┋23.┋

270 16 0
                                    

Od dawna nie czułem aż takiej presji. Kiedy w poniedziałek rano włączyłem telefon zostałem zasypany mailami oraz nieodebranymi połączeniami. Podczas gdy odpowiadałem na już uzyskane, nagromadzały się kolejne prośby o pilną odpowiedź - nawet jeśli sprawa mogła zaczekać - lub rządania o natychmiastowe spojrzenie na podsyłane papiery. Odliczałem godziny do zakończenia tego cyrku, ale zegar jakby na złość zdecydowanie zwolnił. Nie zauważyłem nawet kiedy Jimin wyszedł z domu lub że nadeszła pora, gdy powinienem nakarmić kota. Nie słyszałem nawet jego miauczenia. Po prostu nie oderwałem się nawet na chwilę od samego rana, a kiedy skończyłem było już grubo po dwudziestej.

Nie jadłem przez cały dzień, ale nie czułem głodu. Dalej trzymał mnie zbyt mocny stres, więc po prostu nasypałem pierwszej lepszej karmy do miski dla kota i poszedłem do salonu, żeby dłużej nawet nie patrzeć na swoje biurko, gdzie znajdowały się obecnie rozsypane w kompletnym nieporządku papiery, długopisy, ołówki i moje notatki. Myśli również krążyły mi w nieładzie, bez jakiegokolwiek sensownego czy logicznego układu. Zbyt dużo impulsów w tak krótkim czasie.

Musiałem to uciąć i jakoś się rozluźnić, a pierwszym co przyszło mi do głowy okazał się być alkohol, który na pewno gdzieś miałem.

Szybko przeszedłem z pomysłu do czynu byle tylko w końcu odnaleźć chwilę ulgi, więc już po kilku minutach miałem w rękach wino i kieliszek. Słodkiej cieczy ubyło tylko trochę, jednak wystarczyło, żebym poczuł się odrobinę bardziej zrelaksowany, a zatem odepchnąłem rozsądek na dalszy tor i nalałem sobie więcej. Nigdy nie upiłem się do nieprzytomności, więc zakładałem, że tym razem również wyczuję, kiedy nadejdzie stosowny moment do przystopowania.

— Hej! — usłyszałem głos Jimin'a, przy drzwiach.

No tak, wiedziałem, że wracał później, więc powinienem zorganizować nam kolację… Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie był aż tak głodny oraz zmęczony swoim dniem, żeby nie móc chwilę zaczekać. Na pewno byłem w stanie coś szybko wymyślić…

Poszedłem do kuchni, ale on zatrzymał mnie w połowie drogi, łapiąc za rękaw mojej bluzki.

— Wszystko w porządku? — spytał, wpatrując się we mnie z uwagą.

Nie wiedziałem co zrobić. Bez słowa przytuliłem go, a w momencie gdy jego dłonie znalazły się na moich plecach zacząłem płakać… Tego to akurat sam nie rozumiałem. Czułem się przytłoczony, ale chyba nie aż tak… Jimin coś do mnie szeptał spokojnym tonem, ale tak szczerze to nie słuchałem, jakie dokładnie padały słowa. Wiedziałem za to, że gdy odsunął się ode mnie to ujął moją twarz w swoje dłonie i stanął na palcach, żeby pocałować mnie w czoło. Rozbawił mnie ten gest. W sensie jego stanie na palcach przez co się uśmiechnąłem, a jego twarz również się rozjaśniła. Uroczy… ale to ja powiniem być dla niego wsparciem oraz w ogóle to nie przejmować się aż tak wymogami innych ludzi.

— Zamów coś sobie — drżącą ręką podałem mu swój telefon, który miałem w kieszeni.

— Ty nie jesz? — zdziwił się, a ja pokręciłem głową — też ci coś wezmę — zrobił po swojemu, ale nie odpowiedziałem już.

— Pójdę wziąć prysznic — dałem mu znać, licząc że po nim wezmę się w garść, żeby chociaż posprzątać bałagan na swoim biurku.

Chłopak przytaknął, więc nie oglądając się za siebie poszedłem, a gdy wróciłem Jimin odbierał zamówione jedzenie.

— Chodź, Yoongi — zachęcił mnie, więc nie mając większego wyboru usiadłem na krześle w kuchni.

Postawił przede mną plastikowy pojemnik i podał mi sztudźce.

— Piłeś? — spytał mnie chłopak, patrząc na mnie krytycznie.

— Nie dużo — moje słowa potwierdzała prawie pełna butelka wina, stojąca na blacie. Pewnie tutaj ją przyniósł.

— Ale na pusty żołądek to nie powinieneś — stwierdził. — Spróbuj zjeść chociaż trochę — zasugerował, więc tak też usiłowałem zrobić.

— Jak ci minął dzień? — zdecydowałem, spróbować przeprowadzić z nim konwersację, żeby umilić sobie narastające złe samopoczucie.

— Dość okej — odpowiedział — a ty robiłeś coś innego niż wysłuchiwanie jakiś tempych idiotów z całego świata?

— Bogatych tempych idiotów — poprawiłem go, przez co wywołałem jego uśmiech, jednak szybko ustąpił powadze.

— Nie lubię jak się stresujesz — dał mi znać.

— Nie mam na to wpływu.

— Możesz zrobić sobie wolne.

— Poradzę sobie — to był tylko jeden taki dzień, który z resztą już się kończył. Nie musiałem od razu iść w skrajność — ale miło, że się martwisz.

Po tym zapanowała cisza. Ale nie jakaś niezręczna lub trzymająca w napięciu. Była w porządku. Po prostu nie mieliśmy nic więcej do dodania.

W chwili, w której Jimin skończył jeść, ja umierałem, podpierając głowę ręką i usiłując przekonać się do przełknięcia kolejnej porcji, z czego ostatecznie zrezygnowałem. Jimin mnie nie zmuszał, więc chociaż tyle dobrego. Posprzątaliśmy… albo bardziej on sam to zrobił, po czym chciałem zająć się swoim biurkiem, w czym Jimin mi przeszkodził:

— Gdzie idziesz?

— Biurko — nie byłem w stanie wydusić nic więcej, zwłaszcza że czułem, jak jedzenie w moim przełyku nie potrafiło się zdecydować, w którą zamierza udać się stronę, a do tego kręciło mi się w głowie.

— Ja to załatwiłem — odparł, na co mogłem wydukać tylko ciche „dziękuję”.

Jimin chyba zauważył, że niekoniecznie było mi łatwo utrzymać równowagę, ponieważ trzymając mi dłoń na plecach zaprowadził mnie do łóżka, otworzył okno i usiadł obok. Przykrył mnie, ale nie odszedł po tym zająć się swoimi sprawami. Cały czas siedział obok i zachęcał mnie do omówienia tego, co się dzisiaj stało, czemu w końcu uległem. Powiedziałem mu o wszystkim co mnie męczyło, a on cały czas słuchał i co jakiś czas chwytał za moją rękę lub głaskał mnie po włosach, gwarantując że dobrze się spisałem. Czułem się trochę lepiej. Dzięki niemu zrobiło mi się lżej, a wykolejone myśli chociaż częściowo zaczęły powracać na swój tor.

On opowiedział mi o tym co działo się u niego, więc przy okazji mogłem przeprosić za nie zwrócenie uwagi na moment, w którym wyszedł z domu, ale chyba nie był zły. Zaczął mi też mówić o tym czego dotyczyły zajęcia oraz poznałem jego opinię na ich temat. Miał dość złożone odczucia względem pojedynczych zagadnień, co wydawało mi się kompletnie niezrozumiałe, ale równocześnie pasja lub niechęć jakie mu się udzielały stanowiły przyjemny obraz jego silnych ekspresji, które tak przyjemnie się oglądało… Nie miałem pojęcia, kiedy dokładnie zasnąłem, ale rano Jimin naumyślnie mnie obudził. Chciał żebym zjadł śniadanie w jego obecności, które zresztą sam przygotował. Podczas posiłku podziękowałem mu za wczorajszą pomoc i powiedziałem mu, że dzisiaj zamierzałem spotkać się z Hoseok'iem. Nie miał nic przeciwko, ale za to ja zaczynałem się tym powoli martwić…

EngineerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz