┋18.┋

264 14 1
                                    

— Oj, Jimin — westchnąłem, lekko odsuwając go od siebie i kładąc mu rękę na plecach, żeby zaprowadzić do łóżka.

— Wszystko w porządku — powiedział, starając się przy tym uśmiechnąć, co chyba miało uchronić go przed pojawieniem się łez, jednak jak na złość sprawiło, że kilka z nich spłynęło.

— Nie przejmuj się tym, okej? — poprosiłem.

— Nie lubię chodzić na imprezy — trochę nie na temat, ale uznajmy, że to odpowiedź twierdząca, co do mojego pytania.

— Ja też nie — hałas i dużo ludzi to nic nadzwyczajnego. Wskazałem mu na łóżko — proszę, idziemy spać.

— Ale…

— Idziemy spać — powtórzyłem nieugięcie i wtedy dopiero położył się na swoim miejscu. — Jutro adoptujemy kota, więc postaraj się myśleć o tym — poleciłem mu, samemu kładąc się obok — a teraz dobranoc.

Czułem, że się strasznie wiercił. Podczas przewracania się z boku na bok kilkukrotnie mnie kopnął lub tak ciągnął pierzynę, że praktycznie nie starczało jej dla mnie i musiałem ją sobie mocno trzymać, żeby cokolwiek zostało, ale cierpliwie czekałem aż chłopak zaśnie. Chciałem się odezwać, ale nie było sensu wpakowywać go w większy stres oraz zakłopotanie, a przecież musiał za kilka minut zasnąć.

— Yoongi — powiedział cicho po chwili i po zastanowieniu się czy udawać już sen, czy dowiedzieć się o co chodzi, zdecydowałem odpowiedzieć:

— Słucham?

— Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś — wyszeptał, więc aż się odwróciłem i w sumie to nie wiedziałem, co mu na to powiedzieć.

Za bardzo cię lubię, żeby cię zostawić… Nie, to nie. Jeszcze go wyobraźnia poniesie.

— Zależy mi na tobie — idealnie.

W sensie no prawie. Nic lepszego i tak nie wymyśliłbym o takiej godzinie. Jimin nawet uśmiechnął się, więc chyba opłacało się przełamać.

— A teraz spróbuj myśleć o jutrze — jeszcze raz zasugerowałem.

— Postaram się — przytaknął.

— Dobranoc — na prawdę byłem zmęczony, a nocą wszystko przeżywało się mocniej, więc jeśli chciał wrócić do tematu zdjęcia to mogliśmy rano tym się zająć.

Po kilku następnych minutach, poczułem jak przylgnęła do moich pleców przyjemnie ciepła sylwetka chłopaka. Aish… dobra, Yoongi, yolo.

— Mogłeś powiedzieć — zaśmiałem się, a on speszony od razu się kawałek odsunął.

Odwróciłem się do niego przodem i rozłożyłem ręce, co przyjął, ponieważ od razu wtulił się w moją klatkę piersiową, a ja ułożyłem rękę na jego plecach oraz drugą zacząłem głaskać go po włosach. Były przyjemne w dotyku. Takie miękkie i puszyste z idealnie prostym przedziałkiem na środku.

To dziwne, ale lubiłem mieć go blisko siebie i bardzo tego chciałem. Nie wyobrażałem już sobie życia bez niego. Nie wyobrażałem sobie nawet samotnego mieszkania. Chyba powinienem spytać go czy chciałby przenieść się do mnie na stałe, zanim pogodzi się z Taehyung'iem… Absurd. Nie znaliśmy się jakoś długo, a na prawdę myślałem o nim w ten sposób.

On też przełożył przeze mnie ramię, więc czułem jego małą rączkę opartą na swoich plecach, co jeszcze bardziej mnie rozczulało w całej jego zasypiającej postaci. Poza tym jedna z jego nóg zawędrowała gdzieś między moje, plącząc się w jakiś osobliwy sposób, dzięki czemu w sumie to już nawet nie potrzebowałem kołdry przez ciepło jakie od niego biło.

Jimin pozostał w ubraniach, które zmienił po powrocie z wykładów. Ładnie mu było w tej bluzce w paski. Zabranie jej okazało się fenomenalnym trafem…

Dobra… o czym ja myślałem? Powinienem spać. Przecież się w nim nie zakochałem… Ugh, powiniem skończyć to wypierać! Stało się… Na prawdę już nie czułem do niego tylko przyjaźni… Ale jak to się stało tak szybko?! To w ogóle możliwe?

Westchnąłem ciężko, spoglądając na jego twarz, tak spokojnie wtuloną w moją klatkę piersiową. Był taki przystojny, a zarazem śliczny i uroczy… Gdybym tylko wiedział, jak on tak właściwie na mnie patrzył, to może byłoby trochę prościej?

Tamtej nocy zdecydowałem, że muszę spotkać się z Hoseok'iem, żeby jakoś to skonsultować, a on wiedział najwięcej.

Rano nadeszło znacznie szybciej niż zakładałem. Wydawało mi się, że nie minęło zbyt dużo czasu na moje przemyślenia, a czułem się jakbym spał z jakieś dziesięć minut. Pewnie mógłbym poleżeć dłużej, gdyby nie fakt, że to Jimin musiał wstać, a skoro już mnie obudził to zdecydowałem go chociaż zawieść. Mając więcej czasu przez wcześniejsze wstanie, rozpakowałem też nasze wczorajsze zakupy i dopiero wtedy wziąłem się za pracę.

Był piątek, a zatem Jimin miał dzisiaj wykłady tylko od rana i od razu po jego powrocie mieliśmy spakować się, żeby wieczorem wyruszać. Lubiłem wyjeżdżać nocą w dalekie trasy, ponieważ był wtedy mniejszy ruch, a otaczająca ciemność, rozświetlona tylko reflektorami mojego samochodu lub od czasu do czasu przejeżdżających innych, w pewnym sensie uspokajała mnie. Jimin nie miał nic przeciwko, ale myśląc o przygarnięciu kota, chyba nie zastanowiliśmy się co z wyjazdem.

Napisałem w tej sprawie do chłopaka, żeby poznać odpowiedź przy takiej sytuacji.

On nie chciał niczego przekładać i zasugerował, że możemy wziąć kota ze sobą… Marnie to widziałem, ale on miał się nim zająć, więc nie zamierzałem przyłożyć do tego ręki. Jedyne co pewnie będę musiał przyłożyć to kartę do terminala, aby zwierzak miał w czym jechać. To wystarczający wkład z mojej strony.

Skoro już oderwałem się od pracy, żeby do niego napisać to zadzwoniłem też do Hoseok'a. Okazało się, że miał czas w przyszłym tygodniu, a zatem dobrze się składało. Od razu zarezerwowałem go trochę dla siebie i spytałem o jego samopoczucie. Uznał, że wszystko w porządku, więc na razie pozostawało mi trzymać go za słowo, ale za kilka dni sam mogłem się przekonać jaka była prawda.

Nim się obejrzałem usłyszałem przekręcanie się klucza w zamku, a następnie otworzenie drzwi. Poszedłem natychmiastowo sprawdzić, czy faktycznie Jimin przytaszczył tego kota no i dotrzymał słowa. Postawił na podłodze, niepewnie rozglądajace się zwierzę, więc przykucnąłem, a następnie wyciągnąłem do niego rękę.

— To będzie Mikan — poinformował mnie Jimin, patrząc na nas oboje.

— A co to znaczy? — kotek podszedł do mnie i otarł się o moją wystawioną dłoń.

— Mandarynka — zaśmiał się, a ja podniosłem na niego wzrok wyrażający niedowierzanie i już nic nawet nie mówiłem.

Był trochę brudny, ale dało się zobaczyć, że jego sierść w większości powinna być biała, a ogon, część karku i ucho miał rude. W sumie do pierwszego podrapania można było uznać go za uroczą kreaturę.

— Musiałbym go wykąpać — stwierdził Jimin, przykucając obok — mógłbyś w tym czasie załatwić transporter?

Tak jak się spodziewałem. Kilka minut później miałem w historii płatności taki oto przedmiot.

EngineerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz