Rozdział 16- Dzień 760

4.1K 227 4
                                    

20 września 

Tego ranka zostałem "zaproszony" na spotkanie z gośćmi w pokoju odwiedzin.
Oczywiście, strażnik, który mnie tam zaprowadzał, był miły i przyjaźnie nastawiony, jak zawsze, więc dotarłem do pomieszczenia z dodatkowo podbitym okiem i kilkoma nowymi zadrapaniami na twarzy. 
Szybko zostałem znowu przypięty do krzesła, a następnie zostawiony z ponurym Mistrzem Eliksirów.

- Jak ci minął tydzień, Potter? 
- No tak, nie ma to jak zaczęcie trudnej rozmowy od uprzejmości - sarknąłem.
- Co miałeś na myśli mówiąc, że "ci mugole zasłużyli sobie na to"? - powiedział ignorując moje wcześniejsze słowa.
- Od razu do rzeczy, jak widzę - mówię uśmiechając się paskudnie.
- Po prostu odpowiedz na to cholerne pytanie - zirytował się wreszcie Snape.
- Dobra, w porządku - powiedziałem poddając się. - Przez przypadek, przeklnąłem ciotkę Marge, a potem, kiedy przerażony próbowałem uciec, groziłem cioci i wujkowi magią. Niestety, jak można zauważyć zanim zdążyłem się ulotnić zostałem złapany przez aurorów i wepchnięty tutaj.
- Więc, tak naprawdę nigdy nie miałeś procesu?
- Jeśli miałem, to jakoś nie za bardzo sobie go przypominam - odpowiedziałem z ironią.

Patrzyłem na Snape'a, a pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza. Nagle wpadłem na pewien pomysł.

- Chcesz wiedzieć, co jest niesamowicie zabawne?

Snape westchnął, przewracając oczami zanim odpowiedział;

- Mów, Potter.
- Jesteś jedyną osobą, która się ze mną kontaktowała od momentu wsadzenia mnie tutaj.

Patrzyłem jak Snape zakaszlał lekko, starając się ukryć fakt, że przez chwilę zwyczajnie się na mnie gapił.

- Przepraszam, co? - zapytał wreszcie zaszokowany.
- No, tak. Jesteś jedyną osobą z "zewnątrz" jaką widzę, poza oczywiście strażnikami i aurorami - odparłem radośnie.
- Dumbledore się z tobą nie kontaktował?
- Jak, cholera, oczywiście, że się kontaktował. Dlatego właśnie byłem taki złośliwy ostatnio i oczywiście z tego samego powodu wyzywam go na każdym kroku.
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie jestem w szoku. Byłem pewien, że Albus próbował już wyciągnąć stąd swojego "Złotego Chłopca".
- Jakoś w to wątpię. Dlaczego Dumbledore miałby niby mieć problem z wyciągnięciem mnie stąd? Jest aż tak mało ważnym głupcem dla Wizengmortu? - znowu sarknąłem.
- Jak już o tym myślę, to Dumbledore naprawdę niemiały najmniejszego problemu z wyciągnięciem cię stąd. A musi wiedzieć, że tu jesteś bo słyszałem jak gada o tym z swoim przeklętym feniksem - powiedział po chwili myślenia Snape.
- Chce cię zapytać o jeszcze jedną rzecz, zanim będę musiał stąd iść - odezwałem się.
- Pytaj o co chcesz.
- Jak się ma Czarny Pan?

Ku mojemu rozbawieniu, Snape otworzył usta jak ryba i zaczął coś bełkotać, starając się dojść do siebie.

- C-co? - zapytał wreszcie.
- Powiedz mu, kiedy następnym razem się zobaczycie, "cześć" ode mnie.

Skończyłem mówić w idealnym momencie, ponieważ dosłownie chwilę później przyszli strażnicy i zaciągnęli mnie do wilgotnej, zatęchniętej celi, w której "mieszkałem" ja i jeszcze trzy inne osoby. 
Uśmiechnąłem się przypominając sobie, zaszokowany wyraz twarzy Snape'a, gdy wyciągano mnie z tego przyjemnie ciepłego pokoju.

~~454

Wsadzony do celi ||Tomarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz