┋20.┋

276 15 0
                                    

Kiedy tylko to powiedziałem, zapaliły się w domu światła. Uff. Ulga. Gdyby cały ten czas i droga poszły na marne to chyba właśnie przeżywałbym największe załamanie w swoim życiu.

— Są! — chłopak prawie zapiszczał, podskakując kilka razy, na co się uśmiechnąłem, patrząc w dalszym ciągu na drzwi, które zaczęto odkluczać.

— Jiminie, słońce — usłyszeliśmy w następnej chwili, a mój przyjaciel rzucił się w ramiona stojącej w drzwiach kobiety, prawdopodobnie swojej mamy.

Chyba już zagadka jego urody została rozwiązana w tamtej chwili.

— Tęskniłem — wymamrotał szczęśliwy chłopak, sprawiając, że na mojej twarzy powiększył się uśmiech, tak jak i na jego rodzicielki.

Miły widok. Opłacało się.

— Ale wyrosłeś — usłyszeliśmy z wnętrza pomieszczenia, a zaraz zjawiła się obok założyłem, że jakaś jego ciotka, zwarzając na wypowiedziane przez nią słowa, którą Jimin również przytulił, szeroko się uśmiechając.

— Jest tata? — spytał pełen zapału chłopak, spoglądając to na jedną, a to na drugą kobietę, gdy ukończył z nimi kontakt fizyczny.

— Nie, dzisiaj jest na nocce — wytłumaczyła kobieta, na co Jimin przygryzł lekko usta i pokiwał głową, odrobinę smutniejszy. — A ty to kto? — zwróciła się do mnie.

— Jestem Yoongi — przestawiłem się, gdy ona mnie również porwała do uścisku.

Cóż za otwarci ludzie.

— Mój przyjaciel — poderwał się od razu Jimin — zaproponował, że mnie przywiezie.

— Miło cię poznać — stwierdziła z uprzejmym uśmiechem. — Musicie być zmęczeni, wejdźcie — zachęciła nas, więc Jimin powiedział, że pójdziemy po kota i nasze najpotrzebniejsze bagaże, a za moment wrócimy.

Tak też zrobiliśmy. Postarałem się wziąć nasze rzeczy z bagażnika, kiedy Jimin zabierał swojego podopiecznego i od razu po tym zaczęliśmy wracać. Martwiło mnie trochę to, że zjawiliśmy się bez żadnego uprzedzenia, co w przypadku Jimin'a może i nie było problemem, skoro to rodzina, ale ja już stanowiłem dość niewygodną sytuację. Chociaż w sumie mama chłopaka obdarzyła mnie miłym przywitaniem, więc może nie mogło być aż tak źle.

Zanieśliśmy rzeczy do starego pokoju Jimin'a, a jako że nie zależało mu na niczym innym niż spędzeniu czasu z bliskimi, poszliśmy do salonu, gdzie czekały na nas obydwie kobiety oraz herbata. Jimin usiadł na kanapie, więc zająłem miejsce przy nim, rozglądając się po pomieszczeniu. Było na prawdę przytulnie.

Rozmowa trwała w najlepsze i nawet brałem w niej aktywny udział. Szybko zrobiło się bardzo swobodnie, a śmiech Jimin'a był wystarczającym wynagrodzeniem za ostatnie kilka godzin spędzone w aucie. Wyglądało na to, że czuł się świetnie, a nawet lepiej. Dobrze też, że miał mnie ze sobą, bo wiele razy próbował umniejszać swoje wysiłki i starania, więc niejednokrotnie musiałem naprowadzić tor rozmowy na realny obraz sytuacji, ale w zamian otrzymałem wyidealizowaną wersję siebie oraz w zasadzie to dowiedziałem się z jak ogromnym podziwem patrzył na mnie chłopak, czego akurat autentycznie nie spodziewałem się.

Skłoniło mnie to do krótkich rozmyśleń, dotyczących sytuacji, w której przyjechali byśmy tu za kilka miesięcy, a Jimin nie przedstawiłby mnie już jako przyjaciela… Ciekawe czy reakcja byłaby na tyle pozytywna, aby otrzymać takie samo wsparcie, jak przy każdej innej dziedzinie życia, które obecnie opisywał chłopak.

Jedyna nieprzyjemna uwaga przy omawianych tematach objawiła się mianowicie jako pytanie o Taehyung'a, ale wtedy ja przejąłem pałeczkę, żeby odpowiedzieć, bo zdawałem sobie sprawę, że prawda z ust Jimin'a pociągnęłaby za sobą też mocno prawdopodobne łzy i ból, czego chciałem uniknąć. Wyjaśniłem neutralnie sytuację, mimowolnie głaszcząc chłopaka po plecach, żeby chociaż w drobnym stopniu zachował spokój, co się chyba udało. Ani jego mama, ani ciocia nie kontynuowały już i zaproponowały nam pójście spać, ponieważ było już na prawdę późno. Nie protestowaliśmy, ponieważ mieliśmy jeszcze cały jutrzejszy dzień oraz niedzielę, więc powód zamieszania mógł się nacieszyć swoim domem nie aż tak krótko.

Jimin wziął na ręce kota, który swobodnie przemieszczał się po pomieszczeniu, co jakiś czas ocierając się o czyjąś nogę lub wskakując na kolana, pożegnaliśmy się i poszliśmy w już znaną mi strony do jego pokoju. Trochę się dziwiłem, że kotek tak szybko poddał się jego opiece w pełnym zaufaniu, ale najwidoczniej faktycznie miał rękę do zwierząt.

Chłopak pokazał mi gdzie jest łazienka, a kiedy brałem prysznic, samemu położył kota spać o ile tak można powiedzieć, bo naturalnie zwierzę pewnie dopiero zacznie być aktywne.

Czekając aż Jimin wróci z łazienki, pozwoliłem sobie w tym czasie rozejrzeć się po jego dawnym pokoju. Ściany były pomalowane na podobny odcień, co w mieszkaniu, które wcześniej dzielił z Taehyung'iem. Umeblowanie składało się z dość dużego łóżka, sporej ilości półek na książki, którym zamierzałem zaraz się przyjrzeć, oczywiście w rogu miał szafę podobnych gabarytów do obecnej, więc chyba od zawsze trzymał go nawyk starannego dobierania ubrań. I to w sumie tyle. No oczywiście pod jedną ze ścian leżało legowisko, na którym jak na razie spokojnie leżał kot, a obok znajdowały się nasze rzeczy, więc według planu podszedłem do regałów, żeby sprawdzić cóż za zbiory tutaj posiadał.

Wiele z nich było o zwierzętach, ale stworzone w taki sposób, że od razu dało się dostrzec najniższe kategorie wiekowe. Ojej… Wyglądało to jakby zachowywał każdą książkę, jaką kiedykolwiek otrzymał, co ukazywało jego ścieżkę dorastania. Zrobiło mi się cieplej na sercu… Poza tymi książeczkami dało się zauważyć też kilka słowników oraz tuż obok nich podręczników od biologii i chemii z zapewne szkoły średniej, co sugerowały informacje na okładkach. Miał też cały regał w szerokiego zakresu powieściach… Ach… Jimin był na prawdę barwną osobą.

— Pomyślałem, że może chcieć ci się pić, więc przyniosłem wodę — oderwał mnie od czynności szept chłopaka, który wchodził do pokoju i zamykał już za sobą drzwi.

— Dzięki — miło z jego strony.

Położył butelkę na parapecie, o który następnie samemu się oparł i zawiesił wzrok na czymś przed sobą, a zatem podszedłem. Latarnie uliczne nieznacznie oświetlały krajobraz, a przy porządnym przypatrzeniu się w dal, dało się dostrzec morze, którego lekki szum można było nawet stąd usłyszeć.

— Jesteś zadowolony? — spytałem, dla upewnienia się, przyjmując dokładnie taką samą pozycję jak on.

— Nie masz pojęcia, jak bardzo — odpowiedział zmęczony, ale zdecydowanie szczęśliwy głos.

— Cieszę się — obdarzyłem go uśmiechem, po czym położyłem mu dłoń na ramieniu i zasugerowałem, widząc na wyświetlaczu telefonu godzinę rozpoczynającą się od zera, a następnej w kolejności dwójki — chodź już spać.

Przytaknął mi, żeby skierować się po tym do swojego łóżka, a ja zacząłem zastanawiać się, co tak właściwie teraz ze mną. Nie zajęło to jednak zbyt długo:

— Chodź do mnie, głuptasie! — zawołał mnie Jimin sennym głosem, rozkładając ręce, tak jak ja gdy go uspokajałem, więc w sumie skoro i tak była to nasza codzienność, położyłem się przy nim.

EngineerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz