Zacisnąłem oczy, odwracając głowę. Odczekałem kilka chwil, licząc, że się ode mnie odsunie. Otworzyłem je, widząc, że chłopak siedział obok, jakby nic nie zaszło.
- Właśnie o to mi chodziło.
Moje serce na moment się zatrzymało, aby po chwili zacząć bić z zawrotnym tempem. Otworzyłem usta, ale nic z nich nie wypłynęło. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Eee, to nic takiego, serio... - powiedziałem po chwili.
Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, intensywnie wpatrując się w moje oczy. Zaskoczony z szeroko otwartymi oczami patrzyłem na niego. Jego niebieskie oczy emanowały aurą, której nie potrafiłem opisać. To była siła, której nie potrafiłem się oprzeć.
- Idiota. - powiedział, odwracając wzrok.
Chmury odsłoniły słońce, sprawiając, że promienie padały na nasze twarze. W tym świetle Tobio wyglądał jeszcze lepiej, aż zaparło mi dech w piersi. Jego zmarszczone czoło i ten ostry, a jednocześnie emanujący ciepłem, wzrok.
- P-przerwa zaraz się skończy, w-więc pójdę już sobie. - jąkałem się, czując niewyobrażalny stres z powodu bycia z nim sam na sam.
Wstałem, zabierając niedojedzone bento ze sobą. Wróciłem do klasy, gdzie część uczniów już się znajdowała. Czarnowłosy pozostawił po sobie mętlik w mojej głowie. Czy on nie zdaje sobie sprawy z tego, jak na mnie działa?
Pomimo zadawania sobie tego pytania dziesiątki razy, nie potrafiłem na nie odpowiedzieć sensownie.
Kolejna lekcja się już zaczęła, a Tobio dalej nie wrócił. Chyba nic mu się nie stało po tym jak poszedłem. Zacząłem się martwić i obwiniać za rzeczy, które nigdy się nie zdarzyły. Wraz z dzwonkiem na przerwę, wybiegłem z sali, kierując się tam, gdzie go zostawiłem.
Zastałem go siedzącego w tym samym miejscu z telefonem w dłoni. Wystukiwał coś na nim, prawdopodobnie pisząc wiadomość. Podniósł na mnie swój wzrok, a ja momentalnie poczerwieniałem, nie wiedząc co powiedzieć.
- Nie powinno cię tu teraz być. - powiedział, mając niezadowolony wyraz twarzy.
- Oh, em... To już... pójdę. - zostawiłem go tam, na schodach mijając Remi.
W czasie, gdy ona pobiegła na górę, ja przystanąłem. Byłem zaskoczony widząc ją tutaj, ale domyśliłem się, że pewnie Kageyama chciał ją zobaczyć. A zaczynałem już myśleć, że mógłbym być dla niego kimś więcej...
Pomimo głębokiego zawodu ruszyłem ponownie na dach, zobaczyć dlaczego dziewczyna tak się spieszyła. Uchyliłem lekko drzwi, nie chcąc dać się zobaczyć. Zobaczyłem, że Kageyama dalej siedział, a dziewczyna stała przed nim, bawiąc się palcami, splecionymi za jej plecami. Nie widziałem dobrze ich twarzy, więc ciężko mi było określić o czym mogliby rozmawiać. Zauważyłem, że Tobio wstał, podchodząc do dziewczyny. Znajdowali się w odległości kilku centymetrów.
Nie chcąc dalej tego oglądać, puściłem drzwi, zbiegając ze schodów, omijając pojedyncze stopnie. Na samym ich końcu prawie skręciłem kostkę, zeskakując z nich. Złapałem się za tą część ciała, czując delikatny ból. Po chwili ustąpił, a ja już bez większych wybryków, wbiegłem do toalety. Sprawdzając wcześniej, czy jest na nich narysowane kółko czy trójkąt. Nie chciałem powtórki sprzed kilku dni.
Zamknąłem się w jednej z kabin. Osunąłem się po ścianie, upadając na podłogę. Czułem się bezradny, nieistotny. Te miejsce w tej chwili było idealne, żeby móc być samemu. Przyłożyłem dłonie do twarzy, pocierając ją.
Po kilkudziesięciu sekundach zadzwonił dzwonek, informujący o rozpoczęciu kolejnej lekcji. Otarłem twarz ponownie, wstając na równe nogi. Wyszedłem z łazienki, kierując się do klasy. Wszyscy poza mną siedzieli już na miejscach, Kageyama także. Minąłem go z opuszczoną głową.
Lekcje minęły i zaczął się popołudniowy trening, podczas którego wszystko odbywało się według planu. Tego razu nie ćwiczyłem z Tobio dłużej niż reszta, szybko stamtąd wybiegłem. Wróciłem zwyczajową drogą do domu, na długo przed Kageyamą.
- Oi, Hinata, dzisiaj zostań po treningu dłużej. - powiedział Tobio kolejnego dnia, łapiąc mnie za ramię.
Odwróciłem się, aby spojrzeć mu w oczy. Jego widok nieco mnie rozluźnił, pomimo, że wczoraj go unikałem podczas treningu. Jego spojrzenie jak zwykle było intensywne, które potrafiło wywiercić dziurę w człowieku. Gdyby nie to, że nie jest najinteligentniejszy, to powiedziałbym, że przejrzał mnie na wylot. Pierwszy odwróciłem wzrok.
- Dobra... - powiedziałem cicho, idąc się przebrać na trening.
Cała drużyna się przebrała i przyszła na salę, gdzie był już trener Ukai. Podczas, gdy inni go wysłuchiwali, ja obmyślałem plan nad ucieczką nim Tobio mnie dorwie. Gdybym został, oznaczałoby to, że z nim zostanę, a wolałbym już się pouczyć. Chociaż może jednak nie uczyć.
Mruknąłem cicho, będąc niezadowolony, że nic nie wymyśliłem.
- Hinata, - zwrócił się do mnie Ukai. - jeśli obawiasz się przeciwnika to powinieneś trochę poćwiczyć. Zostaniesz z Kageyamą i poćwiczycie odbieranie piłek. - zażądał.
- Tak. - powiedział czarnowłosy.
Teraz jest jeszcze gorzej! Jeśli w tej sytuacji ucieknę, mogą uznać, że coś jest nie tak lub dostanę kazanie za lekceważenie słów trenera. Nie widziałem wyjścia z tej sytuacji. Nie chciałem zostawać z Kageyamą, czułbym się co najmniej niezręcznie. Ma przecież dziewczynę, więc mógłby ten czas spędzić z Remi.
Sekundy, minuty mijały. Po skończonym treningu wszyscy się rozeszli, zostawiając mnie i Kageyamę samych. Na początku w ciszy odbijaliśmy piłki, ale im więcej piłek psułem, tym bardziej chłopak robił się podirytowany.
- Hinata, głupku! Masz ręce od tego, żeby tą piłkę odebrać! Powtarzamy to już tyle razy, a ty dalej popełniasz te same błędy! - W końcu nie wytrzymał i na mnie nakrzyczał.
- Przepraszam... - powiedziałem, czując się zgorszony.
Chłopak podszedł do mnie wściekły. Stanął centymetry ode mnie, łapiąc za koszulkę. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Miałem wrażenie, że z każdą chwilą wzrok chłopaka łagodnieje. Jego wzrok z moich oczu zjechał nieco niżej, a ja poczułem się niepewnie. Odtrąciłem jego ręce, sprawiając, że puścił moje ubranie.
Odsunąłem się o kilka kroków od chłopaka.
- Powinniśmy teraz to sprzątnąć... - powiedziałem, uznając ćwiczenia za zakończone.
Chłopak mi nie odpowiedział. Patrzył w jeden punkt, a jego wzrok był nieobecny. Podszedłem i pomachałem mu dłonią przed twarzą.
- Ziemia do Kageyamyyy... - przeciągnąłem ostatnią samogłoskę w jego nazwisku.
Jego wzrok się wyostrzył i skierował na moją osobę. Uśmiechnąłem się, widząc, że powrócił do siebie. Ujął moją twarz w dłonie, spoglądając w moje oczy. Moja twarz przybrała rumieńców, czułem jego delikatne dłonie na moich policzkach. Zamknął oczy i pochylił się w moją stronę. Wytrzeszczyłem oczy, domyślając się co chce zrobić. Zacisnąłem oczy, oczekując co przyniosą kolejne sekundy. Poczułem usta czarnowłosego na swoich, a ja stałem jak posąg nie wiedząc co zrobić. Nie oddałem pocałunku przez szok, a jednocześnie samo niedoświadczenie. Po kilku długich sekundach odepchnąłem chłopaka. Moja twarz była zupełnie czerwona.
- N-nie rób tak więcej... - powiedziałem. - M-masz d-dziewczynę i nie p-powinieneś... t-tak robić.
- Nie mam dziewczyny. - powiedział z poważną twarzą i błyszczącymi oczami.
Wpatrywałem się w niego, jakby mu nagle nos urósł od kłamstwa.
CZYTASZ
The Brightness of Sun // KAGEHINA
FanficPodczas obozu letniego w Tokio Kageyama wyznaje coś Hinacie. Właśnie wtedy Shoyo uświadamia sobie jego uczucia do czarnowłosego...