ꔞ
Kiedy się obudziłem, Jimin już nie spał, co nie było czymś szczególnie szokującym, skoro musiało być coś koło południa. Przeglądał swój telefon z obojętnym wyrazem twarzy, a po chwili chyba dostrzegł, że ja również się obudziłem.
— Hej — uśmiechnął się, wyłączając urządzenie.
— Jak się czujesz? — przetarłem oczy, żeby choć w drobnym stopniu uchronić się przed ich ponownym zamknięciem.
— Może być — odparł, wzruszając przy tym niepewnie ramionami — wyspałeś się?
— A to jest możliwe? — dało się, wstawać nie będąc zmęczonym?
— Chyba nie — odpowiedział, a uśmiech znowu pojawił mu się na twarzy, ustępując powadze dopiero po chwili. — Dziękuję za wczoraj.
— Spoko — nie widziałem w tym jakiegoś większego poświęcenia.
— Co robiłeś, gdy zadzwoniłem?
— Nic takiego — wiedziałem, że to nie było wystarczające, na pewno zacząłby dociekać, więc dobrowolnie kontynuowałem — siedziałem z przyjaciółmi, ale nie długo i tak zamierzałem się zwijać.
— Przepraszam, że zostałeś zmuszony do wcześniejszego powrotu — westchnął.
— Gdybym chciał to bym został — Jimin nie miał powodów, żeby czuć się źle, więc nie chciałem do tego przez przypadek doprowadzić.
— Mogę ci się jakoś odwdzięczyć za pomoc?
— A nie zamieniliśmy już „relacji wzajemnej pomocy” — zrobiłem cudzysłów palcami w powietrzu przy wypowiadaniu ostatnich słów, po czym dokończyłem — na przyjaźń?
— Mogę cię przytulić? — nie spodziewałem się takiej nagłej odpowiedzi, ale błyszczały mu iskierki w oczach, dodające dwa razy więcej uroku, więc nawet jeśli nie chciałbym to jak mógłbym odmówić?
Rozłożyłem ręce na, co on rzucił się prawie natychmiastowo na mnie, więc mimowolnie zajęczałem pod jego ciężarem przez co z kolei zaczął się śmiać. W tej bluzie praktycznie się topił, więc w zasadzie to odwzajemnienie uścisku nie było tak proste jak mogłoby się wydawać, ale po chwili udało mi się odnaleźć wśród tej dużej ilości materiału, samego właściciela ubrania. Było mi gorąco, jednak czekałem aż on sam ze mnie zejdzie, bo było też przyjemnie i aż szkoda zakończyć. W sumie nigdy nie zachowywałem się w ten sposób z Seokjin'em, Namjoon'em czy Hoseok'iem… Z żadnym z nich nie tworzyłem dłuższego kontaktu fizycznego, a oni również nie wychodzili z taką inicjatywą. No cóż, może po prostu potrzebowałem tego bardziej niż mi się wydawało? Ze strony Jimin'a to akurat wiedziałem już wcześniej, że zapotrzebowanie na przytulanie miał ogromne, więc może przez to trochę mi się udzieliło?
— Co chcesz dzisiaj robić? — spytałem go.
— Nie wiem — wymruczał, sturlując się ze mnie. — Możemy siedzieć w domu.
— Zazwyczaj to właśnie robimy — wypomniałem, na co otrzymałem jego uśmiech.
— To dzisiaj poza tym możemy ugotować sobie obiad — zaproponował po namyśle.
— Lubię moją kuchnię — poinformowałem go, robiąc smutną minę, na co jedynie usiadł i poklepał mnie po ramieniu, stwierdzając:
— A ja znam numer na straż pożarną.
— A idź! — rzuciłem w niego poduszką, z której moment temu się podniósł.
Chciałem po tym również wstać, ale zatrzymał mnie miękki materiał, z jakiego dostałem po twarzy. O nie! Nie będzie tak łatwo! Wziąłem swoją poduszkę, żeby mu oddać, tylko że za nim zdążyłem to zaatakował kolejny raz, śmiejąc się przy tym głośno… Szybko ucichł, kiedy znowu oberwał, jednak tylko na chwilę. Dobre kilka minut walczyliśmy ze sobą, jakby od tego zależało nasze dalsze życie i pewnie potrwałoby to jeszcze dłużej, gdyby nie fakt, że Jimin spadł z mojego łóżka.
— Wszystko w porządku? — wyhyliłem się, ale na bezpieczną odległość, żeby nie był w stanie mnie ewentualnie dosięgnąć.
Jedyną otrzymaną odpowiedzią okazał się obsesyjny śmiech chłopaka, leżącego na plecach z poduszką w prawej ręce, a zatem chyba było okej… lub po prostu upadł na głowę. Tak niewiele potrzebne mu do szczęścia. Wstałem z łóżka i zabrałem mu jego broń, na wypadek gdyby usiłował jeszcze cokolwiek nią zdziałać.
— Wygrałem — położyłem jedną nogę na jego klatce piersiowej, patrząc na niego z wyższością prosto w oczy.
— O nie! — zawył, a dłoń teatralnie położył na czole, ale nie na długo gdyż zaczął wymachiwać obydwoma. — Krew, krew, flaki! — wydzierał się, a po ostatnim słowie zaczął udawać, że nie może złapać oddechu i swobodnie opóścił wszystkie utrzymywane jeszcze w powietrzu kończyny. — I śmierć!
— Wystarczy, że postawisz mi jakąś dobrą kawę — zaśmiałem się, obserwując go z uwagą.
— O, to super — uznał, zrywając się na równe nogi. — Ale skoro ja stawiam to pójdziemy na lody!
Przytaknąłem mu, po czym udaliśmy się do kuchni. Możliwe, że częściowo w sumie traktowałem ją jak muzeum, ale powód ku temu był na prawdę prosty - wolałem najpierw nauczyć się gotować, bo była serio ładna. Co się dziwić, skoro przez kilka lat prawie nie używana?
Zjedliśmy razem śniadanie, które składało się z jajecznicy, więc jakieś przygotowanie przed planem Jimin'a, stanowiło, a później poszliśmy się ubrać. W między czasie pościeliłem też swoje łóżko, bo pokój, który był naszym miejscem stoczonego boju, w taki też sposób wyglądał.
Nie potrwało długo aż znowu znaleźliśmy się w pomieszczeniu, w którym zamierzaliśmy gotować. Jimin szukał w internecie jakiś przepisów na kurczaka, z wykorzystaniem tego co posiadałem w domu, a ja wyciągałem jakieś garnki i inne potrzebne przedmioty. Kiedy znalazł coś dosyć prostego, od razu pokazał mi w celu narady, więc nie byłem jakoś szczególnie wybredny i bez żadnych apelacji zgodziłem się.
Zastanawiałem się też skąd w razie czego zamówimy pizzę.
W sumie to nie szło nam aż tak źle i jakiś ogromny bałagan przy tym nie powstał, jednak w dalszym ciągu kwestia czy to będzie jadalne, pozostawała niewyjaśniona. Dzięki temu całemu gotowaniu przynajmniej odkryłem kolejny nawyk Jimin'a - kiedy cokolwiek mieszałem przy kuchence, stawał na palcach, żeby spojrzeć mi przez ramię lub oprzeć na nim głowę. Gdyby tak dużo nie gadał to zapewne już kilkukrotnie przestraszyłbym się jego niespodziewanych ruchów, nie będąc w stanie go dobrze zlokalizować.
W zasadzie to milej się jadło, gdy z tyłu głowy trzymała świadomość, że sami to zrobiliśmy. Nie smakowało idealnie, ale było nasze. Szczególnie, że nie do końca skorzystaliśmy w pełni z przepisu, ponieważ nie wszystko mieliśmy. Przynajmniej poświęcone dość sporo czasu i wysiłek nie poszły na marne.
Dlaczego znajomość z tym dzieciakiem, sprawiała, że zmieniałem nastawienie do tak wielu spraw lub to co wcześniej było uciążliwe stało się chociaż odrobinę mniej? Absurdalne… a przecież doświadczałem tego na własnej skórze. Nie rozumiałem.
Po obiedzie posprzątaliśmy i kilka minut później chłopak wyciągnął mnie na dwór. Było ciepło, a zatem nasz spacer z uwzględnieniem po drodze odwiedzin w budce z lodami chwilę potrwał.
ꔟ
CZYTASZ
Engineer
Fiksi PenggemarGdzie Yoongi jest inżynierem, a Jimin zapisał się do grupy testerów ekstremalnych kolejek, mając lęk wysokości. [koniec: 15.03.2021]