Niepamięć część 1

252 9 3
                                    

Następnego dnia wielki książę się obudził. Przeciągnął się, czuł się wypoczęty, ale nie zrelaksowany. Był bardzo spięty, zaczął się powoli wygrzebywać spod pierzyny. Starał się nie śpieszyć, mając nadzieje, że się spóźni na msze i nie będzie musiał iść. Nie chciał oglądać tych wiedeńskich pysków, a już szczególnie tego pajaca.
Załatwiając poranną potrzebę westchnął, zaczęły powracać obrazy z dnia wczorajszego. Jadwiga poobijana po upadku z konia, nagle zniknięcie Skirgiełły. Oby się w nich nic nie wplątał. Ledwo skończył się załatwiać, usłyszał, że drzwi się otworzyły.

– Nie śpisz już panie – łaziebny stał w drzwiach – Nabożeństwo się już rozpoczęło – poinformował księcia.

– Długo spałem – udał, że mu smutno, ale w duchu, aż skakał z radości – Przygotuj mi kąpiel w takim razie.

– Gotowa – uśmiechnął się lekko Opanasz.

Litwin ściągnął z siebie bieliznę, w której spał, zostawił byle jak na łożu.

– Jesteś nie zastąpiony przyjacielu – poklepał sługę po ramieniu, wyminął go i ruszył nagi do komnaty toaletowej. Opanasz podążył za nim.

– Odnalazłeś Skirgiełłe? – zagadnął kniaź gdy szli, ale cisza mu odpowiedziała – No – ponaglił sługę ręką.

– Nie – w końcu padła odpowiedz. Jagiełło podszedł do wanny, sprawdził dłonią wodę była odpowiednio ciepła.

– Mhm– mruknął Olgierdowicz wchodząc do wanny, wyczuł, że łaziebny go okłamuję. Że ani nie szukał ani się nie dowiadywał gdzie się brat podziewa. Stwierdził puścić to mimo uszy, nie chciał go znowu ganić.

– Olejek – Opanasz podał księcia flakonik ze stołu, który stał przy ścianie.

– Dziękuję –brunet  sięgnął po buteleczek i wylał trochę na dłoń ,zaczął smarować kark, szyje i mięśnie ramion – Jak Jadwiga?

– Bez zmian panie – rzucił krótką informację księciu.

Jagiełło zaczął rozsmarowywać olejek po całym ciele, poczuł dopiero jak bardzo bolą go stopy i palce u stóp zaczął nimi poruszać.

– Przyniosę suche płótna i odzienie – sługa się zwinął z komnaty po tych słowach.

Jogaiła westchnął i przesunął się do przodu w wannie, zanurzył się jak mógł cały wraz z głową w wodzie.

****
W Karczmie na obrzeżach Krakowa, przy stoliku siedziało dwóch mężczyzn, mieli czarne peleryny i kaptury na głowach.

– Czemuś panie zamek opuścił?- odezwał się ten niższy i starszy się odezwał.

– Miałem tam zostać? Po tym jak mnie upokorzyła? Zresztą ten Wawel to i tak dziura – rozejrzał się młodszy pan, mimo że siedzieli przy stole w najciemniejszym kącie przy oknie, obawiał się, że ktoś ich usłyszy.

– Nie obawiaj się panie, tu gwar taki, że nawet jakby dzikusy były to i tak nie zrozumieją.

– Ale cwani są zaraz poniosą, że widzieli – Habsburg się rozglądał dalej.

– Podobno Jadwiga umierającą – stwierdził bardziej, niż zapytał pan z Dalewic.

– Jak sczeźnie, to powrócę na zamek i ocalę koronę po zmarłej – książę powrócił uwagą na swego towarzysza
– Chyba nie wierzysz, że zechcą na tron tego prostaka?

– Królowa w dobrych relacjach z wielkim księciem, to i ludzie nic przeciwko nie mają – Gniewosz zamilkł, widząc rękę wiedeńczyk gdy nakazał mu skończyć.

– Weź – blondyn rzucił na stół sakwę zabrzęczała – Zacznij podburzać ludzi przeciwko Litwinowi i tej jałówce.

– Tak się panie nie godzi, jeśli królowa umrze?

– Dobre słowo Gniewoszu jeśli.... Uratuje jej honor po śmierci – kupiec zabrał sakwę i zaczęli jeść. Czym zakończyli rozmowę, nie dając poznać po sobie, że o czymkolwiek rozmawiali.

******

Czarnowłosa dziewczyna się rozbudziła, leżała w łożu w zwykłej białej koszuli nocnej. W bogatej izbie, której nie znała, wstała spod pierzyny i rozjarzała się po komnacie, ktoś bogaty musi tu mieszkać. Było tam mnóstwo rzeczy szkatułki czy mały kredens, które ją przyciągałyby zajrzała, ale stwierdziła, że nie wypada. Otworzyła ciekawie drzwi, spodziewając się wyjść, ale była tam jeszcze jedna komnata. Przy ścianie stał stół z dwoma krzesłami, na tym były po składane na stosie jakieś papiery. Przy przeciwległej ścianie stał również kredens, na półkach po ustawiane były mniejsze i większe księgi. Ktoś, kto pozwolił jej tu być, musiał być dobrym i mądrym człowiekiem. Otworzyła kolejne już tym razem wiedziała, że tr są do wyjścia z komnat. Uderzył ją zaraz chłód korytarza, wyszła z izby i stwierdziła, że to musiało być jakieś zamczysko. Po obu stronach były kinkiety z powtykanymi pochodniami, panna obróciła się wokół własnej osi i po chwili, ruszała przed zastanawiając się kto jest panem na zamku.

******

Łaziebny wpadł jak wicher do komnat księcia.

– A ty co? Duchaś zobaczył?- Olgierdowicz, patrzył na sługę, któremu kosz z ubraniami wypadł z rąk i na czworakach je zbierał z posadzki.

– Królowa – Litwin się pozbierał w końcu, przełykał ślinę mówiąc to – W koszuli nocnej po korytarzu chodzi, dziwna taka.

– Co? – kniaź się zaczął się uśmiechać, niedowierzań słowom przyjaciela – Po takim upadku to i koń by się tak szybko nie pozbierał.

– Kiedy prawdę mówię panie – łaziebny wzdychając podał swemu panu suche płótno, bo ten już wstał z wanny.

– Niech ci będzie, pomóż mi się ubrać, a pójdziemy jej poszukać – Jagiełło wyszedł już z wanny. Ubrał bieliznę i czystą białą koszule, gdy już był w spodniach skończył zakładać buty. Wybrał swój ulubiony brązowy kaftan, zapiał brązowy pas. Gdy już wyszli z komnaty, Jagiełło szedł z lekkim uśmiechem za nim bardziej się czając niż idąc podążał Opanasz.

– I co? Uwidziało ci się?.

– Jest tam – przerwał sługa wskazując ręką w kolejny korytarz. Istotnie Opanasz się nie mylił dziewczyna stała przy oknie zaglądając przez nie, była w samej koszuli.

– Pani! – Olgierdowicz się odezwał, nie zorientowała się więc ruszył w jej stronę – Pani!

Andegawnka się odwróciła gdy podszedł, był bogato odziany musiał być panem na zamku.

– Panie – schyliła głowę, on spojrzał na jej zachowanie jakby dziwne było. – Jesteś panem na zamku?

– Nie. Ty nią jesteś, ja tu tylko gościem jestem – patrzył na Jadwigę, materiał koszuli był tak lekki, że jeśli by się dobrze przy patrzył, ujrzałby jej nagie piersi. Więc Litwin spojrzał jeszcze niżej na jej bose stopy, powrócił wzrokiem w górę z lekkim uśmieszkiem.

– Tak?- spytała zdziwiona.

– Tak, przejdźmy się – zaproponował jej wskazując dłonią na korytarz, skinęła głową i ruszyli korytarzem. Jadwiga spojrzała na swego towarzysza, jak na kogoś, kto był tylko gościem dobrze znał zamek.

– Kim jesteś?- zagadnęła go ciekawie dziewczyna gdy szli.

– Jestem Wielki książę litewski Joga iła – odparł patrząc na nią uważnie, jakby się bal, że nagle upadnie – Dobrze się czujesz pani?

– Tak – kiwnęła głową. Nim się zorientowała to już weszli do tej samej komnaty, z której wyszła, chciała go zapytać co się stało i skąd się znają, ale usłyszeli hasał na korytarzu i glosy.

Zawsze i na Zawsze (czyli Królowa i Poganin )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz