Weszłam do domu, usiadłam na podłodze i nie zgadniecie co się stało. Zaczęłam płakać, po prostu płakałam. Mimo że cieszyłam się ze spotkania z Tess coś mi mówiło, że mi to zaszkodzi. Po godzinie uspokoiłam się.
— Chodź Bucky idziemy pochodzić. — wzięłam smycz z półki i zapięłam mojego psiaka. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy gdy wyszłam, to ciemne chmury. Oznaczają burze. Nienawidzę burzy. Innym moim spostrzeżeniem byli ludzie, a raczej ich brak. Rozumiem, że było trochę pochmurno ale zwykle o tej porze wszyscy wychodzili gdzieś ze znajomymi lub z psami. Może jest jakieś święto o którym zapomniałam? Nie raczej nie.
Poszłam do parku, usiadłam na ławce i odopięłam Buckiego żeby trochę pobiegał. Siedziałam a psiak biegał, do momentu w którym zobaczyłam że ktoś nadchodzi z psem. Nie chciałam żeby Bucky pobiegł do niego więc szybko go zapięłam. Zza drzew wyłoniła się sylwetka mężczyzny, wydawała się znajoma. Nie widziałam twarzy za dobrze, było ciemno, a żadna latarnia nie znajdowała się na tyle blisko niego aby go oświetlić. Nagle osoba zniknęła gdzieś, nie możliwe żeby mi się przewidziało. Wzięłam malucha na ręce i powoli szłam w kierunku wyjścia z parku.— Aaa! — usłyszałam za sobą ten dźwięk, w tym samym momencie ktoś chwycił mnie za ramię. Instynktownie uderzyłam mojego oprawce łokciem i jedyne co usłyszałam to jęk z bólu. — Kurwa Lisa to bolało idiotko — obróciłam się i zobaczyłam blondyna stojącego za mną. Masował miejsce w które go uderzyłam.
— Dobrze wiesz że jestem strachliwa. Nie trzeba się było skradać Scott. Skąd miałam wiedzieć że to ty a nie jakiś pedofil. To było nieodpowiedzialne. Następnym razem wezmę gaz pieprzowy to się nauczysz że tak nie wolno. — groziłam mu palcem a później schyliłam się żeby pogłaskać psa którego Scott miał ze sobą. — od kiedy masz psa? Nic mi o nim nie mówiłeś.
— A no bo to nie mój pies. Wyszedłem z nim żeby kogoś poderwać — ruszył sugestywnie brwiami i wybuchnęliśmy śmiechem. — to Chrisa, ciągle pracuje więc nie ma czasu za bardzo żeby się nim zająć. Dlatego służę pomocą. Ciągle tylko jakieś zdjęcia ma, albo remontu pilnuje. No masakra mówię ci.
— Taką sobie wybrał profesje, nic nie poradzisz — szliśmy ze Scottem w kierunku wyjścia z parku — wstąpisz na ciastka?
— Kusząca propozycja. Ale nie mogę. Muszę odstawić Dodgera do domu, i załatwić jeszcze parę spraw na mieście kochana. Ale obiecuję że w weekend spotkamy się na 100%. Zgoda? — wyciągnął w moją stronę żebym ją uścisnęła na znak zgody. Jednak ja najsprytniejsza osoba na świecie uderzyłam w tą rękę pięścią i wybuchnęłam śmiechem. Mój towarzysz przez chwilę nie wiedział co się dzieje ale później sam do mnie dołączył, śmiejąc się z całych sił.
Rozstaliśmy się pod moim domem, gdy weszłam po schodach na mojej wycieraczce zauważyłam różę z przypiętą karteczką "sobota, 18, idziemy w plener" domyślam się od kogo jest ta kartka. Wzięłam różę do domu i wysłałam zdjęcie róży do Scotta.Od: ja
Mój drogi czy wiesz coś o tym?*Pov Chris
— I co już wiesz gdzie ją zaprosisz? — te zdanie słyszałem już chyba 20 razy w ciągu jednej doby. Do teraz zastanawiam się czy było dobrym pomysłem mówienie mu o tym.
— Myślałem żeby iść...może do kina — widziałem tylko jego zdegustowaną minę. — no dobra może to nie najlepszy pomysł. A może na spacer? Co o tym sądzisz?
— Jeśli mam być szczery, to to nie taki zły pomysł. Może idźcie na jakiś piknik? Niedaleko jest polana, co prawda trzeba tam trochę przejść ale nie dużo. Wiesz tam gdzie byliśmy z chłopakami w zeszłym roku w urodziny. — chyba zostanę przy tym pomyśle. W kinie i mieście byłoby mnóstwo ludzi, a w górach... mało prawdopodobne — do tego możecie pooglądać gwiazdy. Zostaje ci tylko jej to przekazać.
Zabrałem więc telefon z zamiarem napisania jej tego ale wpadłem na lepszy plan.— Scott, wiesz może jakie kwiaty lubi?
— Tylko i wyłącznie róże, a dlaczego pytasz? Nie umiesz wybrać Emoji? — zaśmialiśmy się razem. Wytłumaczyłem mu mój plan, wydawał się staromodny ale jednocześnie był wyjątkowy. — no muszę ci powiedzieć że WOW. Nie spodziewałem się że możesz być tak kreatywny. Pomogę ci.
Po wizycie w kwiaciarni doczepiłem karteczkę do kwiatka i szliśmy w kierunku jej domu, przy okazji szliśmy na spacer z psem. Przechodziliśmy przez park gdy nagle na ławce zauważyliśmy sylwetkę. Co prawda nie dało się jej rozpoznać ale za to pies podszedł na tyle blisko by mój brat go rozpoznał.— To pies Lisy, zmieńmy trochę plan. Ja ją zagadam, ty w tym momencie biegnij do jej domu i połóż kwiatek na wycieraczce. Rozumiesz?
Kiwnąłem głową na znak zgody. I pobiegłem tyłem parku do budynku w którym mieszka. Gdy stałem już przed mieszkaniem zrozumiałem jeden problem mianowicie, jak mam wejść do tego budynku. Trzeba było albo mieć klucze, albo jakiś mieszkaniec musi otworzyć je z wewnątrz. Spojrzałem więc na listę i wybrałem losowe nazwisko.
— Halo? — odezwała się starsza kobieta
— Dzień dobry, wie pani co mam prezent dla pani sąsiadki, której chwilowo nie ma w domu. Mogłaby mi pani otworzyć?
— Dla jakiej sąsiadki? I kim pan jest? — jaki to był numer mieszkania?
— Mieszka ona pod numerem 7, jestem jej znajomym. Bardzo proszę mam mało czasu. — usłyszałem westchnienie i dźwięk otwieranych drzwi. — dziękuję!
Wbiegłem po schodach pod odpowiednie mieszkanie zostawiłem kwiatek i gdy już miałem zamiar schodzić po schodach usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.— Czyli to taki masz dla niej prezent — uśmiechnęła się starsza kobieta- jeśli nie chcesz jej spotkać to wchodź do mnie bo słyszałam jak wchodzi do budynku, no już już.
W tym samym momencie usłyszałem kroki na schodach. Zaproszony przez kobietę wszedłem do środka.— Nie wiem jak Pani dziękować.
— Po prostu bądź dla niej miły, dobrze? Mieszka tu od dawna i zawsze jest jakaś smutna, chyba że jest z takim innym chłopakiem. Ale jak spytałam czy jej, to odpowiedziała mi że nie. Co prawda uważaj na niego — domyśliłem się że chodzi jej raczej o Scotta, usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi do mieszkania więc mogłem już spokojnie wracać.
— Jeszcze raz dziękuję. A co do tego chłopaka to ja go znam i raczej nie ma zagrożenia z jego strony — zaśmiałem się — chyba jest bezpiecznie więc będę się powoli zbierał.
Uścisnąłem dłoń kobiety i zbiegłem na dół.— Sukces? — zapytał mnie brat stojący na dole. Gdy usłyszeliśmy dźwięk wiadomości z jego telefonu. Odczytał ją uśmiechnął się i pokazał mi jego telefon.
— Sukces.
Mam nadzieję że wam się podoba. Jak zwykle proszę o gwiazdki. Miłego dnia/nocy
~xixusa🌸
CZYTASZ
Anonimowa// Chris Evans
FanfictionKażdy czasem o czymś marzy. Lisa marzyła o tym by nie być oceniana ze względu na jej stan konta. Gdy dopada cię sława wszystko staje się trudniejsze, jednak da się temu zaradzić z pomocą rodziny, przyjaciół. Mimo wszystko ona chciała od życia czegoś...