Tom IV, Rozdział 14. Przysługa.

881 77 39
                                    

꧁꧂

 3 miesiące później, Siedziba główna

Żaluzje w wyłożonym drewnem gabinecie były niemal całkowicie zasłonięte, dlatego panował w nim tajemniczy półmrok. Nieopodal okna znajdywało się duże biurko, za którym siedział sędziwy starzec. Nieco zgarbiony, trzymał słuchawkę od telefonu przy uchu. Palcami drugiej dłoni chwytał się za kość nosową — ostatnimi czasy cierpiał na nasilającą się migrenę, co znacznie utrudniało mu normalne funkcjonowanie.

Całe szczęście, że z Lucy już wszystko dobrze. — Usłyszał po drugiej stronie ciepły kobiecy głos z lekkim obcojęzycznym akcentem. — Mam nadzieję, że szybko wróci do siebie.

— Pewnie jeszcze trochę czasu minie, zanim w pełni wyzdrowieje, ale to wyjątkowo dzielna dziewczyna. Poradzi sobie — szepnął strapiony, po raz pierwszy zdobywając się na delikatny uśmiech. — W porównaniu do mnie, takiego starego pryka, to jeszcze młoda krew — zaśmiał się głośniej, na co osoba po drugiej stronie odpowiedziała tym samym. — Naprawdę nie musisz się martwić Sofio, bo twój wnuk zawsze jest w pobliżu i nie zawaha się ruszyć jej na pomoc.

Makarov przelotnie zerknął na jedną z licznie ustawionych fotografii, gdzie znajdywała się cała uśmiechnięta trójka: Natsu, Lucy oraz Gray. Automatycznie poczuł rozlewające się ciepło na sercu, bo choć Dreyar był ich ''szefem'', to w rzeczywistości stanowił dla nich osobę na wzór dziadka.

Och mój Natsu... — westchnęła przeciągle, a w zazwyczaj melodyjnej tonacji dało się wyczuć nutę przygnębienia. — Nie dzwoni do mnie za często. Chyba dalej żywi do mnie urazę za wydarzenia z przeszłości.

— Niepotrzebnie to rozpamiętujesz, Moja Droga. On jak nikt inny zawsze powtarza, że nie można oglądać się za siebie. Poza tym nie ma nikogo innego. Ty i Marco jesteście jego najbliższą rodziną. Uwierz mi, że on od dawna nie ma ci niczego za złe. Nie dzwoni do ciebie i się nie zwierza, bo wszystko trzyma w sobie. Zawsze był skryty.

Może masz rację? Sama już nie wiem... Po prostu nie potrafię uporać się z pewnymi decyzjami, które kiedyś podjęłam. Chociaż z drugiej strony, gdybym nie zaaranżowała małżeństwa Hannah i Igneela, dziś nie miałabym takiego jedynego w swoim rodzaju wnuka, prawda?

— Chyba z wiekiem robisz się coraz bardziej sentymentalna, co? — Na usta Makarova wpełzł przebiegły uśmieszek. — Brzmisz tak, jakbyś spieszyła się na drugą stronę. — Z niemałym rozbawieniem usłyszał, jak Sofia głośno wciąga powietrze i już wiedział, że wdepnął na grząski grunt.

Już ty lepiej nie przeginaj, Dreyar! Sugerujesz, że niezłomna Sycylijska Donna się starzeje?! — Wybuchła, a on musiał na moment odsunąć słuchawkę od ucha. Zawsze, kiedy się tak ekscytowała, to jej akcent stawał się wyraźniejszy. — Wiesz dobrze, że ja zawsze jestem młoda, a działanie czasu mnie nie dotyczy. Jeszcze jeden taki uszczypliwy przytyk, a rozkażę przygotować samolot i zjawię się w Los Angeles jutro z samego rana, a uwierz mi na słowo, tego z pewnością nie chcesz.

— Co? Nie, nie, nie! — zaprzeczył rozgorączkowany, czując dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. — To nie będzie koniecznie. Na razie świetnie sobie radzimy!

Makarov wyobraził sobie jej wizytę i szczerze mówiąc, nie wiedział komu współczułby bardziej. Sobie, czy wszystkim jego ludziom, których Sofia zapewne kazałaby wezwać jak na poranną musztrę. Ta kobieta potrafiła być przerażająca i niezwykle surowa, bo sprawy mafijne są jej chlebem powszednim. Była na tyle dociekliwa i skrupulatna, że z miłą chęcią poznałaby całe Fairy Tail od poszewki, a tego w obecnej chwili nie chciał. Nagle usłyszał, jak rozmawia z kimś po Włosku. Mimo że Dreyar uczył się tego języka za młodziaka, to nie zrozumiał ani jednego słowa.

Mężczyzna z tatuażem II [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz