Przytłaczająco bogaty salon willi państwa Sunada od dziecka przytłaczał Kidę. Zdobny, pełen egzotycznych roślin i mebli, za które musieli zapłacić fortunę. Poważne stanowisko w firmie informatycznej wuja Yashiry pozwalało im na takie wydatki. Tak również pozwalało na organizację wielkiego przyjęcia, na którym pito wino z najwyższej półki i jedzono przystawki przygotowane przez jednego z najlepszych szefów kuchni w całej prefekturze. Dziewczyna w całym tłumie próbowała wyłapać chociaż jedną choć odrobinę znajomą postać. Od wirujących kolorów sukien panien z innych "dobrych domów" szatynce robiło się niedobrze. Usiadła więc na jednym z foteli i i wpatrzyła w trudną do zdefiniowania przestrzeń.
Jeden ze specjalnie wynajętych na tę okazję kelnerów podetknął jej pod nos tacę pełną kieliszków wypełnionych alkoholem. Podziękowała grzecznie. Kida nigdy nie lubiła pić w samotności. A przynajmniej nie wykwintne wino, które pewnie kosztowało więcej niż wynosiła jej wypłata z czasów, gdy pracowała w hotelu. Chcąc uniknąć konfrontacji z kolejnym lokajem, który już szedł w jej kierunku, podniosła się z fotela i ruszyła w kierunku pokoju z pianinem. Skoro dobiegała stamtąd cicha muzyka, ktoś musiał tam być. A szatynka już domyślała się kto.
Wsunęła się cicho do niemalże pustego pomieszczenia. Na stołku w jego centrum siedziała wysoka, smukła dziewczyna o odróżniającej się od reszty, ciemniejszej karnacji i hebanowych lokach. Towami Rikasa. Uderzała sprawnie palcami w klawisze wydobywając z instrumentu najsłodsze dźwięki spokojnej melodii. Kida oparła się o pianino. Zdekoncentrowało to drugą dziewczynę, która wybita z rytmu zagrała kilka fałszywych nut i zażenowana zakończyła grę.
- Hej, Rika. W końcu cię znalazłam.
- To nigdy nie było trudne zadanie. Nie lubię tłumów.
- Nie ty jedyna - westchnęła cicho szatynka.
- Właściwie, gdzie Eiichi? Zawsze z nim przebywasz podczas takich "zabaw" - Rikasa zrobiła cudzysłów z palców. Też nie lubiła takich przyjęć, o wiele bardziej wolała spędzać sobotnie wieczory z książką lub pianinem.
- Nie ma go. Pomaga matce w archiwum - wzruszyła ramionami Kida.
- Błagam, chociaż powiedz, że przeszliście dalej niż tylko patrzenie się na siebie i rumienienie - zachichotała Rika. Druga dziewczyna przewróciła oczami, ale też delikatnie się uśmiechnęła.
- Rozczaruję cię odpowiedzią.
Przytłumiony śmiech obu panien.
- Chociaż przyznaj, że go lubisz!
- Dobrze, już przyznaję! - Kida uniosła ręce do góry w geście poddania się.
- Lubisz lubisz?
- Nie wiem - wyszło na to, że zaraz szatynka odbędzie poważną rozmowę o emocjach. O wiele bardziej wolałaby przejść ten proces z zawsze prostolinijną Urumi, ale obecnie nie miała kontaktu z blondynką od wielu tygodni.
- Jak to nie wiesz? Co czujesz, kiedy jesteście razem?
- Rzadko jesteśmy sami - w końcu przyszedł czas na szczerość. Rikasa nie wiedziała zbyt wiele o jej relacjach z wujostwem, o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami willi w dni powszednie. - Ciotka nigdy nie spuszcza mnie z oczu. Prawdę mówiąc, jutro widzę się z nim pierwszy raz sam na sam od bardzo długiego czasu.
- Rozumiem. Mogę tylko powiedzieć, że wyglądacie razem słodko. Dogadujecie się, a on na ciebie leci jak cholera.
Kida zachichotała. Jej koleżanka prawie nigdy nie stosowała tak kolokwialnych zwrotów.
- Chyba najwyższy czas powiedzieć to na głos. Cokolwiek między nami będzie, do ślubu dojdzie i tak - westchnęła szatynka. Żałowała teraz, że nie ma przy sobie kieliszka, mogłaby chociaż trochę otumanić umysł alkoholem.
- Tak to działa w tych sferach - powoli pokiwała głową Rika. - Małżeństwo to zapieczętowanie interesów dorosłych - jej spokojny głos stracił jakąkolwiek barwę. Posmutniała znacznie.
- Może nie będzie źle? - próbowała pocieszyć ją Kida. Nie pomogło. - Chodźmy się napić. To czasem działa - objęła koleżankę ramieniem i wyprowadziła z pokoju prosto w tłum.
Stanęły w dość widocznym miejscu i czekały, aż któryś z elegancko ubranych kelnerów przyniesie im należne kieliszki. Obie czuły się wyjątkowo niekomfortowo. Jak dwie ofiary obserwowane przez drapieżnika. Mimo tego próbowały prowadzić błahą rozmowę o jakimś konkursie muzycznym, w którym Rikasa brała ostatnio udział. Jej czarne oczy połyskiwały lekko, gdy o tym opowiadała. W końcu też otrzymały czary wypełnione szkarłatnym napojem. Stuknęły się delikatnie kieliszkami i kontynuowały konwersację o jednym z kompozytorów.
"Konwersacja" właściwie, była wyjątkowo nietrafnym określeniem. Był to raczej całkiem wciągający monolog Towami Rikasy, szatynka nawet nie śmiała jej przerywać. Przysłuchiwała się z zainteresowaniem, aż jej koleżanka urwała nagle. Już miała się odwrócić, by sprawdzić w co tak intensywnie się ona wpatruje, ale nie zdążyła. Łagodnie objęła ją para silnych ramion.
Eiichi? Nie, zupełnie nie ten zapach. Jej prawie chłopak pachniał raczej szamponem i świeżo wypranymi ciuchami, a nie drogą whiskey.
- Kida - to ciche, pełne ulgi westchnienie mogło wydobyć się z ust tylko jednej osoby.
Dziewczyna mimowolnie napięła wszystkie mięśnie. Dopiero po krótkiej chwili odważyła się rozluźnić i oprzeć głowę o klatkę piersiową obejmującego ją Keisuke. Rikasa obserwowała uważnie tę scenę, powoli zaczynała rozumieć, dlaczego Kida nie jest w stanie określić, co czuje do Eiichiego. Tym powodem był nieznany jej chłopak, który nawet w szytym na miarę garniturze przywodził na myśl łobuza.
- Oh, przepraszam za nietakt - szatynka jako pierwsza otrząsnęła się z tej przedziwnej chwili. - Poznajcie się. Rikaso, oto mój przyjaciel, Keisuke.
Uścisnęli sobie dłonie.
- Nie wyglądacie, jakbyście byli tylko przyjaciółmi - pianistka przyznała szczerze. Rumieniec wpływający na policzki jej koleżanki i to nagłe odwrócenie wzroku jedynie utwierdziło ją w tym przekonaniu.
- Dawno się nie widzieliśmy. Ot co - blondyn wyjaśnił spokojnie.
Resztę przyjęcia całą trójką spędzili zamknięci w pokoju muzycznym. Byłoby to niezmiernie niezręczne doświadczenie gdyby nie to, że Rika zasiadła za pianinem i zaczęła grać. Spod jej palców wydobywały się kolejne melodie, coraz to nowsze, zupełnie nieznane Kidzie. Wsłuchana w muzykę wpatrywała się w hipnotyzujące ruchy rąk koleżanki. Keisuke zaś obejmował ją, jakby była skarbem, który zaraz wymknie mu się z dłoni. Gdyby w pomieszczeniu stał ktoś jeszcze, z pewnością by uznał, że Kida jest własnością trzymającego ją chłopaka. Nie puszczał jej, aż przyszedł moment pożegnania.
Stali już sami, w przedsionku. Gdyby nie to, że Ige krzyczała na jedną z kucharek, z pewnością nie mogliby pozwolić sobie na to, co nastąpiło chwilę później. Chłopak bez ostrzeżenia przyciągnął ją do siebie. Nakrył usta szatynki własnymi łącząc ich w pełnym różnych emocji pocałunku. W pierwszej chwili Kida nie wiedziała, co właśnie się dzieje. Ale gdy tylko zorientowała się, jak mocno potrzebowała jego obecności przez ostatnie tygodnie, oddała pocałunek ze zdwojoną pasją.
- Tęskniłem - wyszeptał jej do ucha Keisuke, gdy odsunęli się od siebie.
Dziewczyna nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Jeszcze wczoraj na tym samym miejscu stał Eiichi, którego też całowała. Niby policzek to nie to samo, co usta, ale zrobiło się jej słabo.
- Ja też - mruknęła cicho.
- Jeszcze cię stąd zabiorę, obiecuję.
I wyszedł w ciemność nocy.
— — —
2/3
CZYTASZ
Zbieg Okoliczności |Initial D
FanficOn. Najwyższej klasy ścigant, badboy z bogatego domu. Ona. Mechanik, nałogowy palacz. Chociaż dorośli, to wciąż nie spełniają wymagań stawianych im przez rodziny. Czy to już przeznaczenie, czy tylko zbieg okoliczności?