7

116 6 11
                                    


Gdy zegar wskazał 14, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi świadczący o tym, że zaraz poznam chłopaka mojej mamy.

-Dave! Jak zwykle punktualny! - usłyszałam radosny głos mamy

-Witaj Charlotte, pięknie wyglądasz. To dla ciebie - teraz usłyszałam męski głos

-Dziękuję. Proszę, poznaj Nathaniel'a i Saray-oznajmiła gdy weszli do jadalni

-Dzień dobry -odezwałam się pierwsza, tym samym ratując brata z opresji -miło mi Pana poznać -uśmiechnęłam się przyjaźnie

-Cześć, mi ciebie też- odwzajemnił uśmiech, a następnie spojrzał w stronę chłopaka za mną -miło cię znowu widzieć Nate -zwrócił się do bruneta kładąc wyraźny nacisk na znowu

-Mi Pana też -odpowiedział tylko, a następnie zasiedliśmy do stołu gdy mama postawiła swój specjał, a mianowicie zapiekankę makaronową z kurczkiem

-Więc jak wam się podoba w szkole? - spytał

-Szkoła jak szkoła -wysiliłam się na miły uśmiech

-O Jezu ludzie, nie bądźcie tacy sztywni, okej jestem dyrektorem, ale teraz spotykamy się jak znajomi dobrze? Widzicie, nawet nie mam garnituru, więc gadajmy na luzie -westchnął -jak chcecie, mówcie mi nawet po imieniu a "pan" zostawmy na szkołę

-Dobrze - odpowiedzieliśmy razem

-Więc Nate, jak ci się podoba w szkole? - ponowił pytanie zwracając się teraz do Nathaniela

-Jest git, jedynie mundurki nie mają sensu- wzruszył ramionami

-Wiem! Też ich nie lubiłem, ale wprowadzili je założyciele, więc tak trochę nie taktownie byłoby je wycofywać -stwierdził -Saray, wasza klasa przygotowuje bal, macie już temat? - spytał, a ja zakrztusiłam się sokiem, przypominając sobie aferę na grupie klasowej.

-Khym...khym...superbohaterowie i przestępcy, ale to jeszcze nie jest pewne-mruknęłam

-O bardzo fajna tematyka. Lottie pamiętasz nasz bal o tej tematyce? Kobieta Kot i Batman -spojrzał w stronę mamy, na co ta tylko się zaśmiała i pokiwała głową

  -A pamiętasz, jak ubrał się  Derek? - blondynka zaśmiała się dźwięcznie

-O tego nie dałoby się zapomnieć! Tak w ogóle to ostatnio w końcu się ustatkował i ożenił.

-No w końcu! Kim jest ta nieszczęśnica?

-Veronica.

-Pieprzysz, przecież oni się nienawidzili!

-Tak było, ale pół roku temu spotkali się na wakacjach, upili się, zaczęli wspominać stare czasy i  postanowili się pobrać, bo i tak nie mieli dalszych planów na życie, a teraz razem podróżują i balują po różnych krajach świata -oznajmił biorąc łyk wina. 

Tacy to pożyją.

          ***

Razem z mamą i Dave’em siedzieliśmy do późnego popołudnia, śmiejąc się i rozmawiając na przeróżne tematy. Było tak ciepło i rodzinnie czego z ojcem tak naprawdę nigdy nie doznaliśmy. A raczej ja, bo Nate często jeździł z nim na jakieś wyjazdy. Ale i tak nigdy nie spędzaliśmy czasu całą rodziną. Teraz gdy patrzę na to jak Dave patrzy na mamę, z taką czułością i miłością wiem, że na pewno im się uda stworzyć prawdziwy i normalny związek.

-Wyprowadźcie Kiarę.- poleciła wyciągając naczynia ze zmywarki  gdy my odbijaliśmy się na kanapie.

-Nie możemy jej po prostu wypuścić, żeby pobiegała po podwórku? - mruknął chłopak.

-Tak, żeby załatwiła mi się w tulipany.

-Nawóz naturalny.-sarknął

-Nathanielu Ianie Davies! Radzę ci podnieść swoje cztery litery, zdjąć nogi ze stołu, bo jak ci przypierdzielę zaraz w ten leniwy łeb, albo zasadzę kopa, w tyłek wylądujesz na księżycu. W tej chwili wstajesz i razem z Saray idziesz wyprowadzić Kiarę- kobieta podniosła głos, więc nie chcąc jej dłużej denerwować, podnieśliśmy się i zapięliśmy Kiarę na smycz a kilka minut później byliśmy już w drodze do parku gdzie po spuszczeniu corsiaka ze smyczy usiedliśmy na ławce w ciszy wpatrując się w staw gdzie odbija się blask księżyca.

-I widzisz, przeżyłeś spotkanie z dyrektorem -zakpiłam opierając głowę na jego ramieniu

-Nie jest jednak taki zły. W sumie pasuje do mamy bardziej niż ojciec-mruknął

-W końcu jest szczęśliwa. I dobrze, bo na to zasługuje.

-Ostatnio rozmawiałem z ojcem. -popatrzył na mnie uważnie -chce, żebyśmy przyjechali do niego na któryś weekend

-Nie. On chce, żebyś TY przyjechał do niego na któryś weekend -poprawiłam go

-Saray, wyraźnie powiedział, że ty i ja. Nie zachowuj się jak dziecko - westchnął- nie widzieliście się rok

-Rok to jeszcze nic prychnęłam- od zawsze miał mnie w dupie, więc nie dziw się, że nie  pojadę. Pojadę i co? On będzie świetnie spędzał z tobą czas, a ze mną wymieni tylko pojedyncze zdania i jeszcze skrytykuje mnie? Nie ma kurwa nawet takiej opcji.-syknęłam.

-To twój ojciec.- zaczął -okej wiem, że nie jest najlepszy, ale kocha cię. Na swój pokręcony sposób, ale kocha. -powiedział z takim przekonaniem że gdybym była z 10 lat młodsza lub całkowicie obcą osobą uwierzyłabym, ale za dużo czasu spędziłam z ojcem i wiem, że ma mnie w dupie.

-Oczywiście. Ale i tak nie pojadę. Tobie życzę miłej zabawy i pozdrów ode mnie Lisę i Petera -przewróciłam oczami -Wracamy? - spytałam

-Jak chcesz- kiwnął- Kiara! Noga! - zawołał, a już po chwili czarny czwórnóg biegł w naszą stronę Może i zachowuję się egoistycznie, ale po co pchać się tam, gdzie nie jest się mile widzianym?

Rodzina od strony taty jest wyrafinowana, wszystko musi być idealne: idealna figura, zachowanie, dykcja, porządek. Dosłownie wszystko! I od zawsze z naszej dwójki to Nate był tym którego faworyzowali, a mnie zawsze trzymali z dystansem. Podczas drogi powrotnej nie wymieniliśmy już żadnego zdania, ale ta cisza nie była w żadnym stopniu niekomfortowa czy irytująca -wręcz przeciwnie była nam potrzebna, żebyśmy oboje mogli przemyśleć swoje sprawy. Jednak gdy byliśmy przed domem, chłopak zatrzymał się i zapytał

-Nie chcesz  jechać, ponieważ boisz się, że spotkasz Michaela?

Po usłyszeniu jego imienia moje ciało przeszył zimny dreszcz. Po cichym wypuszczeniu powietrza ustami odwróciłam się w stronę chłopaka.

-On jest dla mnie martwy.-wycedziłam

-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co między wami zaszło?- spytał -Domyślam się, ale chcę poznać prawdę od ciebie. -gdy chciałam odejść złapał mnie za nadgarstek uniemożliwiając to.

-Ponieważ nie chcę zniszczyć waszej przyjaźni. Poza tym Michael to przeszłość. Tak samo jak ta rozmowa, a do przeszłości nie powinno się wracać.- oznajmiłam, wyrywając się z jego uścisku, kierując się do drzwi wejściowych, a następnie bez słowa do swojego azylu, będącego moim pokojem.

Bo Michael Snow to przeszłość, do której się nie wraca.

Michael to zaraz i lek w jednym.

Michael to koszmar i piękny sen oraz marzenie każdej dziewczyny, która go zna. Jednak gdy już go ma to, tak jakby wpadła w ruchome piaski-mimo że chce się uwolnić nie ma szans a jeśli jednak się uda powinno się jak najszybciej uciec, żeby znów w nich nie utknąć.

Hi princess| zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz