczne – oznajmił podnosząc się z maty.

Louis był już bardzo przytomny, więc energicznie udał się na boisko.

Trener podzielił ich na grupy. Louis posłał zwycięski uśmiech do Luke'a, który był w przeciwnej grupie z Michaelem i Niall'em. Dopiero teraz szatyn zorientował się, że Harry'ego nie ma wśród nich. Był to dla niego kolejny powód, aby być wrednym dla współlokatora.

_________

Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!  

Następny rozdział będzie w piątek!

Somewhere in nowhere | Larry Stylinson | Part 1 Summer CampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz