Wakacje mijały szybciej niż ktokolwiek chciał. Przez większość czasu młodzi czarodzieje odrabiali swoje prace domowe, a gdy w końcu je kończyli rozmawiali o wszystkim i o niczym. Jeśli mieli ochotę to wybierali się do biblioteki, aby poszukać ciekawych informacji. Czasami były to przydatne zaklęcia, innym razem ciekawostki ze świata czarodziei, a jeszcze innym razem Dracon opowiadał Roxanne o zwykłych rzeczach dla czarodziejów, które dla niej były niespotykane. Jednak nim się obejrzeli został tydzień do powrotu do Hogwartu. Mimo, że zakupy zrobili już na początku lipca to postanowili wybrać się razem z Lucjuszem na Pokątną.
- Chodźmy do Magicznej Menażeri- zaproponowała Roxanne, gdy siedzieli, zajadając lody.
Na Pokątnej jak zwykle był spory ruch. Czarownice przekrzykiwały się, podczas wybierania koloru tiar. Jedne warczały coś o zepsutych żabich oczach, a jeszcze inne wykłócały się o ceny czarnych kotów. Dzieciaki biegały między ludźmi, próbując odnaleźć swoich opiekunów. A ponad głowami czarodziejów od czasu do czasu przelatywało kilka sów w przeróżnych kolorach.
- Tam śmierdzi, wiesz o tym? - zaoponował Draco. Oparł się wygodnie o krzesło i spojrzał na dziewczynę, jakby zaproponowała mu co najmniej wypicie eliksiru przygotowanego przez Weasleya.
- Zdaję sobie z tego sprawę, francuski pieseczku- parsknęła, kręcąc głową.- Muszę kupić trochę karmy dla kota, bo mimo że poluje to jest strasznie wychudzony.
- Tak jak właścicielka- burknął blondyn.
- Odczep się. Skończyłeś już te lody? Naprawdę chciałabym ją kupić i mieć to z głowy.
- A nie lepiej kupić ją na samym końcu? Nie chcę śmierdzieć przez cały pobyt tutaj.- Arystokrata skrzywił się, jakby przebywanie na Pokątnej miało go zabić. - Chciałem zajść do Esów i floresów po kilka książek uzupełniających.
-Oh to świetny pomysł! Może znalazłabym coś o genealogii!
- Roxanne... daj sobie z tym spokój. Ta stara czapka musiała się przeterminować i dlatego plecie takie głupoty. Albo po prostu chciała wprowadzić cię w błąd.
- To dlaczego nie mogliśmy znaleźć mojej mamy w tej książce?
Draco westchnął ciężko, ale nawet mimo chęci nakrzyczenia na nią odpowiedział spokojnie.
- Bo nie była czystokrwista. Mugoli nie brano pod uwagę, kiedy ta księga była tworzona.
- Chodźmy do tej księgarni- odparła ponuro. W głębi duszy nadal wierzyła w to, że za pochodzeniem jej matki kryła się jakaś tajemnica. Gdyby tak nie było to Tiara przydziału nie wspominałaby o Lily i arystokracji. Zamierzała odkryć co miała na myśli stara czapka za wszelką cenę.
Po kilku minutach znaleźli się przed księgarnią. W środku było tak tłoczno, że z ledwością udało im się wejść, a o swobodnym poruszaniu się między regałami nie było mowy. Potter i Malfoy spojrzeli na siebie zdziwieni. W księgarni NIGDY nie było takich tłumów. Przemieszczanie się między regałami graniczyło z cudem, a o swobodnym przekartkowaniu książki nie było nawet mowy. Dracon burczał pod nosem coś co brzmiało jak "mój ojciec się o tym dowie", gdy ktokolwiek chociażby dotknął jego ramienia przez przypadek. Po kilku minutach udało im się znaleźć wolny kąt, tuż obok rozmawiających czarownic.
- ... myślisz, że podpisze mi książkę?
- Po coś chyba tutaj jest- prychnęła druga. Miała na sobie ciemnogranatową szatę, po której przemieszczały się haftowane kruki.
- Raven nie psuj mi nastroju!- wyższa kobieta zgromiła Raven wzrokiem.- Nie po to wzięłam dzień wolny, żeby nie dostać od NIEGO autografu!
-Skończ pier... a wy na co się gapicie?- warknęła Raven, przyłapawszy Dracona i Roxanne na podsłuchiwaniu.
CZYTASZ
Golden Twins on The Dark Side
Fanfiction"Przyjaciól trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej" "-Siadaj i słuchaj mnie uważnie- powiedział gładząc jej policzki- Nie pozwolę Ci zginąć. Zbyt wiele dla mnie znaczysz, gówniarzu." Co by się stało gdyby Lily Potter urodziła bliźniaki? Która stron...