Pewnego dnia wybrałem się z moim kolegą do lasu. Zbieraliśmy tam jagody i grzyby, widzieliśmy dużo ładnych zwierząt takich jak: sarny, wiewiórki. Gdy nazbieraliśmy pełne koszyki grzybów i jagód usiedliśmy na kamieniu. Poopowiadaliśmy sobie różne ciekawe wydarzenia. Żartowaliśmy, opowiadaliśmy kawały. Tyler wziął ze sobą gitarę. Zagrał mi moją ulubioną piosenkę, a ja śpiewałem. Po godzinie zaczęliśmy się zbierać do domu. Szliśmy sobie dróżką i oglądaliśmy przyrodę. Przyszliśmy do mojego domu. Ja poszedłem do mamy, aby poprosić ją, by pozwoliła mi iść do Tylera . Pobiegłem do niego na podwórko. Bawiliśmy się w piaskownicy i graliśmy w piłkę. Po godzinie pożegnałem się i poszedłem do domu. Tyler został sam i nagle zobaczył coś na podwórku. Był to dziwny przedmiot. Którego wcześniej tu nie było? Wziął go do ręki, aby go obejrzeć i wtedy nastąpił wybuch. Odłamki z niewypału wbiły się w jego twarz i oczy, a także skaleczyły mu rękę, w której trzymał niewypał. Pogotowie zabrało go do szpitala. Diagnoza była straszna. Lekarz powiedział:
-Tyler nie będzie widział, a skaleczoną rękę musieliśmy amputować.
Po tygodniu wybrałem się wraz z dwoma kolegami odwiedzić Tylera w szpitalu. Strasznie było mi go żal, że tak okrutnie został okaleczony. Pocieszaliśmy go w trójkę, że może wszystko zakończy się pomyślnie. Może oczy zostaną jeszcze raz zoperowane i być może odzyska wzrok. Spytaliśmy Tylera skąd mógł się wziąć na podwórku taki straszny przedmiot, powiedział, że tata przy czyszczeniu studni wydobył go z dna i zapomniał zakopać. Gdy wróciłem ze szpitala do domu i położyłem się do łóżka to pomyślałem:
Jak nieuwaga rodziców, rodziców ciekawość dzieci może przyczynić się do strasznego nieszczęścia...