First Meeting

153 17 0
                                    

ps. Ten one-shot powstał tylko dzięki dobroduszności mojej siostry i wattpada, który W KOŃCU chciał współpracować

Trochę na luzie więc no mam nadzieję, że będzie okej. Strzałka, besos czy cokolwiek.

RE: postanowiłam delikatnie skorygować tego shota chyba na lepsze. Ciao

Poznałam Cię w kawiarni. Na każdym naszym spotkaniu pachniałeś latte. Pokochałam cię tak samo mocno co tą kawę. 

Więc jak do tego doszło, że teraz udajesz. Cholernie mnie ignorowałeś i w obawie przed swoimi rodzicami powtarzałeś kwestię 'ja jej przecież nie znam' gdy próbowałam się z tobą spotkać albo jakkolwiek skontaktować.

Do momentu gdy widziałam cię z NIĄ, tliła się jeszcze iskierka nadziei. Liczyłam, że są szanse na twój powrót, powrót kochanego, przeze mnie Hyunjina. 

Tego samego chłopaka, który specjalnie uciekał z przerwy obiadowej w pracy, by odebrać mnie ze szkoły.  Zawsze uśmiechnięty prowadził podczas wędrówki na plac zabaw. 

Brakuje mi tego, tych chwil... Brakuję mi ciebie.

Mogę powiedzieć, że byłeś moją pierwszą i najbardziej raniącą miłością. Teraz, kiedy mija rok od kiedy straciliśmy kontakt słysząc twoje imię lub odwiedzając miejsca, które kiedyś były rajem, bo byłeś tam ty czuję się jakby, to był sen. A tak na prawdę chłopak z ciemnymi włosami o imieniu Hyunjin nigdy nie istniał. 

Uleciałeś z mojej pamięci jak chwile, które nic nie znaczą. Przynajmniej tak sobie wmawiałam. Bo ten chłopak, którego znałam i kochałam odszedł dawno temu. 

Jak to jest, że ludzie potrafią zmienić się nie do poznania, w przeciągu dnia, co ja mówię, godziny.

Czy po prostu Ci nie zależało? 

Twoi rodzice za bardzo naciskali? 

A może to ja robiłam błąd?

Więc skoro mi nie zależy to po co zamęczam się myślami związanymi tobą... 

Nieświadomie nogi prowadzą mnie do tego pamiętnego placu zabaw, z nadzieją, że może znów cię spotkam. Powoli, bujając się na naszej  huśtawce myślałam o tym, jak bardzo los jest okrutny rozdzielając ukochanych (choć ty wcale nic do mnie nie żywiłeś). Ale czyż prawda nie jest taka, że to ludzie nie są wystarczająco odpowiedni, a los tylko im pomaga w wybraniu mniej bolesnej rozłąki? 

-Hyunjin, no właśnie dzisiaj są twoje urodziny. Obiecałeś, że spędzimy te i każde inne razem. Pomyliłeś się, albo ty od początku wiedziałeś, że to nie nastąpi. Więc po co mnie w to wciągałeś co? Niepotrzebnie dawałeś mi nadzieję. -Nie ma to jak mówić do powietrza zamiast wykrzyczeć to temu idiocie hm?

Ironicznie rzecz biorąc KTOŚ usiadł na huśtawce obok. Nikt nie witał w te strony, odkąd podobno zmarło tu jakieś dziecko. Przysięgam jeżeli ten pajac ma czelność TU przychodzić wygarnę to wszystko tak, że się nie pozbiera.

-To nie tak, ja wcale nie chciałem cię opuszczać- Czy to, że, prawię płakał cokolwiek zmieniało? NIE. Czy serce mi się krajało jak na niego patrzyłam? TAK. 

 -No nie, ty chyba sobie kpisz. Ja tutaj wypłakiwałam sobie oczy i bałam się o ciebie idioto, a ty mi wyjeżdżasz z "to nie tak"?- Prawda, jestem trochę, za ostra, ale jeżeli teraz nie powiem, jak jest to być może nie będzie następnej okazji.

-Przepraszam.-Czemu moje serce, tak bardzo za nim lgnie? Nie, Yeri ogarnij się i bądź twarda. Nie może cię złamać maślanymi oczami i zwykłym przepraszam.

-Myślisz, że to coś zmieni?- Dobrze, dziewczyno oby tak dalej. 

-Wiem, że brzmi to dennie, a sytuacja jest jasna, ale wysłuchaj mnie. Błagam.-Na litość boską Hyunjin co ty ze mną robisz?

-Lepiej dla ciebie, byś od razu przeszedł do rzeczy.-NIE IDIOTKO, TO NIE TAK MIAŁO WYGLĄDAĆ.

-Więc, moja matka spotkała mnie kiedy odprowadzałem cię, było to może dwa dni przed, no wiesz. Kazała mi zerwać z tobą kontakt, bo byłaś 'nie odpowiednia', według niej. Sprzeciwiłem się i powiedziałem, że nawet cię nie zna więc nie wie jaką cudowną osobą jesteś. Następnego dni musiałem pakować walizki, na kilkumiesięczny wyjazd do stanów. Musiałem cię unikać bo zagroziła wyjawieniem sekretu, o twoich rodzicach. Nie chciałem by wyrzucili cię ze szkoły i zrujnowali ci życie, przez moje samolubstwo, To nie tak miało być.-No tak, mogłam się domyślić. 

Dzięki moim 'ukochanym' rodzicom musiałam kilka razy zmieniać miejsce zamieszkania i szkołę. Prawda jest taka, że byli oni kongresmenami,  suma summarum ich brudy i oszustwa wyszły na jaw, a nikt z dawnego życia nie chciał mieć z nimi nic wspólnego, łącznie ze mną. Niestety fakt o oszukiwaniu starszych ludzi, lub sprzedawaniu dzieci na dawców na przykład nerek był bardziej 'honorowy', niż to, że byli moimi rodzicami. Była to bardzo głośna sprawa, a każdy przez następny rok nie chciał mnie przyjąć do szkoły i pracy, bo cały majątek został skonfiskowany. Byłam znana jako córka potworów. Zgadzałam się z tym i sama czułam obrzydzenie do nich oraz siebie. Zdana sama na siebie, niestety karmę mojej rodziny musiał ponosić nikt inny niż ja.

-Na prawdę?-Zaczęłam trochę inaczej rozumieć sytuację, ale nie oznacza to, że byłam skora od razu mu wybaczyć. Co to, to nie... chyba.

-Czy kiedykolwiek cię oszukałem?-Zaraz, czemu on położył swoją rękę na mojej? HALO, CZEMU JESTEM TAKA CZERWONA?    

-Wiesz, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie? A poza tym jak wyjaśnisz szlajanie się po mieście z moim największym wrogiem hmm?-Dobrze, najlepszą obroną jest atak.

-Może nie wiesz, ale ten twój największy wróg to niezły rzep. Ta wkurzająca gnida nie dała mi spokoju, jak dowiedziała się, że się ze mną spotykasz.-Zaraz, zaraz czy on użył słowa SPO-TY- KASZ?

-Może tak było, ale czy teraz jesteś tutaj i rozmawiasz ze mną za zgodą mamusi?-Czy to zabrzmiało nie miło? Oh, nie ważne.

-Ona nie może nam już przeszkodzić. Mieszkam z tatą.-

-Słucham?-Nie wieże, no po prostu nie wieże.

-Jeżeli byś to przemyślała i mi wybaczyła, moglibyśmy spróbować... no wiesz... jeszcze raz. Jako normalna para, już dawno chciałem ci to wyznać, ale zawsze brakowało mi odwagi i szczerze to... lubię cię, Kim Yeri.

-Hyunjin, ja te... -Nagle ten kochany przeze mnie idiota, zaczął się do mnie przybliżać. Zaraz co on chce zrobić? O matulu nie jestem gotowa. Jak wyglądam? Dobrze? Oh idiotko nie myśl tyle tylko całuj bo druga taka okazja prędko się nie zdarzy.

O BOŻE~! ON mnie pocałował. Hwang Hyunjin mnie pocałował.

Czy to moment gdy mogę umierać?

Nie głupia, to dopiero początek.

Vanilla Latte || Hwang Hyunjin || One-ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz