Rozdział 6

813 36 6
                                    

Minął kolejny dzień pełen wydarzeń. Tego ranka nie miałam ochoty wstawać i być aktywna. Miałam ze sobą lody i netflixa, to mi dzisiaj wystarczy...

Założę się, że Aidan i Kara spędzili ostatni wieczór w restauracji, prawdopodobnie oglądając wieczorny program.

Czy też uśmiechał się do niej, tak jak robił to, kiedy był ze mną? Poczułam łzy napływające mi do oczu. - y/n, naprawdę już czas wstać z łóżka! - Słyszałem, jak mama narzeka.

Szczerze mówiąc, mogła dalej narzekać. Nic nie mogło mnie dziś złagodzić, abym była produktywna.

Kiedy myślałan o Karie i Aidan'ie, zdecydowałam się na spacer. Może to mi pomoże.

Przygotowanie się do wyjścia na zewnątrz zajęło mi więcej czasu niż kiedykolwiek i wkurzyłam moją rodzinę, będąc tak długo w łazience. - Idę na spacer - powiedziałqm, biorąc jabłko na śniadanie

Kiedy poszłam do drzwi, starałam się upewnić, że nikt nie zobaczy łez gotowych spłynąć po mojej twarzy.

Na zewnątrz było cicho i spokojnie. Ale to nie powstrzymało mnie od myślenia o kimś innym. Za każdym razem, gdy myślałem o Aidanie i Karie, serce mi pękało.

Ciągle się raniłam i w tym momencie nawet nie starałam się powstrzymać łez. Policzki miałam już mokre.

Po całym marszu i próbach powstrzymania się od płaczu. Zdałam sobie sprawę, że byłam na ścieżce, gdzie spotkałam Aidan'a. Tam, gdzie po raz pierwszy spojrzałam na niego, a on na mnie. Co bym zrobiła, żeby ponownie przeżyć tę jedną chwilę. Nie wiedziałam, że skradnie moje serce i tak bardzo mnie skrzywdzi, robiąc to co zrobił.

Ławka przyciągnęła mój wzrok, gdy patrzyłam, jak jakieś ptaki latają wokół. Nigdzie mnie nie oczekiwano, więc postanowiłam usiąść i prawdopodobnie jeszcze trochę popłakać.

⭐⭐⭐


POV Aidan

Zawsze uwielbiałem spacery, dzięki którym mogłem oczyścić umysł i cieszyć się wszystkim wokół mnie.

Był poranek i wszystko było takie ciche.

Kilka ptaków przeleciało przede mną i uśmiechałem się, obserwując je. To był pierwszy poranek z Karą tutaj. Nie opuściła mnie, odkąd przyjechała.

Jak bardzo chciałbym, żebym spędzał ten czas z y/n, a nie z Karą. Ptaki zatrzymały się, by usiąść na gałęzi. Wyglądały na szczęśliwe i wolne od ciężkich myśli.

- Gallagher czekaj! Nie jestem tak szybka jak ty! - wrzasnął głos dość daleko za mną.

Jak powiedziałem, Kara nie opuszczała mnie i też nie zamierzała tego robić. Co oznaczało, że mogłem spodziewać się, że będzie dołączać do każdego porannego spaceru, który odbywałem.

Jej krzyk wystraszył ptaki i natychmiast odleciały. Para prawdopodobnie szukała spokojniejszej okolicy i nie mogłem ich za to winić.

- Przerażasz zwierzęta Kara. - Przewróciłem oczami, gdy znowu zacząłem iść.

Pobiegła trochę i minęło kilka sekund, zanim znów znalazła się obok mnie. - Chcę tylko z tobą porozmawiać - burknęła - Nie widzieliśmy się od tak dawna

- Widzieliśmy się tuż przed wyjazdem mojej rodziny jak przyjechałem tutaj - odpowiedziałem zirytowany

Cieszyłem się, że po tym Kara nie odezwała się już ani słowem. Po prostu szła obok mnie. Prawdopodobnie to jej brak szybkości sprawił, że nie mogła powiedzieć wiele.

Uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy wpadła mi w oko ławka. To nie była ławka obok osoby na niej siedzącej.

Jej plecy były skierowane w moją stronę, ale natychmiast ją rozpoznałem. Spojrzałem na Karę, której oczy rozjaśniły się, gdy tylko spojrzał na mnie - Możesz iść tą drogą - powiedziałem, wskazując na inną ścieżkę po naszej prawej stronie.

- Co w takim razie zamierzasz zrobić? - zapytała Kara i mogłem zobaczyć, jak bardzo była zirytowana samym pomysłem bycia beze mnie.

Nie mogłem wymyślić lepszej wymówki niż ta - muszę się wysikać. Podbiegnę do ciebie, kiedy skończę.

⭐⭐⭐

Pov y/n

Moje policzki w końcu wyschły. Nie miałam pojęcia, jak długo tu siedziałam, ale nie obchodziło mnie to. Nie to, żebym miała jakieś fajne plany na dziś.

Kiedy nagle usłyszałam zbliżające się kroki, pomyślałam o odwróceniu się, ale po prostu nie miałam na to enegrii. Przede wszystkim dlatego, że nie spałam dużo zeszłej nocy. Głównie płakałam.

- Boo! - Poczułam ręce na ramionach i krzyknęłam.

- Co jest?! - wrzasnąłem, obracając się teraz - Aidan!

Wystarczyło jedno spojrzenie. Uśmiech Aidana roztopił wszystkie moje wnętrzności. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zaśmiał się, siadając obok mnie na ławce.

- To było dobre, prawda? - Mrugnął do mnie figlarnie, gdy próbowałam uspokoić oddech.

Zachichotałam, gdy spojrzałam w górę - Przestraszyłeś mnie! - Ale wtedy ta myśl mnie uderzyła. Dziewczyna, o którą martwiłam się od wielu godzin, nie była nawet z nim. Musiałam zapytać - gdzie jest Kara?

Aidan'a uśmiech zniknął na wspomnienie jej imienia. - Powiedziałem jej, żeby poszła w drugą stronę.

- Och - tak naprawdę nie znałam właściwej odpowiedzi, więc pomyślałam, że to wystarczy. - Myślałam, że nie opuściła cie.

- Ona nie! - odpowiedział, szykując się do narzekania na nią - Ale miałem świetną wymówkę.

- Naprawdę? - Uśmiechnęłam się głupio - A co to za wymówka?

Spojrzał w dół, gdy zaczął się śmiać - powiedziałem jej, że muszę iść i sikać ...

- To była twoja najlepsza wymówka ?! - Zaczęłam się głośno śmiać, gdy przewrócił żartobliwie oczami - Gallagher naprawdę musisz pomyśleć o lepszej wymówce.

Po tym, co powiedziałam, wydawał się bardzo zaskoczony. Spojrzał na mnie zmieszany. - Co? - zapytałam natychmiast, gdy poczułam na sobie jego zmieszane oczy - Czy powiedziałam coś nie tak?

- Wcale nie ... - odpowiedział po kilku sekundach - Kara tak mnie nazywa.

Moje oczy rozszerzyły się i spojrzałam w dół - przepraszam.

Kiedy zobaczył, że patrzę w dół, złapał mnie za brodę, upewniając się, że patrzę mu prosto w oczy.

- Nie przepraszaj! - Posłał mi uśmieszek, który ponownie odwrócił mój żołądek - Brzmi znacznie lepiej, kiedy mnie tak nazywasz

Od razu poczułam, jak rozgrzewają mi się policzki, a kiedy to zauważył, jego uśmiech od razu się poszerzył.

Autor ksiązki/Book author:
MarieLeWrites

Aidan & You // Aidan Gallagher ~Tłumaczenie PL~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz