Rozdział 46

19.3K 663 194
                                    

Sebastiano...

Nie zaniedbaliśmy żadnego szczegółu. Na szali było nie tylko życie Alexi, które dla mnie jest priorytetem. Świat może się spalić do cna, wulkany wybuchnąć, budynki zawalić, grzebiąc miliony istnień, a ja muszę mieć pewność, że pośród tego chaosu jedyną ocalałą jest ona. Nawet, gdyby miała stać na moich plecach, otoczona morzem śmiercionośnej lawy.

Wybrałem ją wiele lat temu, straciłem, a teraz odnalazłem. Nie szło mi jakoś spektakularnie, a nawet powiedziałabym, że koncertowo pieprzyłem wszystko i to chyba cud, że to mój bolid dostał kulkę, a nie ja, ale wiecie... Facet, który nawet nie myślał o ustatkowaniu się, przynajmniej w najbliższej przyszłości, którą zaplanował sobie na zimno, wybierając najmniejsze zło w postaci żony. Facet otoczony chętnymi laskami, które tylko czekały, aż je przeleci. Facet, który nie pytał jak laska ma na imię, bo taka informacja nie była mu potrzebna. Facet, który praktycznie w każdym miejscu na tym cholernym świecie miał gotowe na niego wyuzdane cipki, czekające na swojego pana. Facet, który przeleciał, zerżnął, czy jak to nazwiecie więcej cipek, niż co najmniej dziesięciu statystycznych Amerykanów, spotkał jedną, małą, pyskatą cholerę i mu całkowicie odjebało.

Walczyłem szarpiąc tę uprząż, jaka pojawiła się na mojej szyi. Wypierałem każdy jeden przejaw uczucia do Alexi, za wyjątkiem tego cholernego pożądania, które mnie obezwładniło. Odebrało oddech, ukradło każde bicie serca, każdą myśl... Co mi z tego przyszło? Morze wyrzutów sumienia i nikła nadzieja, że mimo wszystko ta cudowna dziewczyna mi wybaczy, bo przecież nam jest pisane być razem. Pocieszałem się tą myślą, że tak jak ja nie mam wyjścia, tak i ona. Jeżeli mnie nie kocha, kurwa, jak cholernie boli nawet myślenie o tym, ale jeżeli nie czuje jeszcze tego do mnie, to jestem w gruncie rzeczy bardzo kreatywnym facetem. Nie będzie miała wyjścia, tylko pokochać mnie takiego, jakim jestem, bo zmieniać się nie mam zamiaru. Zawsze będę terytorialny i zawsze będę kurewsko zazdrosny o jej tyłek. To nie podlega dyskusji i Alexia będzie musiała do tego przywyknąć, że jestem fiutem i neandertalczykiem. Ponieważ to ona była, jest i będzie, moją najważniejszą częścią. Moim wszystkim w tym popieprzonym świecie mafii.

To zawsze będzie ona.

Nie bałem się śmierci, przecież czeka na każdego z nas, a zajmując się tym, czym ja się zajmuję, mogę ją spotkać znacznie wcześniej. Taki los i dość duże ryzyko, gdy zamiast budki z burgerami, handlujesz bronią i prochami z największymi skurwysynami na świecie. Do tej pory myślałem tylko o organizacji, pomijając chwile relaksu z chętną laską. Wiedziałem, że nawet gdyby jakiemuś frajerowi udało się mnie ustrzelić, Sant mnie zastąpi i nie odpuści nikomu. A teraz?

Teraz miałem zamiar zrobić wszystko, żeby dożyć co najmniej do jebanej setki, mając nadzieję, że nawet wtedy będę mógł postawić maszt i spędzić upojne chwile z moją kobietą. Czuć jak zaciska się na mnie, patrzeć bez końca w te rozświetlone turkusowe oczy i słuchać, jak jej jęk wywołując drżenie na moim ciele, doprowadza nas na sam szczyt. A potem siedzieć w ogrodzie, w otoczeniu wnuków, prawnuków i żałować, że straciłem jebane dwadzieścia pięć lat, gdy jej nie było przy mnie.

- Boss, chłopaki zameldowali, że właśnie podjechała taksówką.

Oderwałem się od ściany, o którą opierałem się chyba całą wieczność i rzuciłem szybkie spojrzenie na moich ludzi. Sant, Ignacio i trzech innych. Alarm w drzwiach ewakuacyjnych został wyłączony, nie ma co robić większego zamieszania, niż potrzeba. Moi ludzie będą czekać na schodach, w razie czego odcinając drogę ucieczki. Wiedziałem, że matka zna plany całego apartamentowca, o co zadbała oczywiście przeklęta Berta.

To, że w jakiś sposób uratowała Alexię przed moją matką nie daje jej ułaskawienia. Nie ma czegoś takiego w naszym świecie. Nasza Temida i jej sprawiedliwość jest naprawdę jednostronna i kompletnie, kurwa, ślepa. Zjebałeś, zdradziłeś, złamałeś obowiązujące prawa... Giniesz. Proste. Nie mamy więzień, gdzie na koszt członków Cosa Nostry będą sobie mieszkać, dostając trzy posiłki dziennie i dostęp do telewizji. W piekle też mogą sobie oglądać Talent Show, czy inne gówna.

INVICTUS. Boss, Cykl Trzy Gwiazdy#1 JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz