17. Akty zazdrości

364 16 3
                                    

Usiadłam na krześle w kuchni, po kryjomu obserwując Vincenta. Edmond i Jade szybko odnaleźli się w towarzystwie reszty. Manon poszła do Leo, po czym razem zniknęli gdzieś w ogrodzie, więc ja zostałam sama, popijając swój napój.

Ale spoko, nie było mi przykro. Lubię siedzieć sama.

Czułam, że moje spojrzenie momentami wgniatało w ścianę nieznajomą blondynkę, która cały czas jakimś cudem znajdowała się zdecydowanie za blisko Vincenta. Zdawałam sobie sprawę, że zachowywałam się jak zazdrosna wariatka, ale tak właśnie było. Byłam cholernie zazdrosna i wiedziałam, że mogłam coś z tym zrobić. Na przykład, podejść do niego i nakrzyczeć, aby ta dziewczyna była świadoma, że wstąpiła na niewłaściwe pole. Jednak obiecałam sobie, że nie pójdę jako pierwsza w jego kierunku i nie zacznę rozmowy. To on spierdolił i on ma to również naprawić. Można powiedzieć, że zachowywałam się, jakbym była obrażona, co nie było prawdą, ale chciałam, aby tak to wyglądało. Aby wiedział, że czuję się urażona jego nagłym nieodzywaniem się po tym, co razem przeszliśmy. Zanim podjęłam się jakiegokolwiek działania, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od Gaston: Hej, możemy się spotkać?

Do Gaston: Jestem na imprezie.

Od Gaston: Podaj adres, zaraz tam będę :)

Zdziwiłam się. Szczerze mówiąc, był ostatnią osobą, której się spodziewałam. Mimo wszelkich obaw, wysłałam mu adres Kenzo i dalej popijałam swój napój przez niebieską słomkę. Chłopak przyszedł w wyznaczone miejsce dosłownie piętnaście minut później, a ja przywołałam go do siebie machnięciem ręki. Miał na sobie jasną, luźną koszulę i czarne spodnie, dlatego dziękowałam w duchu, że znowu nie ubrał się jak pracownik Orange.

– Hej – powiedział i uśmiechnął się.

– Cześć. Mogę zapytać, skąd się wzięło to spotkanie? – rzuciłam. On zajął miejsce obok mnie i przybliżył się aż za bardzo.

– No wiesz. Ostatnim razem rozstaliśmy się w niefajnej atmosferze i okolicznościach. Na poprzednim spotkaniu nam nie wyszło, zdaję sobie sprawę, że było sztywno i nie wyrażałem żadnych chęci do rozmowy, ale pomyślałem, że możemy spróbować to naprawić. I wiem, wiem, pamiętam naszą rozmowę na korytarzu w szkole, ale obiecuję, że dzisiaj będę bardziej towarzyski – rzekł. Spojrzałam na niego twarz z podniesionymi brwiami i wzruszyłam ramionami, nie za bardzo przekonana do tego pomysłu. Nie chciałam mu jednak odmówić, bo wiem, że mogłabym wtedy wyjść na niemiłą, ale naprawdę nie miałam chęci do kolejnego spędzania czasu w jego towarzystwie. No błagam, zazwyczaj osoby, które tak mówią, nie robią tego i nadal są nudne.

– Cóż, jeśli nie będę musiała słyszeć znowu o twoim martwym psie, to czemu nie? – Uśmiechnęłam się i wzięłam łyka napoju. Widziałam, że znacznie mu ulżyło.

– Fajnie – mruknął pod nosem. Rozejrzał się dookoła i pochylił nade mną. Odchyliłam się na krześle, czując, że on zakłóca spokój mojej przestrzeni osobistej. Jeszcze chwila i mu walnę. Nigdy nie lubiłam ludzi, którzy za bardzo się narzucają. – Co lubisz robić?

– Nie mam takiej czynności. Robię to, co mi sprawia radość, ale nie ma jednej, konkretnej rzeczy. Albo po prostu jeszcze jej nie znalazłam. Kiedyś lubiłam czytać książki i oglądać filmy, ale w ostatnim czasie rzadko to robię. A ty? – spytałam. Rzuciłam okiem na resztę znajomych, którzy rozmawiali i śmiali się. Na boku dostrzegłam również Vincenta i blondynkę. Chłopak trzymał ręce na jej talii, a ona szeptała mu coś na ucho, jednak nie wydawał się bardzo zainteresowany. Rozglądał się po wnętrzu, a gdy dostrzegł mnie, a później siedzącego obok Gastona, zerwał się z miejsca i bez wytłumaczenia dziewczynie, dokąd zmierza, zaczął iść w naszą stronę. Jego spojrzenie spotkało się z moim, a gdy zmierzył mnie od góry do dołu swoim przeszywającym wzrokiem, przeszły mnie ciarki. Poczułam też skurcz w brzuchu na myśl, że zaraz usłyszę głos Vincenta, ale nie dałam tego po sobie poznać. Ukrywałam też uśmiech, który coraz bardziej cisnął mi się na usta, bo, kurde, on był zazdrosny i nawet nie zamierzał tego ukrywać. I zostawił dla mnie nieznajomą blondynkę. Szczęście rozpierało mnie od środka, ale nadal chciałam wydawać się obrażona.

SerendipityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz