Heartbreak weather

303 25 8
                                    

Ja osobiście nazywam to powrotem w wielkim stylu. Dawno nie pojawiło się nic nowego, a ten tekst tworzę sobie od jakiegoś czasu i myślę, że dawno nie napisałam czegoś tak emocjonalnego, przepełnionego czystymi uczuciami, więc chyba czas żeby się tym z wami podzielić. Mam nadzieję, że polubicie to opowiadanie i też poczujecie magie zaklętą w prostych słowach. Miłego czytania :) 



1. Heartbreak weather

All of my life, I've been sleepwalk living

Running around the same bars I've been in

It can be so lonely in this city

But it feels different when you're with me

Czasami zastanawiał się, jak to właściwie się rozpoczęło, czy był jeden konkretny moment, który można było uznać za początek wszystkiego, czy może to nadchodziło stopniowo, a on po prostu okazał się głupcem, który nie dostrzegał tego, co oczywiste. Stojąc na scenie, śpiewając konkretne utwory, przenosił się myślami do miejsc i chwil, które tworzyły ich opowieść. Był pewny, że to nie przyszło nagle. W życiu nic nie dzieje się od tak, wszystko ma swój wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Nie tylko historie spisane na kartkach mają taki swój bieg. Zresztą każdy człowiek w pewien sposób zapisuje swoje historie na kartach życia, które z białych i pustych stają się wypełnione słowami, emocjami i ludźmi. W szczególności ludźmi.

Nie był wyjątkiem. Na kartach jego życia widniały historie wypełnione właśnie tym: słowami, emocjami i ludźmi. Myśląc o wszystkim z perspektywy lat, raczej niczego by nie zmienił, może spróbowały szybciej zorientować się, co czuje, może odważyłby się powiedzieć kilka słów wcześniej, nim wszystko się posypało i nie było już miejsca na słowa i uczucia. Może zasłoniłby uszy w tym jednym momencie, by jego ukochana muzyka nie została przeklęta i zaklęta. Od tamtego dnia w jakiś przedziwny sposób towarzyszyła im i już na zawsze, została związana właśnie z tą jedną osobą. Nienawidził pewnych utworów i kochał je bezgranicznie, nie chciał ich słuchać, a i tak kończył ze szklanką whisky w dłoni i odtwarzaczem ustawionym tak, by odtwarzał ukochaną płytą.

Czasami stojąc na scenie, patrzył po prostu na śpiewający i bawiący się tłum, wtedy nagle wspomnienia znikały, zostawała tylko teraźniejszość, ta jedna chwila pełna muzyki, uśmiechów, tysięcy mieszających się głosów, tworzących niedoskonałą, perfekcyjną całość. Wtedy czuł się dobrze, czuł, że jest we właściwym miejscu, że robi to, do czego był stworzony i nie powinien znajdować się nigdzie indziej. Uszczęśliwiał ludzi, dawał innym poczucie bezpieczeństwa, wytchnienia i odrobiny spokoju w tym szalejącym świecie.

Czasami stojąc na scenie był tam tylko ciałem, myślami znajdował się daleko w przeszłości, wspominając chwile, w których był najszczęśliwszy na świecie, gdy nic nie mogło pójść nie tak, a życie miało tylko jasne barwy. Widział ich wszystkich tak młodych i radosnych, spełniających marzenia, naiwnie wierzących w wieczną przyjaźń, braterstwo ponad wszystko i prawdziwą miłość, której nic nie będzie w stanie pokonać. Słyszał ich wspólne głosy, gdy śmiali się głośno w hotelowych pokojach, widział zachodzące słońce nad jednym z bulwarów, którym spacerowali, uciekając przed fanami, reporterami i całym światem. To były te chwile, te pojedyncze momenty, które zapisywały się na kartach życia i pozostawały tam na zawsze. Ostatecznie to w co wierzyli, nie okazało się wcale tak wielką pomyłką, przyjaźń, braterstwo, miłość. Wszystkie istniały i miały się całkiem dobrze, tyle że nie każdemu było dane je poczuć i zatrzymać w swoim życiu.

Uśmiechnął się do swoich myśli. Dobrze wiedział, gdy nagle zorientował się, że coś się zmieniło. Oszukiwanie samego siebie nigdy nie wyszło mu na dobre, a teraz przed samym sobą mógł się przecież przyznać. To nie było niespodziewane, ale jednak poczuł się, jakby nagle spłynęło na niego olśnienie, jakby grom z jasnego nieba uderzył tuż obok i otrzeźwił go w jednej chwili. Może te wspomnienia nie powinny go cieszyć, w końcu ostatecznie jedyne co mu po nich pozostało to złamane serce, ale nadal myśląc o tamtej chwili, gdy siedzieli w dusznym, zadymionym pubie w Londynie, potrafił się jedynie uśmiechać.

Niewypowiedziane -  Nemma/ LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz