Minęła dobre dwie minuty, a ja szłam dalej ciągnięta przez Harr'ego.
Jego uścisk był mocny, jednak nie na tyle, żeby mnie skrzywdzić.
Mimo wszystko byłam pewna swego. Chłopak nie miał bladego pojęcia dokąd idzie. Mogę się mylić, fakt. Jednak krążenie bez celu mija się z naszym celem.
- Harry - Przerwałam tą chwilę ciszy i kręcenia się bez celu.
- Czego, kurwa? - Wrzasnął szepcząc.
Cóż dziwnie to brzmiało ale jednak nadal po moim kręgosłupie przebiegły ciarki.
- Sprawdź na telefonie rozpiskę co, gdzie jest - Mówię cicho, jednak na tyle głośno, żeby mnie słyszał.
Chłopak, mimo sprzeciwów, zrobił to, co mówiłam.
Wyciągnął telefon i szybko zobaczył rozkład centrum. Jak się okazało szliśmy w złym kierunku. Nie żebym się wywyższała jednak ucieszyłam się faktem, że mam rację.
Dalej prowadzona za rękę, szłam za Harrym do póki nie dotarliśmy do drzwi z napisem, biuro menagera. Co znaczyło dotarcie do celu.
Brunet wyjął z kieszeni mały scyzoryk i zaczął kręcić nim w zamku, żeby otworzyć wejście.
Ja w tym czasie stałam na czatach, czekając aż on coś zrobi. Jednak nim mu się udało zobaczyłam jak zbliża się do nas światło latarki, co oznaczało, że ochroniarz przyszedł na obwód.
- Harry - Powiedziałam, przedłużając literę R
- Już prawie skończyłem - Odpowiada
Jednak jak się odwróciłam widziałam już postać mężczyzny, który jest wyłonił się zza rogu, na szczęście nas nie dostrzegając. Nie mamy czasu jego prawie, więc nie myśląc nad tym długo podbiegłam do chłopaka i popchnęłam go na ziemię.
Drzwi otworzyły się pod wpływem naszego ciężaru, a ja leżałam na chłopaku, tuląc go.
Nie było to moim zamiarem, chciałam tylko uchronić nas przed więzieniem.
Musiało to jednak wyglądać komicznie, jak on leżał na plecach, z rękoma na moich plecach, a ja z głową na jego klatce, i rękoma po obu jego bokach.
Muszę przyznać pachniał nieziemsko, jednak musiałam się szybko opamiętać.
Szybko wstałam i zamknęłam drzwi.
]- Co do kur... - Harry nie dokończył.
Szybko podeszłam do niego, siadając na nim okrakiem i zasłoniłam usta, moją dłonią, dając mu jasno do zrozumienia, żeby siedział ciacho.
Po paru sekundach, usłyszeliśmy, jak ochroniarz podgwizduje, patrzy na drzwi gabinetu w którym jesteśmy po czym odchodzi uradowany.
Odetchnęłam z ulgą muszę przyznać. Zabrałam rękę z ust Harr'ego i z uczuciem ulgi położyłam czoło na jego barku. Brunet nie powiedział ani słowa, położył za to głowę na mojej.
Trwaliśmy bezruchu dobrą minutę, jednak po uspokojeniu się i opanowaniu oddechu, który przyśpieszył od nadmiaru adrenaliny, zdałam sobie sprawę w jakiej sytuacji się znajduję.
Siedzę i przytulam się do brata mojego chłopaka, który mną gardzi, a on sam robi dokładnie to samo, nie mówiąc ani słowa, tylko pozwalając mi na to i sobie.
- Przepraszam - Powiedziałam, po czym szybko zeszłam z chłopaka.
On po chwili zrobił to samo, tylko nie przeprosił.
- Dobra musimy dokończyć robotę. - Kiwam głową na zrozumienie
Podchodzę do biurka szukać czegoś w czym mogłaby być schowana gotówka. Jednak nie znajduję tam nic, co mogłoby być przydane, oprócz malutkiej karteczki w zeszycie z napisanymi sześcioma cyframi.
- Ej znalazłem coś - Zwrócił moją uwagę loczek. - To sejf, ale nie znam kodu.
- Spróbuj dwa, jeden, zero, osiem, jeden, sześć
Podałam chłopakowi liczby, napisane w zeszycie. Ku mojemu zdziwieniu podziałało i sejf otworzył się, ukazując nam kilka kupek pieniędzy. Czyli cały utarg w ciągu miesiąca.
Wraz z Harrym zaczęliśmy wszystko, dokładnie chować w kieszenie, żeby zaraz zamknąć sejf i wyjść z gabinetu menagera.
- Wiesz którędy iść tym razem, prawda? - Pytam totalnie przerażona.
- Tym razem tak - Uśmiecha się.
Rzadki widok, szczególnie dla mnie. Uśmiechnięty Styles i to w dodatku przy mojej osobie.
Chłopak łapie mnie znów za rękę, a ja patrzę na niego zdziwiona. Jednak nie robi to na nim jakiegoś większego wrażenia i znów ciągnie mnie za sobą w stronę tylnego wyjścia.
Na szczęście tym razem chłopak, wiedział którędy iść dość szybko wyszliśmy z centrum.
Kiedy tylko wyszliśmy, Harry podniósł ręce do góry, jakby coś wygrał, mi na szczęście tylko zaczęłam oddychać dość głęboko. Czułam się jakbym w ogóle nie miała dojścia do tlenu, przez ten cały czas.
- Udało nam się! - Krzyknął cicho i podniósł mnie w chwili radości.
Nie wiem jak mam zareagować na jego zachowanie, jednak stanowczo wole jak zachowuje się w ten sposób niż jak był chamem.
- Znaczy - Nagle mnie odstawił - Żeby było jasne, nadal ciebie nie lubię, a to co było w środku było pod presją sytuacji, jasne?
Pokiwałam tylko]głową, na znak zrozumienia. Po czym razem wróciliśmy w ciszy do Zayna.
Ten palił papierosa, a Liam cały czas patrzał na swojego laptopa.
- O wrócili - Zauważył nas komputerowiec
Zayn szybko odwrócił się w naszą stronę, zadowolony.
- Szybko wam poszło - Powiedział, zaciągając się ostatni raz papierosem, a potem go gasząc o chodnik.
- To chyba dobrze - Odpowiada obojętnie Harry - Daj pieniądze jakie masz - Teraz zwraca się do mnie
Nie myśląc długo, wyciągam z każdej kieszeni pieniądze i podałam je brunetowi. Ten od razu oddał je brązowookiemu. Wiedziałam, że robimy to dla niego, ale nie spodziewałam się, że oddamy mu wszystko, co wzięliśmy.
- Będziesz coś z tego chciała? - Spytał mnie mulat
Przyznaje pieniądze zawsze się przydadzą, ale nie wiem czy satysfakcjonują mnie te kradzione.
- Nie, oddaj moją część Harr'emu - W tym momencie zielonooki spojrzał na mnie zdziwiony.
Nie wiem czy jest się czemu dziwić. Pomogłam mu, więc logicznym jest, że oddam tą część jemu. Chyba, że jest to nienormalne.
- No dobra, potem się rozliczymy - Schował pieniądze, do torby.
Zgaduje, że na to przeznaczonej.
Chwilę później, dołączyli do nas Luke i Louis.
Spojrzałam na blondyna, zawiedziona. Nie gniewam się, że mi nie powiedział co robi. Już nie. Teraz tylko i wyłącznie czuje do niego żal, że chce to robić. Nie zamierzam być ze złodziejem, mam większe wymagania.
- Nic ci nie jest? - Spytał, w momencie kiedy Louis oddawał Zaynowi pieniądze, które zdobyli.
- A co ma mi być? - Spytałam obojętnie.
Naprawdę nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wolałabym znowu zrobić taki skok z Harrym niż teraz z nim rozmawiać jak gdyby nigdy nic.
- Byłaś sama z..
- Możemy już jechać! - Przerwała mu uradowana Pheople.
- Super! To jedziemy - Oznajmił Zayn.
- A gdzie tamto auto? - Spytałam zaciekawiona
- Ma przebite opony, nie pojedziemy nim - Tłumaczy mi brunet - Zaraz będzie tutaj drugie auto, ale jak chcecie, możecie już jechać do Porettiego.
Poretti to całodobowy bar w Leeds. Nigdy tam nie byłam i szczerze nie wiem czy chcę tam jechać czy wole zostać odwieziona do domu.
Każdy z chłopaków się rozszedł do swoich motorów. A ja stałam jak głupia. Nawet Pheople usiadła do Liama.
- Chcesz jechać ze mną autem? - Spytał mulat
- Ja niewie..
- Wsiadaj - Nie dokończyłam zdania, gdyż przerwał mi Harry, co zaskoczyło chyba wszystkich. Nawet mnie.
- Jesteś pewny? - Spytałam przerażona.
- Co? - Wtrącił się Luke.
Jednak jego zdanie najmniej mnie teraz interesowało.
W mojej głowie jednak w tej chwili zaczęło się pojawiać milion myśli. Polubił mnie? Chce mnie wywieść, pobić, zgwałcić, a potem zabić? Martwi się o mnie?
- Nie będę powtarzał dwa razy, po prostu wsiadaj na ten motor. - Powiedział coraz bardziej poirytowany.
Nie chcąc go dalej denerwować, zrobiłam to co powiedział, mając nadzieję, że nie zamierza zrobić mi krzywdy.
- Złap się mnie mocno, jak trzeba to nawet przytul. Lubie jeździć szybko - Pokiwałam głową i objęłam chłopaka w pasie - Gotowa?
Kolejne pomachanie głową i nim się obejrzałam, zaczęliśmy jechać. Ale to nie była jazda jak z Lukiem. Harry naprawdę lubił docisnąć gazu. Jechał co najmniej 200 km/h w terenie zabudowanym. Gdyby złapała nas policja, zabrali by mu prawo jazdy, a nawet dali do tego mandat.
Ale chwila, Harry ma dopiero dziewiętnaście lat, on nie może mieć prawka na motor. Jezus Maria.
Momentalnie złapałam chłopaka jeszcze mocniej. Zaczęłam się bać bardziej niż to jest możliwe. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak drastycznie zwolnił, co spowodowało u mnie strasznie ciarki i dreszcze.
Chłopak zatrzymał się i stanął co mnie bardzo zaskoczyło, bo nie dojechaliśmy jeszcze na miejsce.
- Zsiadaj - Powiedział stanowczo, co wystarczyło mnie jeszcze bardziej.
Na szczęście wiedziałam gdzie jestem, więc gdyby mnie tutaj zostawił to wiedziałabym jak trafić do domu.
Zsiadłam z maszyny i zaczęłam iść w kierunku mojego mieszkania, jednak zatrzymała mnie ręka, która złapała mnie za nadgarstek.
- A ty gdzie idziesz? - Spytał wyraźnie zdziwiony moim zachowaniem.
- Do domu - Odpowiadam, będąc pewna, że zaraz odjedzie.
- Co? - Zaczął chichotać - Czemu?
- A nie chcesz mnie tutaj zostawić?
- Zwariowałaś? Zayn by mnie zabił, gdybym zostawił ciebie w środku nocy, samą w środku miasta. - Odpowiedział szybko. - Chciałem dać ci bluzę, bo cała się trzęsłaś
Fakt, trzęsłam się. Jednak było to spowodowane strachem jego szybkiej jazdy, a nie zimnem. Jednak nie chcąc niszczyć, tego jak mnie aktualnie traktuje, pokiwałam tylko głową.
Chłopak szybko zdjął swoją bluzę i podał mi ją, nie patrząc nawet na mnie. Ja za to jak najbardziej na niego spojrzałam.
Starałam się odczytać jego uczucia w tej chwili. Czy jest to zawstydzenie czy zażenowanie, a może jedno z drugim?
Szybkim ruchem, wzięłam od chłopaka, bluzę i przełożyłam ją przez głowę, była na mnie dużo za duża. Jednak nie dziwiło mnie to. Harry był ode mnie o głowę wyższy, sięgałam mu jedynie do barków.
- Dziękuję - Powiedziałam szybko.
- Spoko, wsiadaj - Zakończył temat.
Znów zrobiłam posłusznie co powiedział. Usiadłam za nim i mocno objęłam go w talii, nie chcąc upaść.
Kiedy tylko ruszył, zacieśniłam mój chwyt jeszcze mocniej oraz zamknęłam oczy.
Na szczęście do baru dojechaliśmy dość szybko, przez co nie musiałam długo przeżywać tych tortur.
Harry zaparkował, zaraz obok swoich przyjaciół, którzy pewnie już są w środku.
Zsiadłam z motoru i poczekałam, aż mój towarzysz zrobi to samo. Nie czekałam długo, więc razem weszliśmy do środka baru.
Gdy weszliśmy Luke, Louis, Liam i Pheople siedzieli przy barze i opijali swój wyczyn.
Jakby mieli co świętować.
Podeszliśmy do baru, usiadłam pomiędzy Harrym, a Louisem.
- Pijesz coś? - Spytał mnie niebieskooki
- Ja nie pije alkoholu - Odpowiadam zgodnie z prawdą
- O proszę - Zaśmiał się Louis - Czyli Styles ma kompana do picia wody - Znów zaczął się ze mnie naśmiewać.
- Tomlinson - Warknął Harry - Lepiej zamknij morde, bo ci zaraz pomogę
Louis tylko podniósł ręce w geście obronnym i nie powiedział dalej ani słowa.
Zerknęłam kątem oka na Luka, który w tym czasie pił swojego drinka i rozmawiał z Liam'em.
Nie liczyłam na błaganie o wybaczenie, jednak na jakąkolwiek rozmowę tak. Chyba zasługuje na cokolwiek, jeżeli chodzi o to.
- Nie licz na to - Moją uwagę zwrócił Harry - Schleje się i będę go odprowadzać do domu. Norma po akcji.
Lekko się zaśmiałam, co nie umyło jego uwadze. Spojrzał na mnie, pytającym spojrzeniem.
- Widzisz, cały czas myślałam, że to ty go rozpijasz, a jednak wychodzi na to, że to on sam - Biorę podaną mi cole w szklance i upijam łyk - Chyba powinnam ciebie przeprosić.
- Spoko, każdy ma prawo do błędu, a ja przywykłem do pochopnego oceniania mnie - OdpowiadaDziwnie mi z nim rozmawiać, kiedy jest dla mnie miły. Przywykłam już chyba do tego, że jest w stosunku do mnie wulgarny, podły i okrutny. Z drugiej strony, powinnam docenić może tą jedną jedyną szansę na normalną, przyjemną rozmowę z nim?
- Nie oceniam cie - Staram się, obronić sama siebie.
Chłopak jedynie lekko chichocze i kiwa głową w obie strony, po czym nic nie mówiąc patrzy lekko w moją stronę z uniesioną prawą brwią.
Jego kolczyk, który w niej ma zaczyna lekko odbijać światło.
- Okey, masz mnie, ale patrząc na to jak się zachowywałeś względem mnie, nie powinno cie to dziwić. - Upijam łyk coli.
- Nie powiedziałem, że mnie to dziwi. Uważam też, że nie powinnaś się cieszyć tylko dlatego, że jednorazowo jestem miły - Odwracam głowę w jego kierunku - Nie będę zmieniać swojego zachowania czy nastawienia, bo jesteś dziewczyną mojego brata czy dlatego, że gdybyś mnie nie wepchnęła to teraz mógłbym być na dołku. - Bierze łyka napoju - Jestem jaki jestem, a chwilowo nawet gdybym nie chciał to muszę być dla ciebie miły, ze względu na Luka i Zayna. Nie mam ochoty kłócić się z tą dwójką, przez ciebie, a z niewiadomych powodów, mają oni do ciebie jakąś dziwną słabość - Wzdycha.
Słabość? Że Luke coś do mnie czuje to wiem, ale że Zayn? Myślałam, że jest po prostu miły.
- Co masz na myśli mówiąc słabość? - Pytam wprost- Eh - Zamyka oczy, po czym odwraca się na krześle w moją stronę
- Styles! - Zanim zdąża powiedzieć choćby słowo, wtrąca się Louis - Idziemy zapalić - Krzyczy
Harry tylko kiwa głową i wraca wzrokiem do mnie.
-Zayn nawet dla Pheople nie jest taki miły, przeważnie ją po prostu olewa, a ciebie broni, zaprasza i potakuje ci jak kretyn
- Myślałam, że to twój przyjaciel - Zaczynam bawić się jego bluzą.
- O nie - Zaczyna się fałszywie śmiać - Można powiedzieć, że... Hmm. Daleko mu do mojego przyjaciela, bardzo daleko, bo ja nie mam przyjaciół. Zayn jest facetem, który daje mi pracę, której potrzebuje.
- Masz dziewiętnaście lat, nie łatwiej byłoby ci znaleźć normalną pracę?
- Byłoby, ale żadna praca nie dałaby mi takiego zarobku, a ja po prostu potrzebuje pieniędzy.
- A po co ci te pieniądze? Przecież macie mieszkanie, super motory, zapewnioną naukę - Zaczynam zadawać pytania, co ewidentnie nie przypada do gustu bruneta.
- Zawsze byłaś taka ciekawska?
- Odkąd pamiętam - Uśmiecham się, pokazując moje zęby
Chłopak przewraca oczami, co sprawa, że zaczynam lekko się śmiać, przez co on też ulega chwili i śmieje się wraz ze mną.
- To? Powiesz mi po co ci one? - Przerywam tą chwilę
- Dla mamy - Mówi szybko - Moja mama rozwodząc się z moim tatą, nie chciała od niego niczego, niczego z wyjątkiem wychowania nas. - Znów bierze łyka coli - I w taki sposób została bez grosza w Seattle, jedynie ze starym domem po swojej mamie, który potrzebuje jebanego remontu - Zaciska mocniej szklankę - Oddała wszystko, żebyśmy tylko my mogli mieć nor malne życie, więc chcemy się chociaż w taki sposób odpłacić.
- Łał... To cudowne Harry, jednak dalej nie popieram metody waszego zarobku.
- Nie pytam ciebie o pozwolenie, tylko pozwalam twojej ciekawości dostać orgazmu, to raczej różnica - Lekko prycha, a ja się uśmiecham - Jakieś jeszcze pytania? Pani detektyw? -
- Och świetnie, że pytasz, bo mam ich masę - Mimowolnie zaczynam się śmiać, kiedy widzę jak oczy bruneta się rozszerzają. - Gdybyś mógł zobaczyć swoją minę - Dalej się śmieje
- Cóż widzę, że się dogadaliście, cieszy mnie to niesamowicie - Naszą rozmowę przerywa nam Zayn, za którym weszła reszta ludzi, którzy poszli na papierosa.
------------------------------------------------------------------
I JEST!
Po takim czasie dodaje 28 rozdział. Zajęło mi to bardzo dużo ale mam nadzieje, że podoba wam się rozdział gdzie w końcu pojawia się dużo Harr'ego. Miłego dnia życzę wszystkim i do następnego rozdziału albo Boys next door albo Don't let me forget!
~ Jeśli przeczytałeś/aś zostaw coś po sobie, ucieszy to moje oczy i serduszko ❤️

CZYTASZ
Boys next door
Short StoryLilith Clers jest osiemnastolatką, która po starcie rodziców mieszka wraz z młodszą siostrą i ciocią. Jej życie przebiega normalnie, ma przyjaciół, dobre oceny. Wszystko się zmienia w momencie, kiedy dom obok niej przeprowadza się rodzeństwo, dwaj...