Byłem zdruzgotany. Nie chciałem sądzić, że pani Tachibana niedługo odejdzie z tego świata. Zdążyłem się bardzo do niej przywiązać w tak krótkim czasie. Zawsze mnie czymś częstowała, obdarzała szczerym uśmiechem...
Czułem się zrozpaczony faktem, że to są ostatnie chwile, gdy możemy się zobaczyć, porozmawiać. Otarłem twarz, nie chcąc płakać w tamtej chwili.
- Hej, Hinata... - usłyszałem głos Tobio.
Spojrzałem na chłopaka, który siedział tuż obok mnie na trawie za szkołą. Pod tym samym drzewem, gdzie próbowałem go pocałować.
- Jak się czujesz...? - spytał niepewnie.
Westchnąłem, kładąc się na trawie.
- Nie najgorzej. - odmruknąłem.
Przymknąłem oczy, będąc zmęczony tymi wszystkimi myślami. Po chwili dłonie czarnowłosego znalazły się na moim brzuchu, otworzyłem szybko oczy, chcąc zobaczyć co kombinuje chłopak. Nim zdążyłem zareagować i uciec, zaczął mnie łaskotać, a ja nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. Szamotałem się z nim, próbując odsunąć jego dłonie od mojego ciała, ale było to daremne. Ze śmiechu brakowało mi sił, a Kageyama i bez tych wyczynów jest silniejszy ode mnie. W końcu obróciłem się na bok, a chłopak zabrał swoje dłonie, pozwalając mi dojść do siebie. Usiadłem i spojrzałem na niego z naburmuszoną miną. Chłopak uniósł wzrok ponad moje oczy. Myśląc, że ktoś za mną stoi, odwróciłem się, ale nikogo tam nie było. Gdy znów spojrzałem na chłopaka, znajdował się centymetry ode mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Moje policzki przybrały czerwony kolor, a ciepło rozlało się w moim ciele. Mogłem wyczuć jego oddech na mojej twarzy. Mogę przysiąc, że on też wyczuwał mój niespokojny oddech.
Odsunął się ode mnie z listkiem w dłoni.
- Miałeś to we włosach. - uśmiechnął się, a mnie zatkało.
Upuścił listek, a on zaczął powoli spadać na ziemię, zmieniając kierunek co chwilę.
Byłem przekonany, że chciał mnie pocałować. Poczułem się głupio, że jako jedyny o tym myślałem.
- Myślałem, że... mnie... że zrobisz coś... innego - W ostatniej chwili poprawiłem się, nie mówiąc mu, że spodziewałem się pocałunku.
Spojrzałem na niego nieśmiało, wyczekując odpowiedzi.
- Oh, racja. - powiedział, jakby właśnie sobie coś uświadomił.
Wstał, po czym pojawił się przede mną z wyciągniętą dłonią. Spojrzałem na niego zaskoczony, zastanawiając się co mu chodzi po głowie. Ująłem jego dłoń, a po sekundzie stałem obok niego. Wysunąłem dłoń z jego uścisku, nie chcąc, żeby ktokolwiek zobaczył, jak trzymamy się za ręce.
- Chodź za mną. - powiedział i zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku.
Zaskoczył mnie, ale poszedłem za nim posłusznie. Moje serce szybko biło, a myśli krążyły tylko wokół jego osoby. Zapomniałem o całym bożym świecie, myśląc o tym, gdzie mnie prowadzi.
Poszliśmy pod bramę szkoły, gdzie leżał karton. Pusty karton. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się czego szuka w pobliskich krzakach.
Po chwili stanął przede mną ze szczeniakiem. Jego sierść była biała z czarnymi plamkami. Niedaleko jego oka była mała czarna plamka, a całe prawe ucho było czarne. Szczeknął na mój widok, wyrywając się czarnowłosemu. Po chwili skoczył na chodnik, podbiegając do mnie i szybko machając ogonem. Kucnąłem przy nim, głaszcząc go za uchem. Podparł się na moich kolanach i polizał mnie po twarzy. Uśmiechnąłem się na ten gest, zaciskając usta.
Piesek zaczął się ze mną bawić, a ja uniosłem głowę, żeby spojrzeć na zarumienioną twarz chłopaka. Przymknąłem jedno oko z powodu rażącego słońca.
- Znalazłeś go tutaj? Kiedy?
- Dzisiaj rano tutaj był i pomyślałem, że do tego czasu ktoś by go już zabrał.
Patrząc na jego stan, nie wygląda, jakby porzucono go dawno. Ktoś musiał go tutaj zostawić niedawno.
- Co z nim zrobimy? - spytałem, myśląc o tym, że moja mama nie zgodzi się na psa w domu.
- Nie wiem... - powiedział, drapiąc się po głowie.
- Ja nie mogę wziąć go do siebie... - powiedziałem, dalej bawiąc się ze zwierzęciem. Było mi przykro, że nie może u mnie zostać.
- Ja... mogę go wziąć do siebie... - powiedział nieco niechętnie.
- Serio? - poderwałem się na równe nogi.
Patrzyłem mu w oczy z wielką nadzieją, a także i ulgą. Nie chciałem go tu zostawiać. Miałbym wyrzuty sumienia przez to.
- Tak... - odwrócił głowę.
- Będę mógł go odwiedzać? - spytałem.
Chłopak gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę. Przez chwilę widziałem, że był zły, ale po kilku sekundach jego wyraz twarzy złagodniał.
- Dobra. - mruknął, głaszcząc psa.
Miałem wrażenie, że był zły na mnie, ale nie wiedziałem dlaczego miałby być.
Wraz z zakończeniem przerwy obiadowej, zaczęły się ostatnie lekcje zaplanowane na ten dzień. Zaraz po rozdzieleniu się z psem, mój humor nieco się pogorszył. Dzięki Kageyamie mogłem chociaż na pięć minut zapomnieć o wszystkim innym i myśleć tylko o chwilach, które z nim spędzałem. Teraz rzeczywistość mnie uderzyła, przypominając o czyhającej śmierci.
Podczas popołudniowego treningu nie mogłem się skupić na grze, co skończyło się na tym, że zszedłem z boiska, nie dotykając piłki, aż do zakończenia treningu. Byłem tym niepocieszony, ale nie mogłem z tym nic zrobić. Liczyłem, że po dzisiejszym spotkaniu ze staruszką będzie lepiej.
Pojawiłem się w jej sali po dziesięciu minutach od zakończenia treningu. Jej twarz była bledsza, niż kilka dni wcześniej, a co chwila kaszlała. To wcale nie poprawiło mi humoru, widząc ją w takim stanie. Nie chciałem pokazać jej, że cierpię. Musiałem być silny za nas dwóch, pokazać jej, że może na mnie polegać w tych ostatnich chwilach; że nie musi się mną martwić.
- Shoyo, jak było w szkole? - spytała leżąc w łóżku.
- Tak jak zawsze. - zaśmiałem się cicho.
- A co u Kageyamy?
- Kageyama... ma się dobrze. Znaleźliśmy dzisiaj psa, którego przygarnął.
- To teraz pewnie będzie spędzał z nim sporo czasu, co?
- Tak. Powiedział, że będę mógł odwiedzać Hachiko od czasu do czasu.
- Tak nazwałeś tego pieska?
- Tak, myślę, że mu pasuje.
Siedzieliśmy tak jeszcze długi czas rozmawiając o szczeniaku. O tym jak wygląda i jak bardzo różni się od Tobio. Kobieta na sam koniec podziękowała mi, jednak nie wiedziałem za co. Nie zrobiłem dla niej wystarczająco dużo, żeby mogła mi dziękować.
W drodze do domu wysłałem wiadomość do czarnowłosego z pytaniem o Hachiko. Odesłał mi zdjęcie, na którym mały szczeniak zjadał karmę z miseczki z jakimś napisem, ale widziałem tylko początek tego napisu, więc nie byłem pewien co było tam napisane. Zmarszczyłem brwi, ale nie spytałem o to chłopaka.
CZYTASZ
The Brightness of Sun // KAGEHINA
FanfictionPodczas obozu letniego w Tokio Kageyama wyznaje coś Hinacie. Właśnie wtedy Shoyo uświadamia sobie jego uczucia do czarnowłosego...