9

1.6K 113 82
                                    

- Huh?

Byłem cały czerwony z gorąca jakie we mnie zapłonęło i zawstydzenia, które zafundował mi Tobio.

- Nie... - Urwał na moment. - ...mam dziewczyny. - powtórzył, patrząc mi w oczy.

- A co... z Remi? - spytałem, czując, że głupieję.

- Nie jest moją dziewczyną.

- To... dlaczego poszedłeś z nią na randkę?

- Chciałem ciebie zaprosić, ale nie wiedziałem jak... - powiedział, a ja mogłem zobaczyć lekkie wypieki na jego policzkach. - Wymyśliłem to kłamstwo, zaprosiłem też Remi, ale się zakochała we mnie.

- To dlaczego się pocałowaliście? - spytałem zupełnie nie rozumiejąc tego co mówi.

- Ale kiedy? - spytał, marszcząc brwi.

- No... Wtedy w kinie...

- To... Remi pocałowała mnie z zaskoczenia.

- Tylko dlaczego ona? Nie mogłeś poprosić kogoś innego albo powiedzieć mi wprost? - powiedziałem, odwracając głowę i zamykając oczy. Skrzyżowałem ręce.

Nie usłyszałem odpowiedzi, więc otworzyłem jedno oko, ukradkiem spoglądając na czarnowłosego. Jego mina nie była zadowolona. Wzdrygnąłem się, widząc ponownie ten intensywny wzrok.

- Ja... Powinniśmy to posprzątać... - zasugerowałem niepewnym tonem.

Nie czekając na odpowiedź poszedłem do składziku, żeby sięgnąć kilka mopów. Podszedłem z dwoma do chłopaka, który stał w tym samym miejscu. Podałem mu jednego, a drugiego ująłem w obie dłonie i zacząłem jeździć nim po podłodze w jedną i drugą stronę. Po kilku minutach sala była wyczyszczona, a ja z Kageyamą udaliśmy się do pokoju klubowego zmienić ubrania.

Moją głowę zaprzątały wydarzenia jeszcze sprzed kilkunastu minut, kiedy to nasze usta się ze sobą spotkały. To był mój pierwszy pocałunek i z pewnością go nie zapomnę. Nie zapomnę też osoby, z którą to zrobiłem. Chociaż bardziej to Kageyama to zrobił, aniżeli ja.

- To będziesz się przebierać czy nie? - spytał Tobio, wbijając palec w mój nagi bok.

Podskoczyłem w miejscu, biorąc przypadkową część ubioru do dłoni. Widząc, iż były to spodenki, poczerwieniałem na twarzy. Sięgnąłem po właściwą część garderoby, zakładając ją.

- Nie rób tak. - powiedziałem twardo.

Miałem łaskotki, więc tego typu dotykanie było bliskie mojego nieopanowanego śmiechu.

- Czego? Czego mam nie robić? - spytał, zbliżając się do mnie.

Znów spojrzeliśmy sobie w oczy. Jak zahipnotyzowany patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle poczułem palec wbity w mój bok. Chłopak zrobił to z taką siłą, że zgiąłem się w pół z bólu.

- Właśnie tak... - wydukałem.

- Ubieraj się szybciej. - ponaglił mnie, wrzucając niedbale rzeczy do swojej torby.

Posłuchałem się go, przyspieszając moje ruchy. Opuściliśmy pomieszczenie, zamykając je na klucz. Ruszyliśmy w kierunku wyjścia z placówki. Szedłem obok niego, prowadząc rower, którym przyjechałem do szkoły. Gdy przyjdzie zima nie będę mógł już na nim jeździć, co nieco mnie smuciło, ale nie chcę złamać nogi podczas takiej jazdy.

Cisza między nami była dla mnie wybitnie niezręczna. Jedno spojrzenie w kierunku chłopaka utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest nieprzejęty. Przynajmniej taki się wydawał. Doszliśmy do rozdroża, gdzie zawsze się rozdzielamy, idąc w swoje strony. Odtwarzałem nasz pocałunek w swojej głowie nieskończoną ilość razy. Jadąc tak, zajęty myślami, prawie wpadłem w krzaki. Szybko się opanowałem, jadąc ponownie prosto.

Wróciłem do domu z uśmiechem na twarzy i dobrym humorem. Natsu nawet zauważyła zmianę i patrzyła na mnie dziwnie.

- Pobaw się ze mną! - powiedziała, ciągnąc mnie za rękę.

- Nie dzisiaj, innym razem. - powiedziałem, dalej dryfując myślami daleko.

Wróciłem do pokoju, widząc poskładaną bluzę Kageyamy na szafce. Była wyprana, więc jego zapach już zniknął. Nie podobało mi się to, jednak postanowiłem jeszcze choć na chwilę ją na siebie ubrać, aby poczuć tą nieziemską miękkość materiału. Po chwili ją zdjąłem, opierając się pokusie noszenia jej dłużej. Nie mogłem ponownie popełnić tego błędu. Złożyłem ją, chowając ją w przypadkową torbę, znalezioną w domu.

Co prawda miałem ją już dawno oddać, ale nie mogłem się na to zebrać. Teraz chyba będzie mi łatwiej mu ją wręczyć. Jutro muszę mu ją oddać!

Kolejnego dnia przed lekcjami znowu poszedłem do pani Tachibany, mając na myśli to, że pewnie znowu się spóźnię na lekcje, jednak chciałem się najpierw z nią spotkać. Miałem to zrobić wczoraj, ale przez Tobio zapomniałem o tym.

Ruszyłem pod odpowiedni pokój, jednak odgłosy z niego się wydobywające powstrzymały mnie od natychmiastowego wejścia.

- Niestety nie jesteśmy w stanie nic zrobić... - usłyszałem przytłumiony głos.

Zmarszczyłem brwi. Czego nie mogą zrobić? I dlaczego mówi z taką skruchą w głosie?

Zapukałem, a po usłyszeniu zaproszenia wszedłem. Przywitałem się z lekarzem i staruszką. Posyłałem sceptyczne spojrzenia w stronę lekarza, który bazgrał coś w notesie.

- Później do Pani wrócę. - powiedział i wyszedł.

Chciałem zapytać o słowa doktora, ale nie mogłem przyznać się do podsłuchiwania.

- Przepraszam, że nie przyszedłem wczoraj... - powiedziałem, czując się źle.

- Nic się nie stało, złotko. Powiedz mi co tam się takiego zdarzyło lepiej. - powiedziała z jej zwyczajowym, ciepłym uśmiechem na twarzy.

Kobieta zachowuje się naturalnie, więc pewnie to nic poważnego i nie mam o co się martwić.

- Wczoraj... - uciąłem, zastanawiając się czy powinienem przyznać się do kłamstwa i powiedzieć prawdę co do Kageyamy.

- Coś nie tak? - spytała.

- Skłamałem... - powiedziałem, spuszczając głowę i zaciskając spocone dłonie w pięści.

Opowiedziałem pani Tachibanie o mojej orientacji i o Kageyamie.

- Ja... nie wiem co powiedzieć... - powiedziała z wyraźnym zaskoczeniem na jej twarzy. - Jesteś pewien? - spytała, łapiąc mnie za przedramię.

Pokiwałem twierdząco głową. Bałem się podnieść głowę.

- Wiesz... - zaczęła po dłuższej chwili. - ...to nic złego, że kochasz mężczyznę. Najważniejsze, żebyś był szczęśliwy. - powiedziała, głaszcząc mnie po głowie.

Podniosłem wzrok na nią, czując ogromną ulgę i szczęście.

Opowiedziałem jej trochę o Kageyamie, jaki jest oraz jak wygląda. Obiecałem też zapoznać kobietę z chłopakiem. Opuściłem szpital z lekkim sercem. Część ciężaru, jaki na mnie spoczywał, właśnie opadł, dając mi ulgę. W drodze do szkoły wiał wiatr, który roztrzepał moje rude włosy. Będąc przy szkole próbowałem je przygładzić dłonią, ale były niesforne. Wszedłem spóźniony do klasy, czując wzrok wszystkich na mnie. Wiedziałem, że to z powodu moich włosów. Usiadłem w mojej ławce, za Tobio.

W czasie przerwy wyszedłem z czarnowłosym na korytarz, gdzie planowałem oddać mu jego własność, jednak wybiegając z domu, zapomniałem ją wziąć ze sobą.

- Znów zapomniałem oddać ci twoją bluzę, przepraszam! - Skłoniłem się.

Chłopak położył dłoń na moich włosach, czochrając je. Wyprostowałem się.

- Przyjdę po nią dzisiaj.

- C-co? Ale j-jak przyjdziesz? - Spanikowałem trochę, myśląc o tym, że będzie u mnie w domu. - Mogę ci ją jutro przynieść... - spróbowałem ostudzić jego zapał.

- Potrzebuję jej, więc nie może to czekać do jutra. - powiedział, pstrykając mnie w nos.

Odszedł, zostawiając mnie z głupim wyrazem twarzy.


The Brightness of Sun // KAGEHINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz